I: A mogli mi dać jakiegoś szeregowca

527 60 36
                                    

|Sebastian – teraźniejszość|

Zamknięcie sprawy przynosiło mi największą ulgę. Pisanie raportu końcowego i oddanie akt. Zdejmowanie wszystkich tropów i dowodów z tablicy pozostawiając ją gotową na przyjęcie nowych. Ukończenie sprawy to też ukojenie dla zmarłych, którzy zasługiwali na złapanie winnych ich śmierci. Dlatego właśnie lubiłem swoją pracę. Gonienie za kotem, który upolował niewinną mysz. Kto był szkodnikiem, zależało od perspektywy. Dla nas kot. Dla kota mysz.

Oddałem dokumenty do dyżurnego, żeby przekazał je Paige, gdy wróci na komendę. Byłem odprowadzany szeptami i spojrzeniami, ale po latach służby można do tego przywyknąć. Nie dać się wciągnąć w przepychanki słowne. Chyba byłem na to zwyczajnie za stary. Albo bałem się utraty kontroli nad słowem, jak miałem w zwyczaju za młodu. Dawne czasy, które z roku na rok coraz mgliściej pamiętałem.

Pod budynkiem odpaliłem papierosa, chowając paczkę i zapalniczkę do kieszeni skórzanej kurtki. Stałem pod daszkiem i obserwowałem cierpliwie przechodzących ludzi ulicą. Przejeżdżające auta jezdnią. Dla tych ludzi nic się nie zmieniło, ale dla mnie owszem. Po miesiącu ścigania gwałciciela i mordercy udało się go namierzyć i pojmać. Prokuratura wyrokowała długą odsiadkę w więzieniu. Potencjalnie uratowałem kolejne kobiety. To pocieszające, gdy szło się spać z duszą dwóch ukochanych ludzi na sumieniu.

Pokręciłem głową i sięgnąłem telefon z kieszeni spodni. Rozłożyłem go z kostki w prostokąt i uśmiechnąłem się do zdjęcia na tapecie. Wybrałem numer Hannah, która odebrała niemal od razu.

– Pragnę złożyć zeznania, zanim mnie przesłuchasz! – powiedziała wesoło.

– Miałaś nie kupować lodów – przypomniałem z wyrzutem.

– Sam łamiesz się pod jej spojrzeniem! Proszę o łagodny wymiar kary.

– Zastanowię się – stwierdziłem, zaciągając się papierosem. Wydmuchałem dym, zanim kontynuowałem: – Może nie dam ci jej na weekend.

– Aha? Jak możesz, no wiesz? Mam żyć w hotelu? – kręciła nosem. – Skończyłeś sprawę? – spytała ciszej.

– Ta. Mam wolne. Możemy wyskoczyć gdzieś we trójkę.

– Lepiej we dwójkę, ucieszy się – zaśmiała się. – Obiecywałeś jej wyjazd na miasto już z miesiąc temu.

– Wiem, cholera – mruknąłem zły. – Wtedy wyskoczyło to tak nagle, nie mogłem-

– Wiem, nie przejmuj się. Po prostu ona, mimo że rozumie, to i tak jej przykro. Wracasz już?

– Taki mam zamiar. Podskoczę jeszcze do starego i dam mu znać. Nadal sra dalej, niż widzi?

– Skąd mam to wiedzieć? Zabroniłam mu wpadać, gdy tylko zachorował. Jeszcze tego mi brakuje, żeby z przeziębienia jej na jelitówkę przeszło!

Hamowałem śmiech, słysząc jej surowe słowa i narzekania. Lubiła Howarda, Howard lubił ją, ale czasem ścierali się w zupełnie inny sposób niż ja z każdym z nich. Zabawnie się na to patrzyło z boku.

Obiecałem, że już jadę i rozłączyłem się, żeby móc słowa dotrzymać. Zdeptałem peta pod podeszwą buta i wsiadłem do swojego auta. Upewniłem się, że z nim wszystko okej i czy aby na pewno żaden komunikat o awarii nie bije na alarm. Po ostatnich przygodach z zerwanymi hamulcami, odkręconymi kołami i zdewastowanym środkiem, wolałem nie ryzykować, że mój prześladowca wpadł na nowy genialny pomysł. Nigdy się nie powtarzał, ale to nie oznaczało, że w końcu nie zacznie.

Ruszyłem w drogę do domu przez zatłoczony Londyn, obserwując kolejną renowację wysokich budynków. W ciągu ostatniej dekady miasto rosło w górę tak pokaźnie, że zaczynało dorównywać Dubajowi. Swoją drogą piękne miasto, aż zapragnąłem do niego wrócić. Niestety, nie w tym wcieleniu.

Basta//mxm//✎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz