XIX: Jackson nie lubi seksu gejowskiego

311 49 53
                                    

|Kurt – teraźniejszość|

Był maj, gdy Declan do mnie zadzwonił w trakcie pracy i powiedział, że widział samochód o dziwnych numerach rejestracyjnych, prosząc mnie o powtórzenie tych widzianych przeze mnie. Wykułem je na blachę już tygodnie temu, więc gdy upewniliśmy się, że wszystko się ze sobą pokrywa, zaczynałem odczuwać dziwny niepokój. Declan zbywał to zbiegiem okoliczności, chociaż wspominał, że tajemniczy kierowca dość wolno przejeżdżał pod jego domem, gdy pakował się z dzieciakami do auta. Nie wierzyłem w przypadki. Naczytałem się o wiele za dużo kryminałów w swoim życiu, żeby bagatelizować coś tak śmierdzącego, jak śledzący nas samochód. Najpierw widziałem go u siebie, potem ktoś potrącił Jaspera, żeby teraz Declan widział go pod swoim domem. Kurde, dzieliła nas spora odległość, więc jak mogliśmy mówić o przypadku?

Chyba że to sprawka Sebastiana, który wierząc wcześniejszym słowom, obserwował niektórych z nas. Nie mieliśmy zbyt wiele okazji do spotkań i poważniejszych rozmów, od kiedy wyjechał od wujostwa. Niby mieszkaliśmy w Londynie, ale nie znałem jego adresu i niezbyt komfortowo czułem się z myślą, że chciałbym mu się wprosić do domu, gdy wychowuje tam córkę i dzieli przestrzeń z jej babcią. Głównie wieczorami wymienialiśmy się wiadomościami, ale nie zawierały nic, co mogłoby uzupełnić lata rozłąki o przegapioną historię z naszych żyć. Trochę mnie to gryzło, bo cholernie ciekawiła mnie jego przemiana. Strata, której doznał. Chciałem dokopać się do mężczyzny, który beztrosko uśmiechał się do mnie po przebudzeniu.

Poza tym chciałem ponownie go pocałować.

Minęło tyle czasu, że zaczynałem wmawiać sobie, że to była jakaś fatamorgana. Gdzie Sebastian Bennett by mnie całował? Pewnie sobie to wmówiłem jak wiele innych naszych kontaktów cielesnych podczas snów. Wystarczyłoby mi jedno spotkanie twarzą w twarz, żeby utwierdził nas w przekonaniu, że rzeczywiście próbujemy.

Może jednak zbyt wiele wymagałem? Dopiero co go odzyskałem w swoim życiu i powinienem cieszyć się z namiastki jego jestestwa. Możliwości wysłania wiadomości z nadzieją, że odpisze. Zawsze odpisywał. Powodował tym szybsze bicie mojego serca i szerzący się na ustach uśmiech. Dzień stawał się lepszy, bo w nim uczestniczył. Nawet jeśli tylko słowami na ekranie telefonu.

Poinformowałem na czacie grupowym, że Sebastian wrócił do żywych, co spotkało się z jednogłośną reakcją szoku. Gdzie, co, kiedy i jak – padały pytania. Luke i Jasper byli tak podekscytowani, że już organizowali jakieś spotkanie. Jasper prosił o nowy namiar na swojego byłego, a ja nieco okrężnie musiałem się z tego wymigać. Najpierw zgoda Sebastiana, potem udostępnianie danych dawnym kumplom.

Declan za to odczytywał każdą wiadomość z czatu, ale na żadną nie odpisał. Zupełne przeciwieństwo swojego brata. Dla niego pozostawał martwy, przynajmniej w kwestii rozmów. Temat, którego nie poruszaj przy Declanie.

To też powód, przez który nie powiedziałem mu o spekulacjach dotyczących auta. Gdyby się dowiedział, że być może to Sebastian maczał w tym paluchy, pewnie by się wściekł i zrobił awanturę. Wszystko po kolei.

Wróciłem do domu koło piątej i stwierdziłem, że trzy tygodnie bez spotkania faceta, z którym prawie że obściskiwałem się na biurku w domu rodzinnym, to zdecydowanie zbyt długo. Zebrałem w sobie wszystkie pokłady odwagi i wybrałem jego numer. Nie odebrał. Pomyślałem, że jest w pracy albo akurat trafiłem na jego czas z córką. Postanowiłem nie być nachalnym i zająć się sobą. I Neo.

Kocisko obcierało mi się o nogi z kitą w górze i gaworzył sobie w najlepsze. Pewnie wyklinał tańsze żarcie, moją nieobecność i, cóż, Sebastiana. Wziąłem go na ręce, starając się udowodnić, że nadal jest ważnym facetem w tym domu. Czy to kupił, to wam nie powiem, ale przynajmniej przestał miauczeć, gdy układał się do snu na moich udach. Z braku laku wybrałem numer Jacksona. Przy środzie i tej godzinie powinien siedzieć w domu.

Basta//mxm//✎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz