Uśmiechnie schodził mi z twarzy kiedy Ashton bawił się z naszym psem. W końcu mogliśmy się nazwać normalną parą. Super no nie? po 8 miesiącach w końcu byliśmy prawdziwą kochającą się parą. Chłopak posłał mi przepiękny uśmiech a ja jak najszybciej mogłam podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach. Ash uśmiechnął sie do mnie i objął mnie w pasie. Cmoknal mnie w usta i uśmiechnął sie szeroko.
-Jak tam nasza księżniczka?-poglaskal moj brzuch.
-Kopie.-zmarszczylam nos.-Jest nieznośna.-jak na zawołanie malutka kopnela mnie w brzuch. Skrzywilam sie a blondyn zasmial.-Czego sie smiejesz?-pstryknelam go w nos.-Gdyby ciebie tak kopnela to byś sie z bólu skulil.-mruknelam i wstalam.
-Przepraszam.-powiedzial rozbawiony i przyciągnął mnie spowrotem na swoje kolana.-Nie denerwuj sie tak.-pocalowal mnie.
-Łatwo ci mowic.-westchnelam.-Jestem juz dawno po terminie a nic sie nie dzieje... Czemu?
-Przeciez byliśmy u lekarza.-pomizial mnie po biodrze.-jesli nic sie nie bedzie działo do tygodnia pojedziemy i wywołają skurcze.-pokiwalam głową.
-Wiem. Ale sie boje. Obiecasz mi ze bedziesz ze mną?
-Jeszcze pytasz?-uśmiechnął sie i pomizial po policzku.-Jasne ze będę.
-Kocham cie Ash.
-Tez cie kocham Liv.-pocalowal mnie a ja ziewnelam mu w usta. Zasmial sie.-A teraz mala, idziemy spac.-podniósł mnie i lekko sie skrzywil. Schowalam twarz w jego ramieniu i udalam ze tego nie widziałam. Wiedzialqm zebylqm ciężka... Gruba. Ugh. Wiedziałam to. Położył mnie delilatnie na łóżku i pocałował w czoło.
-Dobranoc skarbie.-polozyl sie obok i przyciągnął do siebie a ia w.mgnieniu oka zasnelam.
~*~*~*~
Obudzilam sie rano a obok mnie nie spostrzeglam nikogo. Leniwie i wolno wstalam z łóżka i ubralam swoje białe kapcie. Ruszylam powoli na dol uważając zeby sie nie potknac. Zeszlam z ostatniego stopnia i rozejrzalam sie po domu lecz nigdzie nie bylo śladu po Ashtonie. Weszlam do kuchni i ujrzałam na lodówce kremowa kartkę. Odsunelam magnez i chwycilam kartkę dwoma palcami.
"Musze cos załatwić bede późno. Nie martw sie i nie czekaj na mnie. Gdyby sie cos działo dzwon.
Ash xx"Staranne literki. Usmiechnelam sie pod nosem. Uwielbialqm jego pismo. Zgniotlam kartkę i wyrzuciłam ja do kosza. Wróciłam na gore i wzięłam prysznic. Ubralam krótkie, szare, dresowe spodenki i czarna bluzke Asha z logiem jakiegos zespołu. Ponownie zeszlam na dol i odgrzalam sobie wczorajsza pizzę. Zabralam talerz i wdrapqlam sie nieudolnie na blat. Powoli zaczęłam jeść i patrzeć na tarzajacego sie po podłodze karmela. Zasmialam sie pod nosem. Zadzwonił dzwonek do drzwi a ja podskoczylam. Westchnelam i odlozylam talerz. Urwalam listek papierowego recznika i wytarlam palce. Zaskoczyłam i powloklam sie do drzwi. Otworzylam je i spojrzalqm na osobnika w drzwiach. Pierwsze co ujrzalam to szyja. Musialam unieść wyżej głowę zeby zobaczyc twarz Michaela i jego fioletowo niebieskie włosy.
-Co ty tutaj robisz?-zapytałam zaskoczona. Jego wzrok byl utkwiony na moim biuscie a ja zdalam sobie sprawe ze nie ubralam stanika. Szybko zalozylam na nie ręce i zaslonilam jea on jakby wyrwany z transu uniósł wzrok i napotkał swoimi oczami moje. Wybuch śmiechem i przejechał kciukiem po moim nosie nastepnie oblizujac go. Zmarszczylam brwi.
-Hej kocico.-zasmial sie.-Czyzbys jadła pizze?-zaswiecily mu sie oczy. Zasmialam sie.
-Skad wiedziales?-otworzylam szerzej drzwi a on szybko przez nie przeszedł.
-Miałas sos na nosie.-zasmial sie. Usmiechnelam sie i zamknelam drzwi.
-Umm Mikey? Obsłużysz sie? Musze sie... Uhmm ubrać.-zasmial sie.
-Lec.-wszedl do kuchni a ja udalam sie do sypialni. Ubralam brakującą czesc garderoby i poszłam w jego ślady. Stanelam w drzwiach.
-Wiec co tu robisz?
-Odwiedzam przyjaciółkę.-upil kawę i odłożył kubek na blat. Wyciągnął nagle spod bluzki płytę i pomachal nią. -Przynioslem film.-wyszczerzyl sie. Zasmialam sie.
-Nalej mi soku i chodź oglądać.-pokrecilam glowa i weszlam do salonu. Wyciagnelam z barku chipsy i usiadlam na kanapie a juz po chwili siedział kolo mnie moj przyjaciel.
~*~*~*~
Poczlapalam za Micharlem do kuchni.
-Zdecydowanie powinnes ograniczyć spożywanie kawy Miki. Jest 8 p.m a ty pijesz znowu to niszczące serce gowno.-zmarszczylam zirytowana nos. Kolorowowlosy zasmial sie i zalal swoj kubek kawa.
-Nie martw sie kocik nic mi nie bedzie. Umm... To takie uzależnienie.-przylozyl kubek do ust.
-Bede sie martwić bo jestem twoja pieprzona przyja...-jeknelam z bólu i złapałam sie za brzuch. Ugiely mi sie kolana a ja usłyszałam huk i po chwili silne ręce oplotly mnie i uchronily przed upadkiem. Michael upuscil kubek i mnie złapał. Kolejny głośny jęk wydobył sie z mojego gardła a spodnie zrobiły sie mokre. No tak.. Wody... Ugh. Podniósł mnie i szybko ruszył do auta. Delikatnie mnie do niego wsadził i szybko wsiadł. Ruszył z piskiem opon a ja zalkalam. Skurcze byly coraz silniejsze i byly coraz częściej. -Mikey.. Zadzwoń do Asha. On musi przyjechać.-spojrzalam n niego z panika.
-Shhh. Cichutko. Zadzwonie nie martw sie.-uspokajal mnie. Po chwili zaparkowal mnie przed szpitalem i wyciągnął z auta. Pędem ruszył ze mną do środka. Wszystko tak szybko sie działo a ja nie mogłam sie na niczym skupić. Nie wiem w ktorym momecie vbyłam przebrana na sali. Krzyczalam na cale gardło. Bolało mnie juz ono od wrzeszczenia. Chciałam cokolwiek by mniej bolało.
-Cii oddychaj.-Mikey byl caly czas przy mnie i odgarnial mi włosy z twarzy. Trzymql mnie mocno za rękę.
-Ash.-zawylam. Chłopak zacisnął zeby.
-Juz jedzie. Cii skup sie. Oddychaj. Wdech i wydech.-uspokoilam na chwile oddech razem z nim wdychajac i wydychajac powietrze. Nie trwało to długo bo kolejny wrzask wydobył sie z mojego gardła. Nagle usłyszalam wrzaski pielęgniarek i głos Ashtona. Wpadł na salę w rozkopantch włosach i niedopietej koszuli. Przepchnal Michaela.
-Spierdalalaj.-syknal. Kolorowlosy popatrzył na niego z odraza. Kolejny raz wrzasnelam z bólu i chwycilam mocno rękę Ashtona. Nagle wpadły pielęgniarki i ochroniarz.
-Ten pan jest pijany!-powiedziala z oburzeniem. Miala racje. Od Asha bylo czuć alkohol. Miał powiekszone i świecące zrenice. Nie obchodziło mnie to teraz. Chcialam zeby byl blisko mnie. Nagle wszyscy zaczęli sie kłócić jakby zapomnieli o mojej obecnosci.
-Halo! Ja tu kurwa rodze!-wrzasnelam. Wszyscy sie uciszyli i spojrzali na mnie. Moje łzy dalej płynęły a ja dalej oddychalam szybko i nie spokojnie. Ochroniarz z pielęgniarka dali sobie spokój gdy zauważyli jak kurczowo trzymam sie ręki Ashtona. Zabrali Michaela ktory również zaczal sie szarpać ale przestalam na to zwracać uwagi. Chciałam zeby juz kurwa bylo po wszystkim.
****
Yeah robaczki! Został nam jeden rozdział i epilog! Jesli sie dzisiaj postaracie moze dodam kolejny rozdział ^^. Buuziool! :-*
![](https://img.wattpad.com/cover/24201771-288-k741022.jpg)
CZYTASZ
Zmiany
FanfictionAshton i Olivia, przyjaciele od lat. Jak co weekend wychodzą razem na imprezę, niestety oboje piją za dużo. Kończą razem w domu Ashtona kachajac się. Co stanie się gdy alkoholu wpatruje z ich organizmu? Co jeśli Olivia zajdzie z nim w ciążę? Usunie...