Świnia

874 50 7
                                    

-C.co? Żartujesz sobie, prawda?-siedział cicho patrząc na swoje palce.-Cholera jasna Ashton! Powiedz coś!-wrzasnęłam. Co on sobie myśli do cholery?!

-Uspokój się.-wychrypiał.

-No chyba, kurwa, nie! Chyba nie wierzysz tym pizda prawda?-jeszcze w życiu tak nie klnelam jak w tej chwili.

-Li .. Ja.. Ja.

-Ty sobie kpisz prawda?! Powiedz mi do kurwy nędzy ze sobie żartujesz!-co on sobie wyobraża! Ja jebe! Myślałam ze się układa miedzy nami! Ze dążymy do normalnego związku a on co odpierdala do chuja?!-Chyba nie wierzysz tym starym kurwa prawda?!

-Proszę cie uspokój sie.-próbował mnie uspokoić.

-Wypierdalaj!

-Co?-zdziwił sie.

-Wypierdalaj. Z. Tego. Pokoju. Kurwa.-wysyczałam trzymajac sie za brzuch.

-Ale Liv...

-Wyjdź!-patrzył na mnie bałaganie.

-Wyjdź do cholery!-musiałam usiąść było mi słabo. Obraz zaczął sie rozmazywać.

-Olivia! Co sie dzieje?!-podbiegł do mnie.

-Wyjdź.-wychrypiqlam. Musiałam sie położyć. Lzy zaczęły spływać po moich policzkach. Chlopak odpuścił wstał i pokierował się do drzwi. Zatrzyal sie i spojrzał na mnie.

-Chce sie tylko upewnić.-powiedział i wyszedł. Rozplqkalam sie. To bylo za wiele. Za kogo on mnie ma?! Za dziwke, ktora daje wszystkim dupy?! Myslalam ze jest dobrze. Myslalam ze zaczal cos do mnie czuc.. A on co? Moje serce pękało na drobne kawalki. Nie wierzył mi. Sadzi ze lece na jego kase. Ze nie jestem jego przyjaciolka. Boze czemu ja? Co ja takiego zrobilam? Poczułam kopanie i wiercenie sie mojej księżniczki.

-Cicho dziecino.-powiedzalam przez placz.-Nic sie nie dzieje. Tatus sie wyglupia. Kocha cie tak jak mamusia. Cichutko. Bedzie dobrze. Obiecuje.-siedzialam i plakalam. Nie mialam siły. To mnie przeroslo. Serio.

~*~*~*~*~

Minely juz dwa tygodnie, a ja nie odezwalam sie do Asha. Nadal boli mnie to ze mi nie wierzy. Nigdy go nie oklamalam. Nigdy. Nie ma podstaw zeby mi nie wierzyc. Jadlam sniadanie i patrzylam przez okno. Ashton spal. Bylam zmeczona. Nie mualam sily na nic. Moje podkowy pod oczami byly juz tak duze ze moj wyglad straszyl. Maleństwo szalało w moim brzuchu i sprawiało mi taki bol ze czasami az kwiczałam. Nie wychodzilam juz nawet na podwórko. Pogoda o dziwo byla piękna. Zero chmur. Cieple powietrze. Idealnie. Niby wiosna a prawie jak środek lata. Tym lepiej dla mnie. Nie musialam wiazac butow co bylo wyczynem przez brzuch. Nosilam sukienki lub szorty i dlugie bluzki. Ciche kroki oznaczaly ze chlopak wstal i szedl do kuchni.

-Hej.-mruknal. Nie liczyl na odpowiedz z mojej strony. Wiedzial ze nie nastapi.

-Dzisiaj mnie nie ma. Jade do Kuzynki.-oznajmilam cicho pierwszy raz od czasu kiedy oznajmnil mi ze chce zrobic testy na ojcostwo odezwalam sie do niego.

-Umm. Okej. A kiedy wrócisz?

-Jade za chwile wroce pojutrze.

-Okej.-nie chcac dluzej przebywac w jego obecnosci po prostu wyszlam. Spakowalam swoje torby i zeszlam na dół. Ashtona juz nie bylo. Musial wyjsc. Wzielam klucze i skierowalam sie do wyjscia, po drodze ubierajac balerinki. W niecale pol godziny byłam prawie na przystanku kiedymoj telefon zaczal wibrowac.-Hej kuzynko.-odebralam.

-Hej Olli. Boze tak strasznie cie przepraszam ale nie mozesz do mnie przyjechac!

-Jak to?-zmarszczylam brwi.-Cos sie stalo?

-Nie, nie!-zaprzeczyla szybko.-Zapomnialam ze dzisiaj jestem umowiona na urodziny mamy mojego chlopaka. Ne chce jej podpasc. Tak qrdzo cie przepraszam!!-ohh. Cala ona. Zawsze zapomina o najwazniejszych uroczystościach.

-Spokojnie.-zasmialam sie.-Poprostu umowimu sie kiedy indziej.

-Oj dzieki! Myslqlam ze sie wscieknesz.

-To ze jestem e ciazy ne znaczy ze masz nie podchodzic do mnie z kijem.-parsknelam śmiechem.

-Oke okej.-zasmiala sie.-Bede pamietac. To a lece. Zgadamy sie kiedy indziej. Pap!

-Paa.-rozlaczyla sie. Skoro jestem juz prawie na przystanku nie bede sie wracac. Wybralam numer Michaela. On byl moim najlepszym przyjacielem zaraz po Ashtonie. Wiedzialam ze moge zawsze na niego liczyc. Po niecalych dwóch sygnalach odebral.

-Halo.

-Kopyta ci wala.-zasmialam sie.

-O hej Liv. Bardzo śmieszne. Co tam?

-A nic. Jestem a przystanku i zastanawiam sie czy moge do ciebie wpasc na herbate czy cos...

-Jasne ze mozesz. Gdybys mi powiedziala wczesniej przyjecjalbym po ciebie autem! A nie teraz bedziesz sir musiala tluc autobusami.

-Oh Miki nie przesadzaj.

-Nie nazywaj mnie Mikim, brzydulo.

-Hej! Nie jestem wcale taka brzydka!-obronilam sie.

-Jasne jasne. Nech ci bedzie.-dalej sie ze mna draznil.-Jak bedzies dojezdzac to zadzwon. Podjade pod cb na przystanek.

-Okej.

-To czekam pa.

-Pa.

~*~*~*~

Niecała godzinę pozniej bylam juz w samochodzie Michaela. Chlopak wypytal mnie o wszystko. Powiedziałam mu o wszystkim. O tym jak Ashton mni pocalowal, jak rzucil we mnie glosnikami, jak mowil do brzucha i jak powiedział o testach na ojcostwo. Doslownie wszystko. Musialam hamowac go zeby przypadkiem nie pojechał do niego i nie wybil mu zebow. Prawde powiedziawszy Miki nigdy nie lubil Asha. Z wzajemnością oczywiście. Powiedzial ze zawsze moge na niego liczyc i ze mam dzwonic o każdej porze dnia i nocy. Gadaliśmy do wieczora. Chlopak chcial zebym zostala na noc ale odmówiłam. Wole swoje lozko. Odwiózł mnie zatem. Kiedy weszlam do domu cos bylo nie tak. Glosna muzyka grala w calym domu. Butelka po winie lezala na podlodze w kuchni a rzeczy ktire byly na blacie, teraz miały miejsce na podlodze. Sciszylam muzyke i weszlam na gore. Po drodze widzialak rozrzucone ubrania. Co do cholery? Sypialnia Ashtona byla na wpol otwarta. Popchnęłam drzwi, ktore otworzyly sie na oscierz. Obraz, ktory zobaczylam zebral mnir na wymioty.

-O kurwa..-jeknelam. Na lozku siedzial Ashton. Nagi. Na nim okrakiem siedziala naga blondynka z wlosami do dupy. Jej chude idealne cialo ruszalo sie w gore i dol. Jeczala w wlosy chlopaka drapiac go po plecach. Ashton calowal jej piersi. Moje serce jesli jest to mozliwe połamało sie na jeszcze drobniejsze kawaleczki.

-No chyba se jaja robisz!-odezwalam sie.

-Olivia? O kurwa!

---------------------

sry za błędy ale mam lenia i hmmmmm SORKI XDDD. Poprosu omijajcie i ich nie komentujcie ;PP

ZmianyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz