Samantha
- Jesteś gotowy? – krzyknęłam zapinając kolczyki w lustrze.
Tak jak się tego spodziewałam po tym jak wrócił wczoraj do domu nie stawiał oporu, kiedy powiedziałam mu o dzisiejszym przyjęciu. Nawet zachowywał się tak jakby mu się ten pomysł spodobał. Zastanawiałam się co się za tym kryje, ale nic nie przyszło mi do głowy za wyjątkiem tego abym dała spokój tej kobiecie ze zdjęcia.
- Idę – powiedział wychodząc z garderoby zakładając po drodze krawat.
W czarnym smokingu z włosami zaczesanymi na tył głowy wyglądał dokładnie tak samo jak tamtego wieczora, kiedy się poznaliśmy. Nic a nic się nie zmienił. No może za wyjątkiem swojej nieporadności podczas wiązania.
- Pomóc ci? – zapytałam śmiejąc się cicho.
- Dam radę. – wymamrotał szamocząc się z materiałem. – Chyba jednak nie. – westchnął.
- Daj – wyciągnęłam mu z rąk materiał i zaczęłam wszystko od nowa.
Jego zapach przyprawiał mnie o zawrót głowy, ale twardo stałam na swoich czarnych szpilkach od Jimmiego Choo. Nie mogłam zaprzeczyć, że pociągał mnie fizycznie a on odwzajemnił mi się tym samym.
- Przepraszam. – powiedział, kiedy całkowicie skupiłam się na węźle.
- W innej sytuacji to by wystarczyło, ale nie tym razem – pokręciłam głową patrząc na niego spod rzęs. – Każdy z nas w tym układzie coś poświęcał.
- Patrząc na ciebie nic nie poświęciłaś. – odparł z goryczą. – Nie musisz pracować i całe dnie spędzasz wydając pieniądze ojca.
Skrzywiłam się na jego słowa. Nie przypuszczałam, że tak mnie widzi. Jako rozpuszczoną córeczkę tatusia, ale to jego wina, bo nie chciał mnie poznać.
W pierwszych miesiącach małżeństwa naprawdę się starałam abyśmy się dogadali, ale wszystkie moje próby kończyły się fiaskiem. Wiem, że go zraniłam, ale myślałam, że w ten sposób zrobiłam jedną rozsądną rzecz. Znalazłam wyjście z sytuacji, żeby nie czuć się niezręcznie, ale najwidoczniej opacznie zrozumiał moje słowa. Co się stało to się nie odstanie.
- Dziękuję, że powiedziałeś mi co tak naprawdę o mnie myślisz. – skończyłam i ułożyłam jego krawat w linii prostej.
- Sam...
- Lepiej nic już nie mów. Po prostu przetrwajmy to i kolejne przyjęcia a potem każde rozejdzie się w swoją stronę. – po czym dodałam wcale tak nie myśląc. – Nie mogę się doczekać tego dnia.
Podniosłam torebkę z toaletki i schowałam do niej telefon, puder, błyszczyk i tabletki przeciwbólowe których będę potrzebować, aby przetrwać ból głowy jaki zafundują mi kobiety obecne na przyjęciu. Nie rozumiałam, jak można tyle gadać o głupotach co u mnie wywoływało wstręt a je cieszyło.
- Idziesz? – zapytałam, kiedy nie ruszał się z miejsca.
- Tak – spojrzał na mnie przenikliwie, ale nic więcej nie powiedział co mnie niezmiernie cieszyło, bo nie chciałam go teraz słuchać. Miałam nadzieję, że nie zepsuje niczego i wszystko pójdzie tak jak powinno. Nie poświęcając mu więcej uwagi zabrałam szal, który ułożyłam na ramionach i opuściłam sypialnię.
***
- Uśmiechnij się – wycedziłam przez zaciśnięte zęby witając się z ludźmi.
- Nie będę się szczerzył do tych idiotów – wymamrotał trzymając dłoń na mojej talii.
CZYTASZ
#3.Związani umową. Połączeni uczciwością
RomanceSamantha zawsze kierowała się rozumem i rozwagą. Do dnia, kiedy go spotkała. Po wspólnie spędzonej nocy dotarło do niej jak bardzo boi się zakochać. Jednak to już się stało a jedyne co zrobiła to zraniła mężczyznę, który sprawił, że była szczęśliwa...