Rozdział 23

3.5K 288 4
                                    

Richard

Znalazłem jedyne wyjście z sytuacji. Wypadłem z domu jakby się za mną paliło. Jej słowa bolały. „Nie chcę mieć dzieci" – przez te kilka tygodni myślałem, że coś się między nami zmieniło. Że zaczęło jej na mnie zależeć tak jak mi. Chyba się przeliczyłem i oto skutki. Moje złamane serce nie chciało przyjąć do wiadomości tego, że to koniec tych pięknych dni.

Zorientowałem się, że jadę jak wariat w momencie, kiedy o mało co nie wjechałem w hydrant stojący przy chodniku. Opanowałem się w ostatniej chwili przeklinając swoją głupotę.

Myślałem nad swoim małżeństwem i naprawdę nie mogłem zrozumieć, gdzie popełniliśmy błąd. Może te wszystkie chwile czułości nie powinny mieć nawet miejsca, ta przyjaźń, która się między nami narodziła to błąd.

Ale było dziecko, które będziemy razem mieli. Czy byłem złym człowiekiem, jeśli poprzez ciążę chciałem ją przy sobie zatrzymać? Czy raczej powinienem pozwolić jej odejść i pozwolić, żeby zaznała szczęścia?

Zatrzymałem samochód na poboczu odchylając głowę na oparcie fotela. Co miałem teraz ze sobą począć? Jak wrócić do domu? Jak udawać, że ta rozmowa nie miała miejsca?

Światła policyjnego radiowozu sprawiły, że spojrzałem w lusterko. Tuż za mną zatrzymywał się samochód świecący niczym choinka z którego wysiadł policjant mówiąc coś zawzięcie do radia przyczepionego na piersi. Uchyliłem szybę i wyłączyłem samochód wiedząc, że nie będzie to miała pogawędka.

- Dzień dobry. – przywitał się zaglądając przy okazji do środka. – Czy wie pan, że parkowanie w tym miejscu jest niedozwolone?

- Przepraszam.

- Dokumenty proszę. – powiedział stanowczo. Nie pozostało mi nic innego jak wyjąć je z marynarki. Sięgnąłem do piersi, ale zapomniałem, że nie wziąłem jej ze sobą.

- Ja pierdole. – westchnąłem dochodząc do wniosku, że ten dzień może być jeszcze gorszy niż mi się z początku wydawało.

- Coś nie tak? – usłyszałem zirytowany głos policjanta. Nie dziwiłem mu się, bo dostał kompletnego kretyna, który zapomniał dokumentów z domu. Ciekawe, ile takich osób spotkał w całej swojej karierze. Pewnie zbyt wiele, aby je zliczyć.

- Zapomniałem dokumentów. – przyznałem się.

- Zły dzień? – zapytał widząc moją zrezygnowaną minę.

- Dowiedziałem się, że zostanę ojcem. – na samą myśl czułem przyjemny skurcz w sercu. Nie ważne jak bardzo Samantha jest temu przeciwna ja się cieszyłem.

- Gratulacje.

- Niech pan powie to mojej żonie, bo dla niej to koniec świata.

- Przykro mi. – spojrzał za siebie w stronę radiowozu. – Dobra. Niech pan jedzie, ale prosto do domu.

- Tak zrobię. – pokiwałem głową, kiedy mężczyzna zaczął się oddalać.

Włączyłem samochód i ruszyłem w stronę domu. Nie ma co odkładać rozmowy na później, bo i tak kiedyś będziemy musieli porozmawiać. Zwłaszcza kiedy ma pojawić się dziecko.

Samantha

Podnosiłam się z podłodzi dochodząc do wniosku, że to nie pora na załamanie. Było jeszcze wcześnie dlatego umówiłam się na wizytę do ginekologa, a że z moją panią doktor znałam się od kilku dobrych lat zgodziła się przyjąć mnie jak tylko przyjadę.

Nie mogłam jej się pokazać w takim stanie. W przepoconej koszulce i wymiętych spodniach, dlatego szybko wskoczyłam pod prysznic. Wyszykowałem się jak najstaranniej, ale na siniaka na głowie nic nie mogłam poradzić. Udało mi się go jakoś ukryć pod podkładem nie chcąc odpowiadać na niewygodne pytania, które zapewne by na mnie czekały.

#3.Związani umową. Połączeni uczciwościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz