Rozdział 25

3.7K 314 31
                                    

Macie ode mnie bonusik ;)

Co wy na to żeby co godzinę pojawiał się rozdział.

W taki sposób dostaniecie całość do jutra 😁😁


Samantha

Kto by przypuszczał, że będę siedzieć w parku i zastanawiać się nad sensem życia. Uparcie od kilku godzin ignorowałam telefony Richarda i jego wiadomości, gdzie jestem. Po raz kolejny odrzuciłam połączenie zirytowana, że przerywa mi tą piękną chwilę.

Jakieś kilka minut temu dostałam też wiadomość z wynikami badań. Szybko poszło, ale jak widać pieniądze robią swoje i wleciałam na początek kolejki. Nie powiem ucieszyłam się chociaż wiedziałam jakie one będą jednak dodatkowe potwierdzenie w postaci badań jeszcze bardziej mnie uspokoiło.

Z budki niedaleko kupiłam sobie wielkie opakowanie soku, paczkę chipsów, kilka batonów czekoladowych i masę przeróżnych słodyczy. Potrzebowałam się objeść, żeby zapomnieć chociaż na chwilę o problemach. Wzięłam i otworzyłam czwarty z kolei batonik i wygryzłam się w niego z przyjemnością.

Miałam szczęście siadając na tej ławce, przy której stał kosz na śmieci. Mogłam bez problemu wyrzucić papierki i rozkoszować się tą chwilą. Przymknęłam oczy odchylając się na oparcie z cichym jękiem. Czekolada smakowała obłędnie, kiedy miało się doła.

- Wiedziałem, że cię tu znajdę – otworzyłam oczy i spojrzałam na intruza, który mi przeszkodził. W świetle zachodzącego słońca nie mogłam dostrzec rysów jego twarzy jednak głos rozpoznałabym wszędzie. - Gdzie masz telefon?

Na końcu języka miałam mu powiedzieć, że gdzie miałabym być jak nie tu, ale wolałam po prostu popatrzeć na widok przede mną. Plac zabaw to moje najlepsze wspomnienie z dzieciństwa, dlatego zawsze jak miałam zły dzień przychodziłam właśnie tu.

- Skoro nie odbieram to znaczy, że chcę zostać sama. – wymamrotałam z pełną buzią.

- A co mnie to obchodzi. – Edward usiadł obok podnosząc torbę, w której trzymałam słodycze. Zajrzał do niej i wyciągnął sobie lizaka. – Richard zadzwonił spanikowany, bo nie może się do ciebie dodzwonić.

- Dobrze mu tak. – zaśmiałam się perfidnie.

- Co się stało? – zapytał ignorując mój śmiech.

- Możemy o tym nie rozmawiać. – westchnęłam sięgając po kolejnego batona. - Mamy taki piękny dzień, że szkoda byłoby go zepsuć.

- Unikanie odpowiedzi nie jest dobrym rozwiązaniem.

- Nie unikam odpowiedzi. Chcę tylko w spokoju odpocząć. Czy proszę o zbyt wiele?

- Sam znam cię, odkąd się urodziłaś. Wiem, że jesteś uparta, ale i też masz delikatne wnętrze. Dopóki tego z siebie nie wydusisz nie będziesz mogła spokojnie zasnąć. – ale się mądrował.

- Życie jest do bani. – oparłam głowę o jego bark.

- Coś o tym wiem. – poklepał mnie po dłoni. – Wyrzuć to z siebie maleńka.

- Kocham go. Tak bardzo go kocham, że to czasami boli. – dotknęłam piersi. – Jak miłość może nam sprawiać ból. Przecież powinna ona nas uskrzydlać a nie sprowadzać na nas cierpienie. Dlaczego tak jest? – spojrzałam na niego z nadzieją, że znajdzie odpowiedź.

- Nikt nie mówił, że miłość jest prosta.

- Nie pomagasz. – chciał żebym powiedziała co myślę to powinien mi to ułatwić a on jeszcze bardziej zamotał mi w głowie. Czasami nie rozumiałam gadki starych ludzi.

#3.Związani umową. Połączeni uczciwościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz