Rozdział 22

4.7K 351 22
                                    

Samantha

Od moich urodzin minął tydzień, w ciągu którego mijaliśmy się z Richardem. Obiecał zabrać mnie na randkę, czyli bieganie, ale ze względu na to, że kampania nabierała rozpędu nie mieliśmy dla siebie czasu. Kiedy on wstawał przed świtem ja dopiero przewracałam się na drugi bok.

Dzisiaj wyjątkowo nie mogłam spać więc wstałam o czwartej w nocy, ubrałam się w ciepłe spodnie, polar i sportowe buty po czym wypadłam z domu jakby się za mną paliło. Lubiłam biegać, ale jakoś nie miałam czasu, aby robić to codziennie. Nawał obowiązków nie pozwalał mi na to, ale może teraz trzeba zacząć wyznaczyć sobie kilka chwil dla siebie.

Moje nogi uderzały równomiernie o podłoże a oddech z początku wolny zaczął przyśpieszać. Zapomniał już jak to jest biec przed siebie, gdzie nie goni nas czas i oddychać pełną piersią.

Nie spodziewałam się, że o tej porze mogę spotkać kogoś na ulicach, ale jak widać nie tylko ja wybrałam się na poranny bieg. Wokół zauważyłam sześć osób biegających samych albo w parach. Mijali mnie z uśmiechami na twarzy więc odpowiadałam tym samym. Nie znali mnie a mówili dzień dobry jak staremu znajomemu.

Zimne podmuchy wiatru rozwiewały mojego kucyka przez co opadł a kilka kosmków wydostało się na zewnątrz. Zatrzymałam się, żeby go poprawić i wtedy po przeciwnej stronie ulicy minął mi samotny biegacz. Jego ruchy wydawały się tak bardzo znajome, że przez chwilę pomyślałam, że to tata. Pokręciłam głową na własną głupotę i popędziłam z powrotem do domu.

- A jeśli? – zadałam sobie to pytanie zatrzymując się na podjeździe domu, gdzie nadal nie paliło się żadne światło. – Nie, to niemożliwe. – parsknęłam krótkim śmiechem.

Zapominając o głupotach weszłam do domu cicho zamykając za sobą drzwi. Byłam niezwykle zmęczona, ale szczęśliwa.

- Biegałaś? – Richard wyszedł z kuchni z kubkiem kawy w ręce.

- Trochę – przeciągnęłam się czując jak moje plecy protestują na ten nagły ruch. – Chyba przyszła pora więcej się ruszać, bo moje kości się zastały.

- Nie widziałem tego w nocy. – poruszył sugestywnie brwiami.

Na samo wspomnienie tego co wyprawialiśmy aż poczułam skurcz w podbrzuszu. Właściwie to co robił mój mąż, który wziął sobie za punkt honoru sprawić, aby moje urodziny były niezapomniane.

- Było magicznie. – westchnęłam.

- Możemy to powtórzyć. – odstawił kubek na komodę i zaczął rozwiązywać krawat.

- Nie ma mowy. – przerwałam mu. – Wychodzisz za chwilę do pracy, gdzie czeka cię wiele pracy.

- A muszę? – zapytał niepocieszony.

Jednak to prawda co powiedziała Alessandra tamtego wieczoru. Mój mąż nie chciał wychodzić z domu, bo ja w nim byłam. Ta myśl niezmiernie mnie ucieszyła, bo może chociaż trochę mu na mnie zależało.

Postanowiłam wyłożyć kawę na ławę i powiedzieć co tak naprawdę myślę. Tyle miesięcy się ukrywałam a może i on też czuł to samo co ja. Może zostanę zraniona, ale przynajmniej nikt mi nie powie, że nie próbowałam.

- Richardzie może... - zaczęłam z mocno bijącym sercem. Dłonie zaczęły mi się pocić z nerwów a ja nigdy niczego się nie bałam. No chyba że ktoś, czyli mój mąż, którego skrycie kochałam od wielu miesięcy zdepcze te uczucia jak zwykły paproch.

Spojrzał na mnie tym swoim szczęśliwym wzrokiem, kiedy rozdzwonił się jego telefon, który sprawił, że stchórzyłam.

- Tak? – zapytał wyciągając jednocześnie telefon z kieszeni spodni.

#3.Związani umową. Połączeni uczciwościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz