Rozdział 7

4.9K 346 32
                                    

Richard

Spodziewałbym się wszystkiego, ale nie tego, że moja żona i siostra które się nienawidzą wejdą z uśmiechami na twarzy do domu. Dwie kobiety, które darzyłem silnymi uczuciami i które nienawidziły się od pierwszej chwili.

- Cześć – powiedziała moja siostra podchodząc i przytulając się do mnie.

Było to na tyle dziwne, że mnie to zaniepokoiło. Z reguły robiła tak kiedy coś przeskrobała i chciała mnie swoimi uściskami udobruchać.

- Co zrobiłaś? – zapytałem obejmując ją, żeby mi się nie wymknęła. Wymamrotała coś niezrozumiale w moja koszulę czego nie można było nazwać słowami. – Podnieś głowę i mów normlanie.

- Nie gniewaj się – spojrzała na mnie skruszona. – Chcę zmienić kierunek studiów.

- Rozumiem – powiedziałem powoli to jedno słowa zastanawiając się, dlaczego teraz. – Dlaczego teraz?

- Nie lubię ich – wzruszyła ramionami.

- To czemu nie powiedziałaś tego wcześniej. Zmarnowałaś tyle miesięcy nauki na coś co cię nie interesuje. Dlaczego?

Przecież odkąd poszła do szkoły miała określony cel jak będzie wyglądać jej przyszłość. Mówiłem i prosiłem, aby się wstrzymała, bo może kiedyś się jej odmieni, ale nie chciała słuchać. Mógłbym powiedzieć, że miałem wtedy rację, ale po co. To moja siostra i jedyne co mogę zrobić to wspierać jej decyzje jakie by one nie były.

- Myślałam, że tego chcesz. – spojrzała na mnie a to co poczułem nie spodobało mi się. Nie chciałem, żeby robiła coś tylko dlatego że ja bym tak zrobił.

- Masz nie myśleć nad tym czego ja chcę a czego ty chcesz – westchnąłem nie rozumiejąc jej młodzieńczego rozumowania. Opiekowanie się nią nie było takie łatwe jak mi się na początku wydawało. Rodzice zmarli, kiedy Alessandra miała czternaście lat więc akurat wtedy zaczął się okres buntu.

- Nie chciałam cię zawieść. – powiedziała cicho.

- Nigdy tego nie zrobisz. Nie ważne co zrobisz i co powiesz zawsze będę stał po twojej stronie. – zapewniłem ją.

- Czyli się zgadzasz? – zapytała z nadzieją.

- Co tylko chcesz.

- Myślałam, że pójdzie trudniej – wyswobodziła się z moich ramion. – Dzięki Sam. – rzuciła i nie oglądając się za siebie zniknęła na schodach.

- Ale... - nie dała mi nawet dokończyć. Nie wiedziałem co dokładnie planowała. Czy zrobi sobie przerwę i potem zacznie studia od nowa? Czy wybrała kierunek, a jeśli tak to jaki? Czy chce studiować tutaj czy gdzieś indziej.

- Zniosłeś to bardzo dobrze – stwierdziła Samantha podchodząc do mnie. Od dotyku jej dłoni na mojej piersi zeszło ze mnie całe napięcie.

- Powiedziała ci? – zdziwiłem się.

- W końcu zaczęłyśmy się dogadywać.

- Zauważałem.

- Wątpiłeś?

- No raczej – przyciągnąłem ją do siebie. – Odkąd się wprowadziłaś dogryzałyście sobie jak najgorsi wrogowie, a kiedy chodziłem udawałyście, że nic się nie dzieje.

- Czekaj? – odepchnęła mnie, kiedy chciałem skosztować tych słodkich ust. Jej mina wskazywała na to, że była wściekłą. – Czyli wiedziałeś, że się nie znosimy, ale nic nie powiedziałeś.

- A po co?

- Może po to żebyśmy nie musiały się męczyć z tym co i kiedy powiemy o tej drugiej w twojej obecności.

#3.Związani umową. Połączeni uczciwościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz