Richard
Zabrałem Samanthę na obiad niedaleko tak żeby wrócić jak najszybciej. Niewielka knajpka mieszcząca się na rogu ulicy może nie była miejsce, gdzie chciałbym zabrać żonę, ale na tą chwilę musiała wystarczyć. Weszliśmy do środka a znalezienie wolnego miejsca nie było takie trudne. Połowa stolików była pusta i dzięki temu od razu mogliśmy zająć miejsca.
- Na co masz ochotę? – zapytałem wyciągając rękę, po kartę którą podała nam kelnerka momentalnie znajdując się przy naszym stoliku.
- Zjem wszystko co tylko uda im się na szybko zrobić. – nawet nie rzuciła okiem na kartę dań.
- To może jakiś makaron? – zaproponowałem.
- Może być. – pokiwała energicznie głową rozsiadając się na dobre.
Przejrzałem szybko całą listę dań i w końcu wybrałem makaron ze szpinakiem i suszonymi pomidorami. Do tego czarna kawa dla mnie i karmelowe latte dla Samanthy. Oddałem kobiecie kartę, która oznajmiła, że za kilkanaście minut poda zamówione przez nas jedzenie.
- Wiesz, że to pierwszy raz, gdzie wychodzimy razem na miasto. - rzuciła nonszalancko.
- Powinienem częściej gdzieś cię zabierać. – spojrzałem na nią zawstydzony, że wypominała mi tak prozaiczną rzecz jaka powinna być dla mnie naturalna.
Obrączka na palcu dodatkowo szydziła ze mnie, że jestem tak beznadziejnym mężem. Nie ważne w jakich okolicznościach się pobraliśmy jedno było pewne. Nie powinienem traktować jej jak powietrza tylko dlatego że złamała mi serce. Miała prawo do własnego zdania i jeśli ona do mnie nic nie czuła nie mogłem jej do niczego zmuszać.
Co nie znaczy, że nie mogłem tego zmienić. Patrząc na nią każdego dnia czułem ogromną radość, że jest moją żoną chociaż nie pokazywałem jej tego a bardziej ignorowałem i udawałem, że nic dla mnie nie znaczy. Kosztowało mnie to wiele wysiłku, ale nie mogłem tak dalej. Skoro do tej pory nic się między nami nie zmieniło przyszła pora na zmianę taktyki na inną.
Od dzisiaj będę się starał z całych sił, aby zobaczyła we mnie mężczyznę, który da jej szczęście. Jeśli będzie trzeba otworzę się przed nią mając nadzieję, że nie zniszczy mnie doszczętnie i nie rozwali ponownie mojego serca jak tamtej nocy wiele miesięcy temu, bo po raz kolejny bym tego nie zniósł.
- Będzie mi bardzo miło spędzić z tobą więcej czasu. – powiedziała posyłając mi niewielki uśmiech.
Ten piękny uśmiech, który sprawiał, że czułem ciepło w całym ciele i to nie za sprawą pożądania. Miała w sobie coś takiego, że od razu czułem się lepiej na duchu i co sprawiało, że dzień stawał się o wiele lepszy.
- Co powiesz na to, żeby pójść pobiegać? – zaproponowałem nieporadnie.
- Pobiegać?
- Wiem to głupie. – chrząknąłem czując, że robię z siebie debila.
- Wcale nie. – zaprzeczyła potrząsając głową. – Z chęcią pójdę z tobą pobiegać i może nawet cię zaskoczę moją dobrą kondycją. – poruszyła sugestywnie brwiami. Czy to naprawdę ta sama Samantha którą znam? Czy została podmieniona i to nie ona?
Bo jak wyjaśnić to, że zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni i zaczęła ze mną normalnie rozmawiać. Wiedziałem, że powiedzenie prawdy może człowieka zmienić, ale że aż tak? Gdybym to wiedział zrobiłbym to o wiele wcześniej.
CZYTASZ
#3.Związani umową. Połączeni uczciwością
RomanceSamantha zawsze kierowała się rozumem i rozwagą. Do dnia, kiedy go spotkała. Po wspólnie spędzonej nocy dotarło do niej jak bardzo boi się zakochać. Jednak to już się stało a jedyne co zrobiła to zraniła mężczyznę, który sprawił, że była szczęśliwa...