Rozdział 3

3.9K 303 17
                                    

Samantha

Przekraczając próg szpitala czułam się tutaj jak w domu co może niektórych dziwiło. Przez chore serce Mayi byłam częstym gościem w tym miejscu, ale to tylko sprawiło, że polubiłam je. W bólu i cierpieniu odnalazłam swoje własne szczęście. Niosłam pomoc tym którzy sami nie dawali sobie rady. Wspierałam ich jak najmocniej mogłam.

W tym miejscu nie musiałam udawać kogoś kim nie jestem, dlatego każdy kto widział mnie w zwykłej białej koszulce, wytartych jeansach i znoszonych trampach nie był zdziwiony. Nawet to, że spięłam włosy w luźnego koka na czubku głowy z twarzą bez grama makijażu. Czułam się sobą a to za sprawą kobiet siedzących na końcu korytarza w małej sali.

- Cześć dziewczyny - przywitałam się z nimi ustawiając karton pełen przyborów do makijażu na stole.

Odpowiedziało mi głośne „cześć" na co na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Podczas pierwszego spotkania, kiedy zawędrowałam tu przez pomyłkę nie zostałam miło przywitana, ale co się dziwić. Wparowałam do środka jak pani z wielkiego domu i jeszcze nie przeprosiłam, ale to tylko dlatego że byłam zaaferowana tym, że Maya wylądowała w szpitalu co doprowadziło do tej dziwnej pomyłki.

Potem nie mogłam się oprzeć, aby nie przyjść jeszcze raz i tak zaczęłam być tu stałym gościem. Większość kobiet nie była nastawiona do mnie przyjaźnie, ale starłam się dawać z siebie wszystko. To właśnie Emma jako pierwsza wyciągnęła do mnie pomocną dłoń widząc moje starania.

- Jak się dzisiaj czujesz? - usiadłam obok i bezwiednie wzięłam ją za rękę. Jej blada cera sprawiła, że poczułam skurcz żołądku co zwiastowało tylko to, że nie było dobrze.

- Lekarz powiedział, że jest dobrze, ale wiesz - pomachała ręką, do której przytwierdzona była kroplówka. - Chemia mnie wykańcza, ale to ostania dawka. - uśmiechnęła się zmęczona.

Emma starała się podnieść mnie na duchu, ale to ona miała raka piersi. Wiedziałam jak bardzo ta wiadomość ją zszokowała, zwłaszcza że od zawsze chciała mieć dzieci a po chemioterapia istnieje możliwość, że posiadanie ich staje się znacznie trudniejsze a czasami wręcz niemożliwe.

- To chyba dobrze.

- Bardzo i tylko muszę powiedzieć o tym mojemu Toddowi.

- Jeszcze mu nie powiedziałaś? - oburzyłam się. - To trzeba świętować.

- Chciałam żebyś jako pierwsza wiedziała - uścisnęła moją dłoń. - Byłaś ze mną praktycznie od początku i tylko dzięki tobie się nie poddałam. Walczyłaś o mnie, kiedy sama tego nie chciałam.

- Kochana wiesz, że jesteś tu tylko dzięki własnej sile. Nie dzięki mnie, Toddowi czy lekarzom. Jesteś niezwykle silna i widzę to w każdym naszym spotkaniu.

- Chcę żebyś mnie umalowała - wyszeptała. - Todd ma wpaść za godzinkę, bo ma przerwę.

- Nie ma problemu. Jak tylko cię zobaczy padnie z zachwytu - mrugnęłam do niej.

Przysunęłam stolik w naszą stronę i zaczęłam wyciągać z kartonu nowe kosmetyki. Dzięki swoim znajomościom, które udało mi się przez te lata nawiązać skontaktowałam z firmą produkującą kosmetyki w stu procentach z naturalnych składników. Przeznaczyli niewielką ilość, ale jak dla mnie wystarczającą na cele dobroczynne. A jak wykorzystywałam je tak jak potrafiłam najlepiej.

Zaczęłam pracować wolno, ale metodycznie. Nałożyłam najpierw podkład, aby zamaskować pobladłą i zmęczoną od chemii skórę.

- Widziałam artykuł w gazecie - powiedziała po dłuższej chwili. - Czy wszystko dobrze?

#3.Związani umową. Połączeni uczciwościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz