Rozdział 12

4.6K 325 11
                                    

Samantha

Na samą myśl o sesji zdjęciowej miałam ochotę zwymiotować. Takie jawne okazywanie sobie uczuć dla obcych ludzi sprawiało, że chciałam się wycofać. Tylko jedna rzecz trzymała mnie przy obranym wcześniej kierunku. Chęć ratowania rodzinnej firmy będącej dla nas wszystkim.

- Gotowa? – w przebieralni pojawił się Richard.

Zapatrzyłam się na niego w lustrze. Nie spodziewałam się, że tak bardzo zaprze mi dech w piersi. Ubrany został w białą koszulę, czarne spodnie i zwykłe czarne adidasy. Nie to jednak sprawiało, że stał się jeszcze bardziej pociągający. Wszystko za sprawą białego fartucha laboratoryjnego podobnego do lekarskiego który nosił będąc w pracy.

- Czemu jesteś spokojniejszy ode mnie? – zapytałam, kiedy zebrałam szczękę z podłogi.

- Nie wiem. – wzruszył ramionami. – Może dlatego że to zwykła sesja.

- Nie dla mnie. – przeczesałam włosy rękami, które wystylizowane były na niewielkie fale. Nie powinnam tego robić, bo tylko zniszczę pracę fryzjerki, dlatego szybko odsunęłam od nich dłonie.

Nie była to dla mnie komfortowa sytuacja. Zostałam przebrana w białą sukienkę z rękawami do samych nadgarstków. Wyglądem przypomniała sweter sięgający mi do łydek i opinające moje ciało niczym skóra. Idealnie pasowałam do Richarda.

- O matko. – zaśmiał się zaskoczony. – Samantha La Rosa odczuwa strach.

- To nie jest śmieszne.

- Chodź tutaj. – przyciągnął mnie do siebie. – Pamiętaj, że to tylko zdjęcia i nic więcej. Wystarczy, że powiesz stop a to przerwiemy.

- Chciałabym tak powiedzieć, ale kampania jest gotowa. – przypomniałam mu. – Nie możemy zawieść tych ludzi.

Nie możemy zawieść też moich sióstr, które jak tylko dowiedziały się, gdzie będziemy czekały niecierpliwie na efekt pracy wielu ludzi. Przecież to tylko zwykłe zdjęcia. – pomyślałam obejmując go dłońmi w pasie. Wdychałam zapach jego perfum które pomagały mi się uspokoić i koiły rozdygotane nerwy.

- Rozumiem. – wyszeptał w moje włosy. – W takim razie chodźmy.

- Obiecaj mi tylko jedno. – wzięłam go za dłoń. – Będziemy się świetnie bawić.

- To na pewno. – poruszył sugestywnie brwiami.

- Przestań być zbereźny.

- Nie wiem o czym myślałaś, ale ja tylko o tym, żeby dobrze wyjść na zdjęciach. – przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał mi do ucha. – Zbereźnica.

Ruszyliśmy w kierunku czekającego na nas fotografa, który, kiedy tylko nas zauważył sięgnął po aparat. Wszystko było już gotowe do zdjęć, ale brakowało tylko nas.

- Richardzie jesteśmy w miejscu publicznym. – pacnęłam go w pierś czując na sobie wzrok kilkudziesięciu osób biorących udział w sesji zdjęciowej.

- No i co? Niech sobie popatrzą. – złapał mnie ostentacyjnie za pośladek prowadząc do fotografa.

Podobał mi się w takim wydaniu. Nie udawał a jawnie okazywał swoje uczucia i to przed ludźmi. Uwielbiałam to jak się starał i pokazywał mi jak może wyglądać prawdziwy związek. Ale z drugiej strony czułam zawód, że to tylko do czasu aż wszystko się ułoży.

Podeszliśmy do mężczyzny, który czekał z gotowym sprzętem. Dokładnie wytłumaczył nam jak ma to wyglądać i jak powinniśmy się ustawić.

Złapałam Richarda za dłoń i poprowadziłam w stronę ścianki, na której w tle był ciemny beż. Dosłownie wszystko było w odcieniu bieli, złamanej bieli czy brudnej bieli. Nie wiem po co to wszystko tak do siebie podobne, ale to nie ja byłam specem od marketingu. Najwyraźniej coś takiego się właśnie sprzedawało.

#3.Związani umową. Połączeni uczciwościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz