Rozdział 6

3.9K 297 3
                                    

Richard

Wiem, że to co robiłem może było nieodpowiedzialne, ale musiałem porozmywać z Rosalind ostatni raz i wszystko sobie wyjaśnić. Zadzwoniłem więc do niej z prośbą o spotkanie w kawiarni, w której zawsze się w przeszłości spotykaliśmy. Aż dziwne, że jeszcze stała po tylu latach, ale najwyraźniej interes prosperował dobrze.

Zająłem miejsce na samym końcu sali tuż obok wielkiego fikusa, który idealnie zasłaniał cały stolik przed innymi gośćmi lokalu. Spojrzałem na zegarek i dotarło do mnie, że Rosalind już powinna tutaj być. Zerknąłem więc na telefon czy czasem nie odwołała spotkania, ale nie miałem żadnej nieodebranej wiadomości, tak więc przyszło mi tylko czekać.

Zastanawiałem się czy Samantha doszła do siebie po wczorajszym przyjęciu, na którym troszeczkę zaszalała i przesadziła. Co jak co, ale można jej było przyznać, że była wtedy niezwykle urocza z błyszczącymi od alkoholu oczami i uśmiechem, który sprawiał, że przywiązywałem się do niej coraz bardziej.

Kiedy myślałem nad tym co czułem do Rosalind a moje obecne uczucia do Samanthy nie było czego porównywać. Przy tej pierwszej dopiero zaczynałem rozumieć co to znaczy kochać i troszczyć się o kogoś. Nie walczyłem jednak o ten związek może wiedząc w głębi siebie, że i tak nic by z tego nie było. Natomiast przy Sam było zupełnie i inaczej. Wystarczył mi jeden rzut oka, aby wiedzieć, że to ta jedyna chociaż ona nie odwzajemniała tego uczucia. Nikt przecież nie powiedział, że miłość to droga przez kwiatki i polanę, na której wszystko idzie po naszej myśli i układa się idealnie.

- Witaj Richie. – jej aksamitny i cichy głos wyrwał mnie z zamyślenia. W dodatku to zdrobnienie powinno przywołać dobre wspomnienia a sprawiło tylko że się skrzywiłem. Kolejna rzecz, która nas dzieliła. Nienawidziłem, kiedy tak do mnie mówiła, ale pozawalałem na to wiedząc, że to jej sprawia przyjemność.

- Witaj. – poniosłem się z miejsca i wysunąłem dla niej krzesło, które po chwili zajęła.

- Nie spodziewałam się, że będziesz chciał się spotkać po tym co się wydarzyło. – miała na myśli artykuł w gazecie.

- Nasze ostatnie spotkanie sprawiło, że zacząłem o nas myśleć. Nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego tak jak było trzeba. – zająłem swoje miejsce.

Po ukazaniu się artykułu zacząłem myśleć o swoim życiu i jak ono miałoby wyglądać za kilka lat. Czy miałbym dziecko a może dzieci? Czy byłbym nadal z Samanthą czy odeszłaby ode mnie. Tak, ona by odeszła, bo ja nie mogłem sobie wyobrazić, że robię to sam? Tyle pytań a nie znałem na nie odpowiedzi. Wiedziałem jedno, że Rosalind i ja to przeszłość, ale należało wyjaśnić sobie wszystko i ruszyć dalej.

- Liczyłam na to, że jest może resztka nadziei na to, że będziesz chciał odejść od żony, ale to już zdecydowałeś prawda? – spojrzała na mnie przenikliwie.

- Nie było o czym decydować. – odparłem bez zająknięcia. – Wiesz dobrze jak ja, że to niemiałoby przyszłości.

- Skąd wiesz, skoro nawet nie spróbowaliśmy? – nie dawała za wygraną.

- Bo gdyby to było takie prosto do nie odpuścilibyśmy tak łatwo. – oznajmiłem.

Podeszła do nas kelnerka, dlatego przerwaliśmy rozmowę i zamówiliśmy po kawie. Na nic więcej nie miałem czasu a nawet nie chciałem dłużej zostawać, w razie, gdyby znowu ktoś zrobił nam zdjęcia. O mnie mogli pisać co chcieli, ale Samantha nie powinna być w to wciągana. Kiedy kobieta po chwili przyniosła nam nasze zamówienie przez dłuższą chwilę siedzieliśmy patrząc na siebie bez słowa.

- Co u ciebie słychać? – zapytałem zmieniając temat i ton naszej rozmowy na bardziej neutralny.

- Wiele się wydarzyło. – posłała mi uśmiech, który dawniej działał na mnie kojąco, ale teraz nie poczułem nic. Jakbyśmy byli zupełnie obcymi dla siebie ludźmi. – Skończyłam w końcu pedagogikę a nie finanse jak zamierzałam.

#3.Związani umową. Połączeni uczciwościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz