7- HOBBY HORSE

755 33 7
                                    

CHARLES

Przymknąłem oczy, odliczając w głowie do dziesięciu. Ten dzień zaczął się dobrze, a przejażdżka saniami z Ellie bardzo poprawiła mi humor, pozwalając tym samym całkowicie się odprężyć, więc nie miałem zamiaru go sobie psuć.
I zdecydowanie nie przez głupie zachcianki mojej matki.

- Co ona tu, kurwa, robi?- wysyczałem, z trudem utrzymując panowanie nad sobą. Bo prawda jest taka, że miałem ochotę wstać i rozpierdolić wszystko co tylko by się natrafiło.

- Po pierwsze, uważaj na słowa, ci nie przystoi używać wulgaryzmów.- Pouczyła mnie tym swoim standardowym, spokojnym głosem, na co ja przewróciłam oczami, prychając.

- Ponawiam pytanie. Co. Ona. Tu. Robi.- Zaakcentowałem każde słowo, by ukazać swoje wkurwienie.

Kiedy tylko dzisiaj wszedłem do sali, w której jemy posiłki i ujrzałem tam Clarissę, myślałem, że mam zwidy. Dopiero później, gdy ona do mnie podeszła, zdałem sobie sprawę z tego, że ona faktycznie tu jest. Że przyleciała. A ja nie miałem pojęcia po co, bo nie miała do kogo wracać.
Nie było już dawnego mnie. Zmieniłem się i postanowiłem dołożyć wszelkich starań, by wyraźnie dać jej do zrozumienia, że nie ma na co liczyć.

- Uspokój się.- Nakazała, co w tej sytuacji było wyjątkowo trudne. Jak miałem zachować spokój?!- Jakiś czas temu napisała do mnie list.- Zaczęła, upijając łyk herbaty z porcelanowej filiżanki.

Zacisnąłem szczęki, wpatrując się tępo w jeden punkt na ścianie. Z racji tego, że siedziałem, łokcie ustawiłem na kolanach, splatając palce dłoni ze sobą, po czym ułożyłem na nich podbródek. Starałem się pozostawać opanowanym.

- Doszły do niej wieści o śmierci Josepha i pytała, jak sobie z tym wszystkim radzisz.

Gówno prawda.
Jeśli czegoś mogłem się od niej nauczyć to tego, by nigdy nie wierzyć w jej dobre intencje. Nie po tym, co zrobiła.

- Postanowiłam, że rozsądnym posunięciem będzie zaproszenie jej tutaj.- Wyznała, odkładając filiżankę na szklany stolik ze złotymi zdobieniami, stojący przy fotelu, na którym siedziała. Założyła nogę na nogę, czekając na jakąkolwiek reakcję z mojej strony.

- Rozsądnym?! Czy ty wiesz co, do cholery, znaczy słowo rozsądny?!- Podniosłem się ze swojego miejsca, czując jak mój gniew z każdą chwilą narasta.

- Charlesie, nie zwracaj się do mnie tym tonem.- Upomniała szatynka, ale ja miałem to gdzieś.

Nie potrafiłem pozostawać spokojny, podczas gdy moja matka postanowiła sprowadzić do pałacu Clarissę De Matteis- moją byłą dziewczynę. Jedyną dziewczynę, którą szczerze pokochałem.

Doskonale wiedziała, jak nasze rozstanie na mnie wpłynęło. Nie przeżywałem tego najlepiej, a wręcz przeciwnie. Wspominam to jako najgorszy okres mojego życia, nie licząc śmierci ojca. A i tak stwierdziła, że dobrze mi zrobi jej powrót.
Jak można być aż tak głupim?!

- Ma się wynieść.- Oznajmiłem, podchodząc do drzwi, by jak najszybciej zakończyć tą dyskusję.

Nie miałem zamiaru dłużej jej prowadzić, musiałem dać jakoś upust emocjom, a był na to tylko jeden sposób, który za każdym razem działał i pozwalał mi przywrócić trzeźwość umysłu oraz racjonalne myślenie.

Will the prince be mine? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz