16- PARK ROZRYWKI

778 38 7
                                    

CHARLES

Od naszego pocałunku minęło kilka nieznośnie długich godzin, a ja nie mogę przestać myśleć o jej ustach. O tym jak miękkie i słodkie były. Może i zachowywałem się jak napalony nastolatek, ale ta przeklęta dziewczyna była moim narkotykiem, od którego uzależniłem się do tego stopnia, że kiedy tylko nie było jej w pobliżu mnie, odchodziłem od zmysłów. A ten pocałunek w kuchni sprawił, że pragnąłem jej jeszcze mocniej niż dotychczas.

Otrząsnąłem się z niepożądanych myśli, ostatni raz spojrzałem w lustro. Poprawiłem czarny krawat, który nieco mnie uwierał, a następnie wypuściłem drżący oddech. Czekały mnie długie godziny rozmawiania o interesach ze sztywnymi gośćmi, a prawda jest taka, że zależało mi jedynie na wymianie zdań z Christopherem Sparkiem, ponieważ obiecał, że jakoś pomoże mi rozwiązać zagadkę z utratą pieniędzy. Ta sprawa niezwłocznie krążyła mi po głowie i nawet chwile spędzone z Ellie na oglądaniu filmów świątecznych i opowiadaniu przez nią głupich żartów nie były w stanie tego naprawić.

– Kochanie, jesteś gotowy?– Clarissa weszła do mojej garderoby.

Miała na sobie długą, opinającą jej wysportowaną figurę, suknię w kolorze burgundu. Na stopy wsunęła czarne szpilki, przez które była prawie tego samego wzrostu co ja.

Skinąłem głową, ostatni raz przeczesując włosy palcami. Odwróciłem się w jej stronę i w momencie, kiedy miała idealny widok na moją twarz, wybałuszyła oczy.

– Co się stało z twoim zarostem?– spytała zaskoczona.

Wczoraj podczas maratonu filmowego, Ellie stwierdziła, że powinienem zgolić brodę, bo przez nią wyglądam jakbym był po trzydziestce. Wiedziałem, że mówiła to w żartach, lecz... i tak zgoliłem tą brodę. Stwierdziłem, że może faktycznie lepiej mi bez niej.

– Zgoliłem.– Wzruszyłem ramionami, podając jej ramię, by mogła je chwycić.

Czy to dziwne, że czułem się tak, jakbym zdradzał Ellie, choć nawet nie byliśmy razem? Potrząsnąłem głową, chcąc pozbyć się wszelkich myśli dotyczących tej dziewczyny. Miałem dzisiaj wiele zadań do zrobienia i nie mogłem być przez nią rozkojarzony.

Ruszyliśmy na parter do sali, w której miało się odbyć przyjęcie. Wszyscy zaproszeni goście już byli, stojąc w grupkach na marmurowej posadzce z lampką szampana w dłoni. Pod jedną ścianą znajdował się stół z wytwornymi przekąskami. Po równoległej stronie stały okrągłe stoliki, a na samym środku było puste miejsce, mające służyć jako „parkiet". Na nim pary mogły pokołysać się do spokojnej muzyki płynącej z głośników zamontowanych przy suficie, bądź po prostu stać rozmawiając. Chociaż nie wiem, czy określenie „rozmowa" było trafne, gdyż zazwyczaj było to po prostu przechwalanie się swoimi osiągnięciami. Jak byłem młodszy nie potrafiłem zrozumieć czemu bez żadnego skrępowania mówią tak otwarcie o wszystkich dobrach materialnych, którymi się otaczali. Z czasem pojąłem, że tacy ludzie usilnie starali się zagłuszyć głosik w ich głowie przypominający o tym, co musieli zrobić, jak wiele musieli poświęcić, żeby mieć to, co mają. Chcieli przekonać samych siebie, że to było tego warte. Ale czy było? Czy naprawdę ogromny majątek jest dla niektórych na pierwszym miejscu?

Wziąłem głęboki wdech, przybierając odpowiedni wyraz twarzy. Podczas swojego dwudziestoośmioletniego królewskiego życia zdążyłem się przekonać, że jeden mały grymas, a ludzie już tworzą absurdalne plotki, w które niestety inni wierzą.

Rozejrzałem się po twarzach zebranych, nie mogąc pozbyć się myśli jak bardzo chciałbym ujrzeć tylko tą jedną jedyną. Te niebieskie, duże oczy, piegi dodające uroku i miedziane włosy. Miałem delikatne wyrzuty sumienia, że nie byłem przy niej w takim dniu. Z naszej wczorajszej rozmowy wywnioskowałem, że dzisiaj były jej urodziny, a zarazem rocznica śmierci jej matki. Cholernie jej współczułem. Nie mogłem nawet wyobrazić sobie jaki musiała odczuwać ból przez to, że nigdy nie mogła poznać swojej rodzicielki. Ale czymś, co jeszcze bardziej mnie poruszyło były jej słowa o tym, że uważa, że lepiej by było, gdyby jej matka nie wybrała wtedy jej. Te wyznanie sprawiło, że coś we mnie pękło. Jakiś niewidzialny mur, który zbudowałem wokół swojego serca zaczął się sypać, ponieważ wyobraziłem sobie sytuację, w której miałoby jej zabraknąć albo że nigdy miałbym jej nie poznać. Ellie wprowadziła do mojego życia tyle radości, szczęścia i jakiegoś rodzaju beztroski, że nie byłem w stanie zaakceptować tego, że nagle miałoby tego zabraknąć.

Will the prince be mine? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz