19- MOJA KOBIETA

532 40 10
                                    

ELLIE

Wszystkie moje kończyny były zmarznięte. Miałam na sobie jedynie wieczorową suknię, którą założyłam na bankiet. Od tamtej pory jej nie ściągnęłam, bo zwyczajnie nie miałam kiedy. Moje stopy boleśnie dawały o sobie znać, przez szpilki, z którymi również się nie rozstawałam od kilku godzin.

Całe moje ciało się trzęsło. Siedziałam na lodowatej podłodze w kamiennej celi, a w mojej głowie panował istny huragan. Nie wiedziałam ile czasu minęło odkąd policjanci siłą mnie tutaj wrzucili jak szmacianą lalkę, ale od tamtej pory nie poruszyłam się nawet o centymetr.

Najpewniej wyglądałam jak wrak człowieka. Rozmazany od łez makijaż i poplątane od ciągłego wplątywania w nie palców włosy nie dodawały mi uroku, wręcz przeciwnie.

Mijały sekundy, minuty, a może i nawet godziny? Straciłam poczucie czasu, bo jedyne co miałam w głowie to te zielone tęczówki, w których widziałam smutek, żal i... rozczarowanie. A to zabolało mnie najbardziej. Ponieważ czy coś może ranić mocniej niż kiedy osoba, którą kochamy jest nami rozczarowana?

A ja nie zrobiłam niczego złego. Nie miałam pojęcia skąd mieli ten głupi filmik. Nawet ani razu nie przeszło mi przez myśl zrobienie czegoś takiego! Miałam inny cel...

Tak bardzo zatracałam się w myślach, że nie zwracałam uwagi na zimno, które przeszywało każdą komórkę w moim ciele, przez to, że moja odsłonięta skóra na plecach stykała się z mroźną ścianą.

Westchnęłam głęboko, rozglądając się po małym pomieszczeniu. Miało ono maksymalnie pięć metrów kwadratowych, nie więcej. Na suficie wisiała pojedyncza żarówka, która ewidentnie się już przepalała, ponieważ nie oświetlała nawet całej celi. Było tutaj ponuro, ciemno, chłodno i niewygodnie. Marzyłam jedynie o znalezienie się w łóżku pod ciepłą kołdrą z kubkiem kakao z piankami w dłoni. Potrzebowałam towarzystwa, bo im dłużej byłam zamknięta sama w czterech ścianach to dostawałam pierdolca.

Zdążyłam także przypomnieć sobie nazwę leku, który pomógłby Charlesowi. Odkąd powiedział mi, że żadne wcześniejsze lekarstwa, które mu przepisywali, nie działały, szukałam tego odpowiedniego. Artretyzm jest chorobą, która głownie opiera się na leczeniu farmakologicznym, więc nie mogło tak być, że on nie będzie połykał tych cholernych tabletek. Opieranie się wyłącznie na fizjoterapii nie da mu żadnych rezultatów. A jakby połączył ćwiczenia wraz z lekami, mógłby nawet nie odczuć tego, że jest chory. Jeśli nie będzie się odpowiednio leczył, ataki będą pojawiały się coraz częściej, aż w końcu nie będzie zdolny do ruchu! Nie mogę na to pozwolić. Nie mogę pozwolić na to, aby zniszczył sobie życie przez to, że jego wcześniejsi lekarze byli chujowi.

Przechyliłam głowę w lewo, zatrzymując wzrok na kratach. Byłam już tak zmęczona i zrezygnowana, że wszystko było mi jedno. I nagle ujrzałam twarz funkcjonariusza. Otwierał celę, więc podniosłam się z podłogi i niemal od razu się przewróciłam. Nie miałam czucia w nogach od ciągłego siedzenia w tej samej pozycji. Mięśnie mnie rwały, a wysoki obcas niczego nie ułatwiał.

- Proszę za mną.- Nakazał, obdarowując mnie najbardziej pogardliwym spojrzeniem jakie kiedykolwiek widziałam. Równało się ono z tymi posyłanymi w moim kierunku przez Veronikę.

Kiedy skuł mnie w kajdanki, ruszyłam za nim powolnym krokiem. Nie byłam w stanie dotrzymać mu tempa, a jeśli już próbowałam to kończyło się to moim potknięciem. Zgrzytałam zębami, a przez to, że w korytarzu panowała cisza, ten dźwięk roznosił się echem.

- Teraz tak wolno idziesz, ale do królewskiego sejfu to szybko gnałaś.- Prychnął facet przede mną.

Zignorowałam jego złośliwą uwagę z dwóch powodów. Pierwszy: byłam wyczerpana i nie miałam siły na niepotrzebne sprzeczki. Drugi: nie chciałam narobić sobie dodatkowych problemów.

Will the prince be mine? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz