Czułam się tak, jakby życie ze mnie uleciało. Nie byłam w stanie oddychać. W moje płuca boleśnie wbijały się drzazgi za każdym razem, kiedy tylko próbowałam wziąć wdech.
Bałam się spojrzeć na Charlesa, stojącego obok. Wiedziałam, że wtedy kompletnie się załamię. Wiedziałam, że wtedy na moim sercu osiądzie jeszcze cięższy ciężar.
Ale i tak to zrobiłam.
Kątem oka spojrzałam na Braylona, który wyglądał, jakby zobaczył ducha. Oczy miał wielkości monet, a usta lekko rozdziawione. Co chwilę je otwierał, jakby chciał coś powiedzieć, ale po chwili zamykał. Nie potrafił wykrztusić z siebie choćby jednego słowa.
Miałam wrażenie, że był równie zaskoczony co ja, lecz na pewno był to wytwór mojej wyobraźni. Przecież doskonale wiedział.
– Czemu?– wyszeptałam łamliwym głosem. Byłam bliska płaczu, bo chłopak, którego z niewiadomego powodu obdarzyłam zaufaniem i który wspierał mnie po wybuchu tej afery, był jej sprawcą.
Naprawdę zależało mu na tym, żebym została. Specjalnie rozmawiał o tym ze swoją matką. Tylko po co to wszystko było?
Po prostu chciał zniszczyć mi życie? Udawał idealnego, sprawiał, że czułam się w jakiś dziwnie nieokreślony sposób wyjątkowa, a jedynie zależało mu na tym, by patrzeć jak powoli moja psychika zaczyna upadać?
Ale czy poniekąd mi nie chodziło o to samo? O udowodnienie sobie, że jestem zdolna do rozkochania w sobie kogoś, nie zważając na jego uczucia?
Pocieszał mnie, gdy płakałam, ponieważ czułam się jak najgorsze ścierwo, a on w duchu cieszył się z tego, że jego plan działa?
Tylko dlaczego? Przecież niczego złego nie zrobiłam! Jaki miał powód? Dowiedział się o zakładzie? I tak go nie wygrałam, bo skoro mu zależało na zniszczeniu mnie, nie mógł się we mnie zakochać.
– Li...– wyszeptał. Jego głos nie był w żadnym stopniu podobny do tego, który słyszałam codziennie od ostatnich kilku dni.
– Dlaczego, do kurwy?!– wykrzyczałam, nie potrafiąc się już powstrzymać. Moja złość sięgała zenitu. Byłam mieszanką gniewu i smutku, co stanowiło nieco niebezpieczne połączenie.
– Uspokój się, proszę.– Spojrzał na mnie swoimi zielonymi tęczówkami, które dziwne lśniły od emocji, których nie potrafiłam rozpoznać. W tym jednak momencie było to moje najmniejsze zmartwienie.
– Zaplanowałeś to?
Nie odezwał się. Stał w milczeniu, a jego wzrok nie zdradzał zupełnie niczego.
Tyle mi wystarczyło.
Prychnęłam pod nosem, po czym bez słowa go wyminęłam i wyszłam z pomieszczenia. Czułam się jak skończona kretynka.
Mimo, że to ja miałam go w sobie rozkochać, wyszło odwrotnie. To ja zauroczyłam się w nim. Myśl o tym sprawiała mi jakiegoś dziwnego rodzaju ból.
Odwróciłam głowę, licząc, że za mną pobiegnie, wyjaśni mi to, odpowie na nurtujące pytania. Miałam nadzieję, że nie zrobił tego, że to tylko zbieg okoliczności, że...
Ale przecież nadzieja jest matką głupich, prawda?
Na własne oczy zobaczyłam żywy dowód na to, że to on za tym wszystkim stał, że to była jego sprawka. Lecz moje biedne serce, które nieświadomie wpuściło nieodpowiednią osobę, wypiera te myśli z całych sił.
Ja też chciałam.
Tylko, że on stał jak słup w miejscu, w którym go zostawiłam, tępo wpatrując się w moją oddalającą sylwetkę.
CZYTASZ
Will the prince be mine?
Romance„Ty pokazałaś mi życie, którego chciałem doznać" Ellie Rodriguez nie sądziła, że jeden wyjazd na Święta Bożego Narodzenia z przyjaciółmi do małego, uroczego miasteczka może tak wiele zmienić w jej życiu. Kiedy pewnego wieczoru przegrywa zakład, za...