ELLIE
Ja naprawdę chciałam mu powiedzieć. Wiedziałam, że wówczas będzie mi lżej na sercu. Ale jak mogłam to zrobić w momencie, kiedy wszystko to, w co dotychczas wierzył okazało się być jednym wielkim kłamstwem?
Dziś rodzeństwo Braylon spotkała okrutna i bolesna prawda. A ja nie mogłam nic na to poradzić, a jedynie zrobić coś, co odciągnęłoby ich myśli od fałszywych historyjek, którymi byli karmieni.
Na pewno nie poprawiłabym sytuacji wyznaniem, że Charles był wyłącznie zakładem, jednak im dłużej zwlekałam, tym gorzej czułam się sama ze sobą. Już ledwo byłam w stanie spojrzeć sobie w lustro.
Razem z Charlesem staliśmy na balkonie około godzinę. Rozmawialiśmy na błahe tematy, a ja rzucałam nieśmiesznymi żartami, żeby jakoś zająć jego głowę i mi się udało.
Czułam się w pałacu trochę niezręcznie, miałam wrażenie jakbym była tutaj intruzem, ale Braylon powiedział, że mam zostać, więc tak też zrobiłam. Głównie dlatego, że nie chciałam go zostawiać w momencie, gdy potrzebuje największego wsparcia, ale również dlatego, że przecież nie mogę lekceważyć rozkazów przyszłego króla, prawda?
Kiedy zeszliśmy na dół, udaliśmy się do jadalni, aby odbyć kolację. Atmosfera była tak napięta, że można było ją ciąć nożem. Zajęłam miejsce obok Mii, naprzeciwko Clarissy. I dopiero, gdy na nią spojrzałam, przypomniały mi się słowa Veroniki. Wcześniej wypadły mi one całkowicie z głowy, dlatego nie poruszałam tego tematu, ale...
Pierścionek na palcu blondynki się pięknie się mienił w świetle lamp. Przełknęłam gulę w gardle, która się tam wytworzyła na ten widok. Miałam zamiar wytłumaczyć Charlesowi na spokojnie o tym chorym zakładzie i liczyć na jego przebaczenie, lecz... On był już ustawiony, więc może lepiej będzie jak po prostu wraz z nowym rokiem wyjadę z Oldward, pozwalając, aby nasza historia stała się przeszłością, zamkniętym rozdziałem? Byłam głupia, myśląc, że jest dla nas jakaś przyszłość.
Pierścionek zaręczynowy na palcu Clarissy De Matteis skutecznie przekreślał relację moją i Charlesa.
- Data ślubu została już ustalona.- Zaczęła Veronica, jakby czytała mi w myślach.
Zerknęłam kątem oka na Charlesa, któremu ewidentnie zrzedła mina.
- Piątego stycznia!- krzyknęła podekscytowana, a ja przygryzłam wargę, walcząc z piekącymi w oczy łzami.
To za jedenaście dni.
W przeciągu jedenastu dni to coś, co wytworzyło się między mną a Braylonem musi zniknąć. Ja muszę zniknąć z ich życia. I mimo, że w jakiś sposób się na to nastawiałam, w głębi duszy żywiłam nadzieję, że wspólnie znajdziemy jakiś sposób na to, żebyśmy mogli być razem. Bo to, co nas połączyło zdarza się bardzo rzadko. Taka miłość jest jedna na milion.
Spojrzałam na pełny talerz, leżący przede mną. Jakaś pieczeń z puree i szparagami. Normalnie najpewniej zjadłabym całą porcję w przeciągu pięciu minut, ale teraz, kiedy te wszystkie okropne myśli zalały moją głowę, niczym burzowa chmura wisząca nad miastem, nie przełknęłabym choćby kęsa.
- Sala została wybrana przez Clarissę, suknia ślubna również wisi już w garderobie. Załatwienie odpowiedniego smokingu dla ciebie, Charles, jest wyłącznie formalnością. Jeśli będziesz chciał, możesz poprosić Clar, aby doradziła ci w wyborze.
Nie mogłam tego słuchać i udawać obojętnej. Nieważne jak bardzo się starałam, po prostu nie byłam w stanie. Dlatego więc wstałam z krzesła, wymamrotałam ciche przeprosiny i wyszłam z pomieszczenia.
CZYTASZ
Will the prince be mine?
Romance„Ty pokazałaś mi życie, którego chciałem doznać" Ellie Rodriguez nie sądziła, że jeden wyjazd na Święta Bożego Narodzenia z przyjaciółmi do małego, uroczego miasteczka może tak wiele zmienić w jej życiu. Kiedy pewnego wieczoru przegrywa zakład, za...