12- TRUSKAWKI W CZEKOLADZIE

609 35 7
                                    

CHARLES

Co się odjebało.

Nie mam pojęcia jakim cudem na moim telefonie znalazło się to zdjęcie. Kiedy tylko zobaczyłem powód, przez który Ellie cała się spięła, zamurowało mnie. I to do takiego stopnia, że nie byłem w stanie wyjaśnić, że ja nie miałem z tą akcją nic wspólnego, a ta fotografia jakimś magicznym cudem znalazła się w mojej galerii.

Chociaż czy wtedy by mi uwierzyła?

Ta wymówka jest tak niewiarygodna, że nawet pięcioletnie dziecko by mnie wyśmiało, zastanawiając się, czy serio jestem takim idiotą, który tłumaczy się tak tanimi argumentami.

Ocknąłem się dopiero w momencie, gdy Ellie odchodziła. Początkowo chciałem ją zatrzymać, pobiec za nią, zrobić cokolwiek, co sprawiłoby, że by została. Że zostałaby ze mną.

Ale nic nie zrobiłem. Po prostu stałem, nie robiąc nic. I to był cholerny, kurwa, błąd.

– Jak to się zwolniła?– spytałem, próbując zachować spokój, ale było to niesamowicie ciężkie, zważając na to, że zrobiła to z mojego powodu, że mogłem ją zatrzymać, lecz tego nie zrobiłem.

– Zwyczajnie.– Clarissa wzruszyła ramionami, mając tą sytuację totalnie gdzieś, w przeciwieństwie do mnie.

Tak, nie powinienem tak reagować. Fizjoterapeuci zmieniali mi się wielokrotnie, ale za każdym razem nie przejmowałem się tym w żadnym stopniu. Nie przywiązywałem się do nich, traktowałem ich jak zwykłą służbę.

Ale ta cholerna dziewczyna nie była zwykła. Zdecydowanie nie. Miała w sobie coś, co przykuwało uwagę, ale w ten pozytywny sposób. To coś, sprawiało, że nie potrafiłem trzymać się od niej z daleka. Intrygowała mnie do tego stopnia, że kiedy już myślałem, że ją znam, ona ukazywała swoje nowe oblicze, zaskakując mnie tym całkowicie. A ja zechciałem poznać każde jej oblicze, każdą twarz, którą może przybrać. Pragnąłem poznać ją całą. Tak, by mogła stanąć przede mną kompletnie naga, ale w aspekcie psychicznym, mentalnym.

Ale równocześnie zdawałem sobie sprawę, że to niemożliwe. Mam rzekomą narzeczoną, a w styczniu, czyli za dwa tygodnie, mam oficjalnie stać się królem Oldward. Nie było opcji, żeby moje pragnienia mogły się spełnić. Nieważne jak bardzo bym chciał, relacja między mną a Ellie nigdy nie miałaby prawa przerodzić się w coś więcej. Nie w tym świecie. Nie, kiedy ja pochodzę z rodziny królewskiej. Tutejsza tradycja nakazuje, żebym związał się z kimś równym sobie, kimś kto również pochodzi z rodziny królewskiej.

Miałem na to wyjebane w sumie to od zawsze. Nie zważałem na to, kogo poślubię. Miłość była dla mnie poniekąd bzdurą i czymś, przez co są same problemy.

Moje nastawienie zmieniło się, kiedy poznałem Clarissę De Matteis.

Ta dziewczyna była moją pierwszą miłością. Straciłem dla niej głowę i bardzo cieszyłem się z tego, że jest księżniczką, bo to oznaczało, że bez żadnego problemu będziemy mogli wziąć ślub i ułożyć sobie przyszłość. Po raz pierwszy byłem wdzięczny losowi, że chociaż to dla mnie zrobił – że dziewczyna, którą pokochałem, również darzy mnie takimi uczuciami i nic nie stoi nam na przeszkodzie do szczęśliwego zakończenia.

Powinienem był jednak wiedzieć, że życie nie jest piękne. Przekonałem się o tym w chwili, w której Clarissa powiedziała, że lepiej jej się żyje beze mnie, że jestem jej kulą u nogi, że w moim towarzystwie czuje, jakby się dusiła. Usłyszałem te słowa po pieprzonych sześciu latach związku.

Od tych wydarzeń minęło trochę czasu, podczas którego wszystko zaczęło się układać. Nie mogłem jednak oprzeć się wrażeniu, że jakaś iskierka we mnie zgasła wraz z jej odejściem. Jakby zabrała ze sobą również tego radosnego, rzucającego żartami Charlesa. I mimo, że się z niej "wyleczyłem", nie byłem w stanie przywrócić tego dawnego siebie. Stałem się poważniejszy, bardziej surowy i stanowczy. Te cechy zdecydowanie były przydatne, skoro miałem rządzić krajem, ale... brakowało mi tego dawnego siebie, którego mimo wielu prób, nie potrafiłem przywrócić.

Will the prince be mine? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz