13- KRZAK

617 42 25
                                    

Co ja sobie myślałam wybiegając z tej kawiarni i pędząc prosto w stronę zamku?

Odpowiedź jest prosta: nie myślałam.

Nie chodziło tylko o to, że nie mam dobrej kondycji, więc już po przebiegnięciu stu metrów byłam cała zdyszana, choć nie powiem, to również bardzo utwierdziło mnie w przekonaniu, że postąpiłam bezmyślnie.

Drugą rzeczą, przez którą tak stwierdziłam, były zamarznięte kałuże i chodniki. Chyba nie muszę nic więcej mówić, prawda? Każdy może się domyśleć jak skończyło się połączenie mnie – Ellie Rodriguez, biegu oraz zamarzniętych dróg.

Jakimś jednak cudem udało mi się dobiec do pałacu bez rozbicia sobie czaszki i wylądowania na szpitalnym oddziale ratunkowym, co uznawałam za sukces. Powinnam wpisać to w listę swoich osiągnięć, tuż po przeżyciu całego dnia bez ani jednej gleby.

Wchodząc do pałacu, cała zdyszana, zmachana i spocona, nie spotkałam przed bramą Philipa, co nieco mnie zdezorientowało, ponieważ z tego co się orientowałam, on zawsze zajmował to stanowisko. Na jego miejscu stał inny ochroniarz, który nie chciał mnie wpuścić, więc musiałam stać na mrozie i się z nim wykłócać, najpewniej wyglądając jak burak, ponieważ po wysiłku moja twarz zawsze przybierała odcień soczystej czerwieni.

– Nie wpuszczę pani, ponieważ nie ma pani identyfikatora. Nie mam pewności, że nie jest pani psychofanką lub osobą niezrównoważoną psychicznie.

Rozchyliłam z szoku usta, nie potrafiąc wydobyć z siebie żadnego słowa. Zdawałam sobie sprawę, że musieli brać pod uwagę każdą opcję, ponieważ w tym zamku znajdują się najpewniej rzeczy warte miliony, ale mi by to nawet nigdy do głowy nie przyszło!

– Czy wyglądam jak ktoś taki?– spojrzałam na niego, a kiedy zobaczyłam, że już otwierał usta, aby udzielić mi odpowiedzi, powstrzymałam go ruchem ręki.– Dobra, wiesz co? Chyba wolę nie wiedzieć.

– W takim razie proszę opuścić teren pałacu.

– Nie! Nie rozumie pan! Ja jestem fizjoterapeutką!

– Mówiłem już pani, że nie mogę wpuszczać osób z zewnątrz bez żadnego identyfikatora bądź zgody królowej lub króla.– Poinformował, na co ja jęknęłam, czując ogarniającą mnie bezradność.

Poczułam zbierające się pod powiekami łzy. Nie dość, że z Charlesem działo się coś złego, co mogłam wywnioskować po głosie Matildy, to ten gościu właśnie śmiał mi mówić, że przebiegłam taki kawał drogi na nic?

Nie było takiej opcji.

– W porządku.– Odparłam, odwracając się na pięcie nieco za szybko, ponieważ zapomniałam, że nawet tutaj chodniki były pokryte lodem.

Czy przed pałacem królewskim podjazd nie powinien być odśnieżony?

Te pytanie zadałam sobie w głowie w momencie, kiedy poślizgnęłam się, w skutek czego moja twarz prawie zaliczyła bliskie spotkanie z brukiem.

Mówię "prawie", bo silna dłoń zacisnęła się na moim ramieniu, ratując mnie przed upadkiem. Odwróciłam głowę w kierunku osoby, dzięki której moje już i tak obolałe ciało nie dostało kolejnych siniaków do kolekcji, lecz kiedy dostrzegłam, że był to ten ochroniarz, który chwilę wcześniej nie chciał mnie wpuścić, wyrwałam się z jego uścisku, stwierdzając, że nie mam zamiaru mu dziękować.

– Poradziłabym sobie sama.– Fuknęłam, a następnie ruszyłam w nie do końca znanym mi kierunku.

Mój cel był prosty: dostać się do pałacu.

Zachowywałam się jak zdesperowana wariatka, ale czy nie tak zachowują się zakochani ludzie, którzy wiedzą, że ich druga połówka jest w potrzebie?

Will the prince be mine? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz