22- MIŁOŚĆ GORSZA OD SRACZKI

555 36 5
                                    

"Tęsknota za tobą przychodzi falami. Dzisiaj tonę."

Chaotycznie pakowałam wszystko do walizki. Im dłużej przebywałam w tym mieście, tym bardziej się dusiłam. Musiałam złapać pierwszy lepszy samolot do Stanów i raz na zawsze zakończyć ten rozdział. Kiedy wsiądę na pokład, nie będzie już odwrotu. Przypieczętuję nasz koniec. Ale czy nie został on już przypieczętowany przez Charlesa godzinę wcześniej, kiedy przyznał, że mój widok sprawia mu niewyobrażalny ból?

- Polecimy z tobą.- Zaproponowała Hannah, układając dłoń na moim ramieniu.

Zaprzestałam pakowania i skierowałam na nią wzrok. Gdy przyjechałam do domku cała zapłakana, mocno się przeraziły. Wytłumaczyłam im po krótce jak wygląda sytuacja, a one poczuły ogromne wyrzuty sumienia, ponieważ to one zaproponowały ten zakład. Próbowałam im wbić do głowy, że to jest tylko i wyłącznie moja wina, ponieważ to ja się tego podjęłam i to ja nie byłam z nim szczera, kiedy tylko poczułam, że nasza relacja przeradza się w coś poważniejszego. Powinnam była od razu zakończyć tą grę. Ale tego nie zrobiłam, więc teraz musiałam zebrać plony, które sama zasiałam.

- Nie. Bawcie się tutaj, w końcu zostało jeszcze kilka dni. Wrócicie po nowym roku.- Odparłam.

- El, przyjechałyśmy tutaj razem i razem wyjedziemy. Nie będziemy się dobrze bawiły ze świadomością, że ty jesteś na drugim kontynencie całkowicie załamana i potrzebujesz naszego wsparcia jak nigdy dotąd.

Przymknęłam powieki. Zdałam sobie sprawę, że zepsułam wyjazd nie tylko sobie, ale i im. Miał on być dla nas rozrywką, oderwaniem od codzienności, czas tylko dla naszej trójki, gdyż na co dzień Hann mieszka w Anglii, a ja wraz z Stell w Stanach. Rzadko się widujemy, a ja nie zdążyłam nawet skorzystać z okazji spędzenia z nią tych dwóch tygodni, ponieważ przebywałam w pałacu z Charlesem.

Wiedziałam, że nie miały mi tego za złe, bo rozmawiałyśmy no i kilka dni udało nam się spędzić wspólnie, ale... ale ja czułam się z tym źle. Miałam wrażenie, że od przylotu tutaj, wszystkie decyzje, które podjęłam były głupie i irracjonalne. Zraniłam Charlesa, siebie, moje przyjaciółki i tatę.

Na myśl o moim rodzicielu, łzy napłynęły mi do oczu. Obiecałam mu, że będę dzwonić codziennie, a podczas mojego pobytu w Oldward, rozmawialiśmy może z trzy razy. Nie wiedział o niczym, co działo się w moim życiu, choć niegdyś to on był osobą, do której szłam z każdym problemem lub po to, żeby wygadać się ze wszystkiego, co leżało mi na sercu. Kiedy byłam dzieckiem, złożyliśmy sobie obietnicę, że będziemy mówić sobie o wszystkim, ponieważ mamy tylko siebie. I do tej pory tak było. Ale teraz... teraz on nie wiedział kompletnie nic, a ja nie wiedziałam, czy chciałam mu o tym mówić.

Co się ze mną działo? Raniłam wszystkim wokół. Żadna moja decyzja nie była dobra, ponieważ każda dotykała któregoś z moich bliskich. Nic nie wydawało się właściwe. Byłam okropną córką i przyjaciółką. Okropnym człowiekiem, bo w tym krótkim czasie robiłam rzeczy, które bolały bliskie mi osoby. I dopiero teraz to zrozumiałam.

Pojęłam, że to problem tkwił we mnie. Potrzebowałam czasu sam na sam, zamknięcia w moich czterech ścianach. Musiałam to wszystko przemyśleć i znaleźć sposób, aby jakoś im to wszystko wynagrodzić, chociaż obawiałam się, że w przypadku tej jednej osoby, nic nie byłoby odpowiednie, wystarczające.

Najlepszym co mogłam zrobić dla Charlesa było odejście z jego życia i już nigdy nie pojawienie się w nim. Będzie bolało. Codziennie. Aż pewnego ranka się obudzi i nie poczuje tego nieznośnego ukłucia w klatce piersiowej.

Will the prince be mine? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz