Minęło już ponad dwa lata odkąd zjawiliśmy się w ośrodku adopcyjnym. Sąd przydzielił nam prawa rodzicielskie, więc to dziś mogliśmy zaadoptować dziecko.
- Jacob, pośpiesz się! - krzyknąłem z korytarza ubierając japonki bo na zewnątrz było 25 stopni.
- Wybacz kochanie, ale jeszcze poszedłem po kluczyki do samochodu - pomachał mi nimi przed oczami.
- Czyli jesteś gotowy?
- Zakładam klapki i lecimy!
Razem z Jacobem byliśmy luźno ubrani. Ja miałem na sobie różowy top z krótkim rękawem i czarne długie szerokie spodenki. Za to Jacob miał dopasowaną białą bluzkę, którą idealnie opinała jego każdy mięsień o co byłem lekko zazdrosny, że inni mogą go tak widzieć, ale wiedziałem, że jest tylko mój, a do tego miał szare długie luźne spodenki.
Weszliśmy do samochodu, a podekscytowany tylko czekałem z niecierpliwością, aż dotrzemy na miejsce, bo była to jednak ponad godzina jazdy.Po długiej drodze wreszcie dotarliśmy na miejsce. Uradowany szybko wybiegłem z samochodu czekając na mężczyznę, który jak zawszę się ociągał. Spojrzałem jeszcze raz na sylwetkę bruneta i mogłem stwierdzić, że jest w cholere pociągający.
- No to co? Idziemy - zaśmiał się łapiąc za moją rękę, a ja się zarumieniłem.
Weszliśmy do środka
(od razu pisze, że nwm jak wygląda taka adpocja, więc napiszę po swojemu)
a już na samym początku przywitała nas jakąś pani z uśmiechem na twarzy, a jej policzki zrobiły się jeszcze bardziej różowe jak spojrzała na Jacoba.- W czym m-mogę państwu pomóc? - zapytała, a jej głos zadrżał.
- Chcemy zaadoptować jakiegoś chłopca - uśmiechnąłem się.
- Pański brat prawda? - dopytała wpatrując się w Jacoba jak w obrazek.
Zaczęło mnie to irytować, bo tylko ja mogłem tak na niego patrzeć.
- Razem z chłopakiem przyszliśmy zaadoptować dziecko - powiedział obejmując mnie ramieniem.
Kobieta spojrzała na nas, a potem zdezoriętowana odwróciła wzrok.
- Jasne... Proszę udać się w tej sprawie do pokoju 19 - powiedziała marnie odchodząc.
- Irytująca - stwierdziłem, a brunet zaśmiał się cicho.
Mężczyzna złapał mnie za rękę i razem udaliśmy się do pokoju 19, gdzie czekał na nas starszy pan.
- Dzień dobry! - przywitał nas miło. - W czym mogę pomóc młodej parze? - zapytał nas z uśmiechem na twarzy.
Facet był przemiły. Wytłumaczyliśmy wszystko mężczyznę.
- Czyli dziecko w wieku 5 lat? - dopytał.
- Dokładnie tak - potwierdziłem z uśmiechem. - Jest pan naparwdę cudowny. Chciałbym żeby nasze dziecko miało takiego dziadka.
- Hej nie martw się! Napewno jak ich pozna będzie szczęśliwy!
- Pozna? - spojrzałem na bruneta.
- Wybacz... - powiedział wiedząc, że nie powinien szukać informacji na temat mojej rodziny.
- Wrócimy do tego później- stwierdziłem i z uśmiechem znów spojrzałem na starszego. - Więc, gdzie znajdziemy nasze skarby? - zaśmiałem się.
- Proszę za mną - uśmiechnął się.
Weszliśmy do sali wypełnionej małymi dziećmi, więc mężczyzna musiał już kogoś powiadomić podczas naszej rozmowy o zebraniu wszystkich dzieci do tej sali. Wszystkie maluchy bawiły się razem, a pilnowała ich młoda dziewczyna chciaż nie nazwlabym siedzeniem na telefonie pilnowaniem dzieci. Starszy facet zostawił nas w sali razem z dziećmi i młodą dziewczyną.
- Dzień dobry słoneczka - powiedziałem z uśmiechem do dzieci.
Było ich około 15. Widać, że przewagę mieli chłopcy, bo była ich większa połowa.
Kobieta spojrzała na nas z nad telefonu i o mało go nie wypuściła z ręki, gdy jej wzrok wylądował na Jacobie, który podpierał ścianę.
Fakt byłem zazdrosny, bo mięśnie Jacoba były bardziej wyćwiczone niż trzy lata temu. Wyglądał jeszcze bardziej przystojnie w wieku prawie 31 lat niż kiedyś.Dzieci spojrzały na mnie i niektóre do mnie podbiegły. Jeden chłopiec i trzy dziewczynki. Reszta była za bardzo nieśmiała.
- Dzień dobry proszę pana! - powiedział radośnie chłopiec o prawie takim samym kolorze włosów co Jacob.
Ukucnąłem przed nim uśmiechając się.
- Olivier! Mów ciszej! - skarciła go palcem dziewczyna.
- Przepraszam prze pani... - chłopiec posmutniał i spuścił główkę.
- Hej.. Nie smuć się - powiedziałem, ale on nie reagował.
Nagle Jacob łaskawie skupił wreszcie na nas swoją uwagę. Brunet podszedł do nas i spojrzał na mnie, a potem na chłopca. Dziewczynki się go wystraszyły i pobiegły do reszty dzieci na końcu sali się bawić.
- Hej młody nie przejmuj się nią - Jacob wziął chłopca na ręcę. - Miej ją w dupie i mów tak głośno jak tylko chcesz - uśmiechnął się i podrzucił zielonookiego w górę.
Chłopiec zaczął się głośno śmiać.
- Jacob! - szturchnąłem go w ramię za takie słownictwo do dziecka.
Kobieta zadowolona spojrzała na Jacoba, gdy on tylko o niej wspomniał nie zwracając uwagi, że ją lekko znieważył.
- Chciałbym mieć takiego tate jak pan! Jest pan super! - śmiał się radośnie.
Jacob na chwilę zatrzymał się i wpatrywał się w chłopca. Minimalnie na jego twarzy zagościł uśmiech.
- A ja chciałbym takiego super syna jak ty - stwierdził. - Wiesz gdzie takiego znajdę? - zaczął się z nim droczyć.
- Tutaj! Tutaj! Ja!
- Tak? - zaśmiał się. - To powiedz mi jeszcze raz jak się nazywasz młody?
- Olivier!
- Hej! Panienko na telefonie - podszedł do niej Jacob na rękach z chłopcem. - Chce go jako syna.
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
- Jacob..? Z-znaczy pan Jacob! - poprawiła się poznając z bliska mężczyznę. - Chce pan wychowywać syna samego..? Tak z mafią..? - dziewczyna zdała sobie sprawę, że pozwala sobie na za dużo. - Proszę wybaczyć..! - zestresowana spuściła głowę.
Gdyby nie to, że mieszkam z Jacobem od ponad 3 lat zachowałby się inaczej niż teraz.
- Nic nie szkodzi - odparł spokojnie. - Już dawno z tym skończyłem przejmując rok temu firmę po dziadku - powiedział z uśmiechem jak nie on.
CZYTASZ
Kulka
FanficCo, gdy na liście Jacoba Smitha, szefa mafii, pojawi się dość młody policjant? |Rozpoczęcie:10.12.2023r |Koniec:21.04.2024r...