1️⃣6️⃣

522 25 2
                                    

Minęło już ponad dwa lata odkąd zjawiliśmy się w ośrodku adopcyjnym. Sąd przydzielił nam prawa rodzicielskie, więc to dziś mogliśmy zaadoptować dziecko.

- Jacob, pośpiesz się! - krzyknąłem z korytarza ubierając japonki bo na zewnątrz było 25 stopni.

- Wybacz kochanie, ale jeszcze poszedłem po kluczyki do samochodu - pomachał mi nimi przed oczami.

- Czyli jesteś gotowy?

- Zakładam klapki i lecimy!

Razem z Jacobem byliśmy luźno ubrani. Ja miałem na sobie różowy top z krótkim rękawem i czarne długie szerokie spodenki. Za to Jacob miał dopasowaną białą bluzkę, którą idealnie opinała jego każdy mięsień o co byłem lekko zazdrosny, że inni mogą go tak widzieć, ale wiedziałem, że jest tylko mój, a do tego miał szare długie luźne spodenki.
Weszliśmy do samochodu, a podekscytowany tylko czekałem z niecierpliwością, aż dotrzemy na miejsce, bo była to jednak ponad godzina jazdy.

Po długiej drodze wreszcie dotarliśmy na miejsce. Uradowany szybko wybiegłem z samochodu czekając na mężczyznę, który jak zawszę się ociągał. Spojrzałem jeszcze raz na sylwetkę bruneta i mogłem stwierdzić, że jest w cholere pociągający.

- No to co? Idziemy - zaśmiał się łapiąc za moją rękę, a ja się zarumieniłem.

Weszliśmy do środka
(od razu pisze, że nwm jak wygląda taka adpocja, więc napiszę po swojemu)
a już na samym początku przywitała nas jakąś pani z uśmiechem na twarzy, a jej policzki zrobiły się jeszcze bardziej różowe jak spojrzała na Jacoba.

- W czym m-mogę państwu pomóc? - zapytała, a jej głos zadrżał.

- Chcemy zaadoptować jakiegoś chłopca - uśmiechnąłem się.

- Pański brat prawda? - dopytała wpatrując się w Jacoba jak w obrazek.

Zaczęło mnie to irytować, bo tylko ja mogłem tak na niego patrzeć.

- Razem z chłopakiem przyszliśmy zaadoptować dziecko - powiedział obejmując mnie ramieniem.

Kobieta spojrzała na nas, a potem zdezoriętowana odwróciła wzrok.

- Jasne... Proszę udać się w tej sprawie do pokoju 19 - powiedziała marnie odchodząc.

- Irytująca - stwierdziłem, a brunet zaśmiał się cicho.

Mężczyzna złapał mnie za rękę i razem udaliśmy się do pokoju 19, gdzie czekał na nas starszy pan.

- Dzień dobry! - przywitał nas miło. - W czym mogę pomóc młodej parze? - zapytał nas z uśmiechem na twarzy.

Facet był przemiły. Wytłumaczyliśmy wszystko mężczyznę.

- Czyli dziecko w wieku 5 lat? - dopytał.

- Dokładnie tak - potwierdziłem z uśmiechem. - Jest pan naparwdę cudowny. Chciałbym żeby nasze dziecko miało takiego dziadka.

- Hej nie martw się! Napewno jak ich pozna będzie szczęśliwy!

- Pozna? - spojrzałem na bruneta.

- Wybacz... - powiedział wiedząc, że nie powinien szukać informacji na temat mojej rodziny.

- Wrócimy do tego później- stwierdziłem i z uśmiechem znów spojrzałem na starszego. - Więc, gdzie znajdziemy nasze skarby? - zaśmiałem się.

- Proszę za mną - uśmiechnął się.

Weszliśmy do sali wypełnionej małymi dziećmi, więc mężczyzna musiał już kogoś powiadomić podczas naszej rozmowy o zebraniu wszystkich dzieci do tej sali. Wszystkie maluchy bawiły się razem, a pilnowała ich młoda dziewczyna chciaż nie nazwlabym siedzeniem na telefonie pilnowaniem dzieci. Starszy facet zostawił nas w sali razem z dziećmi i młodą dziewczyną.

- Dzień dobry słoneczka - powiedziałem z uśmiechem do dzieci.

Było ich około 15. Widać, że przewagę mieli chłopcy, bo była ich większa połowa.

Kobieta spojrzała na nas z nad telefonu i o mało go nie wypuściła z ręki, gdy jej wzrok wylądował na Jacobie, który podpierał ścianę.
Fakt byłem zazdrosny, bo mięśnie Jacoba były bardziej wyćwiczone niż trzy lata temu. Wyglądał jeszcze bardziej przystojnie w wieku prawie 31 lat niż kiedyś.

Dzieci spojrzały na mnie i niektóre do mnie podbiegły. Jeden chłopiec i trzy dziewczynki. Reszta była za bardzo nieśmiała.

- Dzień dobry proszę pana! - powiedział radośnie chłopiec o prawie takim samym kolorze włosów co Jacob.

Ukucnąłem przed nim uśmiechając się.

- Olivier! Mów ciszej! - skarciła go palcem dziewczyna.

- Przepraszam prze pani... - chłopiec posmutniał i spuścił główkę.

- Hej.. Nie smuć się - powiedziałem, ale on nie reagował.

Nagle Jacob łaskawie skupił wreszcie na nas swoją uwagę. Brunet podszedł do nas i spojrzał na mnie, a potem na chłopca. Dziewczynki się go wystraszyły i pobiegły do reszty dzieci na końcu sali się bawić.

- Hej młody nie przejmuj się nią - Jacob wziął chłopca na ręcę. - Miej ją w dupie i mów tak głośno jak tylko chcesz - uśmiechnął się i podrzucił zielonookiego w górę.

Chłopiec zaczął się głośno śmiać.

- Jacob! - szturchnąłem go w ramię za takie słownictwo do dziecka.

Kobieta zadowolona spojrzała na Jacoba, gdy on tylko o niej wspomniał nie zwracając uwagi, że ją lekko znieważył.

- Chciałbym mieć takiego tate jak pan! Jest pan super! - śmiał się radośnie.

Jacob na chwilę zatrzymał się i wpatrywał się w chłopca. Minimalnie na jego twarzy zagościł uśmiech.

- A ja chciałbym takiego super syna jak ty - stwierdził. - Wiesz gdzie takiego znajdę? - zaczął się z nim droczyć.

- Tutaj! Tutaj! Ja!

- Tak? - zaśmiał się. - To powiedz mi jeszcze raz jak się nazywasz młody?

- Olivier!

- Hej! Panienko na telefonie - podszedł do niej Jacob na rękach z chłopcem. - Chce go jako syna.

Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.

- Jacob..? Z-znaczy pan Jacob! - poprawiła się poznając z bliska mężczyznę. - Chce pan wychowywać syna samego..? Tak z mafią..? - dziewczyna zdała sobie sprawę, że pozwala sobie na za dużo. - Proszę wybaczyć..! - zestresowana spuściła głowę.

Gdyby nie to, że mieszkam z Jacobem od ponad 3 lat zachowałby się inaczej niż teraz.

- Nic nie szkodzi - odparł spokojnie. - Już dawno z tym skończyłem przejmując rok temu firmę po dziadku - powiedział z uśmiechem jak nie on.

KulkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz