Bez pośpiechu szedłem korytarzem, tak, by nie wydawać się podejrzanie. Zwykły ojciec z dzieckiem.
Skręciłem i wyjrzałem zza rogu. Uwidziałem wtedy Akio przy którym siedział jakiś śmieć, a ze śmieciami do kosza.
Odstawiłem Oliviera na ziemię i przykucnąłem chowając się za ścianą.
- Olivier - szepnąłem, a chłopak spojrzał na mnie. - Idziesz teraz do tatusia i tego pana, a ja pójdę za tobą, jasne? Przystanę sobie tam - wskazałem palcem na pojemnik z wodą. - Będziesz udawać, że mnie nie znasz, a potem na całą salę zaczniesz krzyczeć pomocy.
Olivier słuchał mnie uważnie marszcząc przy tym brwi. Jeszcze nigdy nie był tak skupiony jak teraz. Widać, że się wahał.
- Pójdę z tobą na plac zabaw i zapiszę cię do szkoły. Będziesz się bawić z innymi dziećmi.
- Tak! - ucieszył się, a ja od razu zakryłem mu usta.
- W takim razie działaj.
Brunet podreptał w stronę Akio i stanął przed tą dwójką.
Od razu wyszedłem i spojrzałem na Akio. Nasze spojrzenia się spotkały i było widać, że ma dość tamtego faceta.
Olivier spojrzał na mężczyznę i wybiegł na środek korytarza szpitalnego i zaczął głośno krzyczeć.
- Waah! Pomocy! - krzyczał i biegł w moją stronę. - Ten pan mnie biję! - krzyczał.
O kurwa. Tego się nie spodziewałem. Wyrosną z niego ludzie.
- Co się stało chłopcze? - udawałem.
- Ten pan bije! - złapał mnie za materiał spodni.
Wszyscy zaczęli się na nas patrzeć.
- Proszę o spokój! Jestem prokuratorem sądowym najwyższego stażu narodowego! - ogłosiłem.
Nie miałem pojęcia co mówię,
Nie wiedziałem czy istnieje coś takiego,
Ale wiedziałem, że ci ludzie dookoła są zbyt tępi, żeby pomyśleć, że kłamie.Podszedłem do Akio i chwyciłem mężczyznę za koszulę.
Szatyn pewnie też nie wiedział o czym pierdole, jak ja sam...
- Czego ty się naćpałeś stary? - zapytał naglę mężczyzna.
- O ty kurwo... - przeklnąłem zaczynając ciągnąć go do wyjścia.
- Ochrona! - krzyknęła jedna z pielęgniarek.
Kurwa.
Udawałem upadek na ziemię i chwyciłem się za brzuch.- Zabierzcie tego psychola! - turlałem się po podłodze.
Ochrona szybko wyprowadziła mężczyznę ze szpitala, a ja zadowolony wstałem.
- I co się gapicie? - przeleciałem wszystkich dookoła wzrokiem.
- Nic panu nie jest? - podeszła do mnie jedna z pielęgniarek.
Spojrzałem na nią, a potem na Akio, który znalazł się obok mnie.
- Jemu już nic nie pomoże - powiedział łapiąc mnie za rękę. - Przepraszam za zamieszanie.
Podniosłem Akio na ręce, a ten pisknął cicho po czym od razu zakrył usta. Wyszedłem z nim ze szpitala zostawiając dzieci same w środku.
- Zrobił ci coś? - zapytałem trzymając go mocniej.
- To był mój dawny przyjaciel ze szkoły - powiedział opierając głowę o moje ramię i wtulił się mocniej.
Że co?
Dlaczego ja o niczym nigdy kurwa nie wiem...- Ale masz mnie - uśmiechnąłem się.
- Ty mi nie wystarczasz - westchnął smutno.
- Nie wystarczam ci?
Postawiłem chłopaka na kostce brukowej ułożonej przed szpitalem i przywarłem go do ściany, tak, by był do mnie plecami, a twarzą w ścianę.
Chwyciłem za nadgarski szatyna i umieściłem je nad jego głową.
- Jak cię tu zaraz zerżnę to i ja będę dla ciebie na zbyt wystarczający - szepnąłem koło jego ucha.
- Ż-żatwowałem! Ty mi wystarczasz!
Puściłem go i znów zamknąłem w swoich objęciach.
- Ja też żartuję.
W cale nie żartowałem.
- Idziemy do Noe? - zapytał.
- Jedyne po co możemy iść to po dzieciaki, bo u Noe jest jego chłopak - odpowiedziałem puszczając Akio.
- To może pojedziemy na lody - zaproponował.
- Moje ci nie wystarczają?
- Jak twoje? - zdziwił się.
Akio po chwili zarumienił się cały rozumiejąc sens mojego zdania.
- Ugh! Jacob! Chodźmy po prostu po dzieci - zdenerwował się i wszedł do szpitala.
- I kto tu jest niby dzieckiem... - mruknąłem idąc za nim.
Nasz synek i Aria grzecznie siedziały na krzesłach, a wkurzowny Akio poszedł prosto do łazienki.
- Gdzie poszedł tatuś? - zapytał Olivier.
- Do toalety, bo się na mnie zdenerwował.
- Czemu? - dopytała Aria.
- Nie ważne... Chciecie iść na lody? - zmieniłem temat.
- Tak! - odpowiedzieli w raz
- W takim razie biegiem do samochodu - powiedziałem wyciągając kluczyki. - Otwórzcie i wejdźcie do środka - podałem klucze Ari.
- Mhm!
----------------------
- Wszyscy zapieli pasy? - zapytałem ustawiając lusterka.
- Tatusia nie ma - wtrącił Olivier.
- Jak kurwa nie ma? - obróciłem się w tył. - Nie usiadł obok was?
- Nie - powiedziała dziewczynka.
Boże... Co za obrażalska panienka. Sam chciał iść na lody bo ode mnie nie chciał.
- Poczekajcie sobie tu jeszcze.
Wyszedłem z samochodu.
(Właśnie piszę to w samochodzie i mi słońce na twarz świeci rozpierdoli mnie zaraz)
Wszedłem do szpitala i rozglądnąłem się dookoła. On nadal w tej toalecie siedzi?
A może tam mu się oświadczę? Nie lubię, gdy ktoś się na mnie gapi, no ale urody się nie wybiera.Ale oświadczyny w kiblu...
Dostałbym zjebke od Noe.Wszedłem do środka i pierwsze to zobaczyłem to Akio, który patrzył się w telefon i z kimś pisał.
Westchnąłem cicho i podszedłem do niego.
- Idziesz? - zapytałem.
Szatyn podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się szeroko rzucając w moje ramiona.
- Mhm! - mruknął zadowolony.
- Co to za nagła zmiana?
- Myślałem, że o mnie zapomniałeś! A jednak przyszedłeś tu sam z własnego namysłu!
Jeśli dzieci to był mój drugi umysł to niech tak lepiej pozostanie, a po drugie czy on naprawdę uważa mnie za tak głupiego? Nie zapomniałbym przecież... No dobra..
- Jak mógłbym o tobie zapomnieć - ucałowałem go w policzek - Dzieci czekają w samochodzie.
- A weźmiesz mnie na ręce? - zapytał.
- Nie - odparłem.
Próbowałem powstrzymać śmiech, ale na darmo. Po chwili wziąłem chłopaka na ręce i wyszliśmy z łazienki.
/Wypiłam dziś dwie czarne kawy💪💪 I wiecie co? Po jednej jak i drugiej jestem bardziej śpiąca... To raczej powinno działać odwrotnie😴😴/
CZYTASZ
Kulka
FanficCo, gdy na liście Jacoba Smitha, szefa mafii, pojawi się dość młody policjant? |Rozpoczęcie:10.12.2023r |Koniec:21.04.2024r...