2️⃣2️⃣

361 19 0
                                    

Jedyne co musiałem teraz zrobić to jak najszybciej dostać się do swojego domu, a najlepiej samochodu.

Włożyłem ręce do kieszeni, ale w żadnej z nich nie znalazłem swojego telefonu.

Cholera

Szybko spojrzałem w stronę wyjścia którędy wyszedł Akio. Licząc się z czasem zabrałem nożyk i rozglądnąłem się bardziej przytomny dookoła.

Na betonie leżała martwa Clara.

To jedyne, co wywnioskowałem.

Przeszedłem obok ciała i podszedłem do drzwi powoli je otwierając.

Ku mojemu zdziwieniu ukazał się dość ładny korytarz, ale nie pora na zwiedzanie. Musiałem się stąd jak najszybciej ewakuować, bo nie wiadomo do czego Akio jest jeszcze zdolny.

Nie tak to wszystko miało wyglądać.

Na telefonie miałem wszystkie najważniejsze rzeczy, ale i tak miałem kupić nowy, ale nadal jest tam wszystko!

Do cholery!

Pod wpływem emocji pobiegłem wzdłuż korytarza i wszedłem do jakiegoś salonu. Uwidziałem tą szatynową czuprynę siedzącą na kanapie.

Powoli podszedłem do niego od tyłu i jak miałem go uderzyć moje serce pękło.
Nie dałem rady.

Stałem za nim i przyglądałem się jak próbuje odblokować mój telefon.

- Twoja data urodzenia - powiedziałem na głos.

Akio drgnął, a jego ręką zatrzymała się w bez ruchu.

Zdezoriętowany nagłym zachowaniem chłopaka odsunąłem się z myślą, że mnie wyczuł w pobliżu.

Szatyn obrócił lekko głowę w moją stronę i spojrzał na mnie.

- Data moich urodzin..?

Wbiłem w niego wzrok.

- Skąd wiesz?!

- Przed chwilą mi to powiedziałeś...

Kurwa.

- Jak się tu znalazłeś? - wstał odrzucając mój telefon na bok. - Co z Clarą..?

Akio chwycił za pistolet, który leżał na ławie.

Jestem w kropce.

Nawet, gdybym był najśilniejszym człowiekiem na świecie, zwykły pistolet sprawi, że zabije mnie małe dziecko.

- Chciała się zabawić, więc się zabawiła - Jak Akio miał już coś mówić szybko dodałem: - Z nożykiem - uśmiechnąłem się.

Szatyn podniósł rękę do strzału, ale naglę zakaszlał łapiąc się za klatkę piersiową.

Chłopak upadł na podłogę nadal kaszląc.
Wpatrywałem się w niego z myślą o pomocy.

Podszedłem trochę bliżej i pochyliłem się biorąc z kanapy mój telefon.

- Chciałeś mojej śmierci, a ja i tak nie umiem cię zostawić samego - ścisnąłem telefon mocniej w dłoni. - Co ty ze mną robisz? - zapytałem sam siebie chowając urządzenie do kieszeni.

Ukucnąłem obok Akio i przytuliłem go gładząc po plecach.

- Spokojnie... - wyszeptałem.

Chłopak przestał kaszleć i po chwili zaczął równomiernie oddychać.

- Jeśli nie chcesz kulki w łeb to się odsuń - wysyczał zdenerwowany.

Na spokojnie odsunąłem się od niego próbując opanować jakiekolwiek emocję.

Jeszcze przed moją próbą samobójczą, która się niestety lub stety nie udała, próbowałem panować nad emocjami, bo mój szybki wybuch nigdy w niczym nie pomagał, a nawet pogarszał sytuację.

Westchnąłem cicho,

- Nadal cię kocham - spojrzałem przez wielkie okno w salonie wstając.

Nie zwracałem już uwagi na reakcję Akio.

- Kocham... a raczej kochałem, aż do tego momentu - stwierdziłem ponuro.

Słyszałem jedynie jak szatyn wstał z podłogi i zrobił krok w tył.

- Nie wiedziałem, że ktoś tak słodki i miły potrafi być większym potworem ode mnie - zaśmiałem się. - Udawałeś, że mnie kochasz, a potem chciałeś zabić? Po adopcji dziecka? - wreszcie na niego spojrzałem.

Jego cera była bladsza niż za zwyczaj, niczym kartka papieru. Jego wzrok wyglądał na pusty. Bez żadnych uczuć.

Wpatrywaliśmy się w siebie, a moje serce zaczęło bić normalnie. Już nie przyspieszało na widok tego cudownego chłopca.

- Teraz się nawet nie odezwiesz? - oburzyłem się.

Staliśmy tak w milczeniu dopóki z jednego z pokoji nie wyszedł jakiś blondyn.

Moje oczy rozszerzył się na widok zbyt znanej mi osoby.

Nathan.

- Mamy gości skarbie? - zapytał zapinając guzik marynarki i przystanął przy Akio obejmując go ramieniem.

Poczułem w sobie dziwną pustkę.

Czyli to dlatego Akio chciał się mnie pozbyć? Dla niego?

Najpierw mówił, że przez długi matki... potem.. potem sam Nathan wspomniał o długach jego ojca.

Zmrużyłem lekko oczy i podszedłem bliżej.

- Nie nazywaj go tak - powiedziałem chłodno.

- Uważaj, bo się przestarsze - zakpił. - Za kogo ty się masz co?

Już miałem odpowiedzieć, ale Nathan odciągnął Akio na bok szepcząc mu coś do ucha. Nie podobało mi się to. Starałem się stracić uczucia do szatyna, ale jak widać nie wychodziło mi to za bardzo, bo moje serce znów zabiło szybciej.

Czyżby Akio faktycznie sam wybrał Nathana czy może chodzić o długi jego ojca?

- Masz szczęście - Nathan spojrzał w moją stronę. - Odpuszczę ci i możesz iść - przyznał.

- Ty mi? - wkurwiłem się.

Jak ten chuj mógł tak powiedzieć?

- Ciesz się, że cię nie zabiłem kurwo - podniosłem głos. - I to ja ci odpuszczam - przewróciłem oczami.

Rozglądnąłem się za drzwiami i uwidziałem je za tą dwójką. Przeszedłem obok nich, a przy drzwiach się zatrzymałem.

- Akio... - zwróciłem się do szatyna. - Nathan dobrze cię traktuję? - zapytałem zmartwiony co było do mnie nie podobne.

Chłopak popatrzył się na mężczyznę i pokiwał mi lekko głową na tak.

Wyglądał jakby cała jego pewność znikła i przejął ją strach, ale co ja się znam.

- A... a co z Olivierem..?

- Co cię to obchodzi? - wtrącił się blondyn.

- To był mój syn.

- Właśnie, BYŁ już nie jest - odparł przybliżając do siebie Akio. - Śpi, a teraz wyjdź.

Widok ich obojga tak blisko siebie zabijał mnie od środka.

- Pierdol się.

- Z Akio? Z chęcią - uśmiechnął się cwano i popatrzył na niego.

Chłopak spuścił jedynie głowę.

Obróciłem się i otworzyłem drzwi trzaskając nimi.

Obydwoje siebie warci.

Pomyślałem wkurwiony jak nigdy.

/Dostałam czekolady👍👍/

KulkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz