2️⃣4️⃣

327 17 4
                                    

- Noeee! Kto to był? - blondynka zapytała zapinając w tym samym czasie pasy.

- Ktoś nie fajny - powiedziałem ruszając z miejsca.

Nathan...

Na wszystkie wspomnienia zrobiło mi się słabo i byłem pewny, że moja twarz pobladła.

Ten kurczak już dawno powinien siedzieć za to wszystko w pierdlu..!

Zatrzymałem się w korku i oparłem głowę o kierownicę.

Cholera jasna... Akio, w coś ty się wpakował?

----------------

"Jacob"

- Policja!? - krzyknąłem zatrzymując się.

- Nie wiem jakim cudem po tylu latach naglę tam zawitali... Ale na pewno nie zapowiada się dobrze - mówił powoli.

To nie był Rick którego znałem.

Miał w sobie jeszcze trochę z dziecka, ale teraz mówił zbyt poważnie. Zbyt poważnie, żeby to zignorować.

- W jakiej sprawie jedziesz do sądu? - zapytałem siadając na ławce przy sklepie.

- Odnowili po latach śledztwo w sprawię policjanta, któremu przyjebałeś tacką pomiędzy oczy - zaśmiał się.

- Kurwa... - przeklnąłem pod nosem.

Naglę zaczęło im się nudzić?

Rozważam nad tym czy faktycznie nie lepiej by było gdybym umarł i by mnie ostatecznie nie uratowali.

Naglę nie daleko stąd zatrzymał się jakiś samochód.

- Wsiadaj i jedziemy! - krzyknął do mnie z daleka Rick.

Spojrzałem na niego w szoku. Jakim cudem wiedział gdzie jestem?

- Już się tak nie patrz! - podszedł do mnie. - W tą stronę jest droga do sądu i przy okazji cię zobaczyłem, więc też przy okazji cię zabiorę.

- Przecież jestem w dresie!

- Nawet garnitur ci nie pomoże w tym stanie - zaśmiał się.

Jakim stanie?

Wszedłem w aparat na telefonie i wystawiłem urządzenie przed siebie tak, by zobaczyć idealnie swoją twarz.

Z każdą sekundą czułem się coraz bardziej przygnębiony i załamany.

I ja tak wyglądałem przed Akio i Nathanem?! Japierdole..!

Moje włosy były całe rozjebane, a na mojej idealnej twarzy było parę zadrapań i lekkie wory pod oczami.

- Kurwa! Jdziemy do domu! - szybko wstałem chowając telefon.

- Wtedy spóźnimy się na rozpra..-

- W chuju to mam! Do domu, szybko! - złapałem go za rękę i pociągnąłem w stronę samochodu. - Jak ja mogłem się tak komukolwiek pokazać! - lamentowałem.

---------------------

"Akio"

Miałem spuszczoną głowę, ale Nathan naglę złapał mnie za podbrudek i podniósł moją głowę do góry tak, by mógł widzieć całą moją twarz.

- Coś nie tak złotko? - zapytał ze swoim uśmieszkiem.

- Pojedziemy do mojego domu? - zapytałem od razu bez zastanowienia.

Blondyn przyglądnął mi się i kciukiem potarł mój policzek.

- Nie ma problemu... - zaczął i nachylił się do mnie. - Ale w zamian za to mam cię przez całą noc dla siebie... - wyszeptał mi prosto do ucha.

Moje oczy rozszerzyły się ze strachu, wiedząc jak każda taka noc wygląda.

Z Jacobem nigdy tak nie wyglądała... Ale przecież sam chciałem go zabić... Przecież to ja pierwszy go z nienawidziłem... Ale za co..? Awans?

- Dobrze - przytaknąłem bez żadnego zastanowienia.

- Grzeczny chłopczyk - powiedział kładąc swoją dłoń na moich włosach prostując się przy tym.

Wymusiłem na swoich ustach uśmiech przymykając przy tym oczy.

- Więc chodźmy, ale po co? - zapytał, a ja szedłem za nim.

- Ostatnio tam byłem i zostawiłem tam swoją bluzę..

- Kiedy? - zatrzymał się i obrócił do mnie. - Kiedy tam byłeś? - zapytał surowo łapiąc mnie za ramię mocno ściskając.

- P-potem jak Jacob trafił do s-szpitala! Musiałem przecież się do ciebie s-spakować..! - mówiłem szybko, a jego uścisk się rozluźnił.

- Rozumiem - na jego twarzy znów pojawił się uśmiech. - Nie traćmy więcej czasu i chodźmy.

------

- Kiedyś mieszkała tu twoja matka, prawda? - zapytał parkując przed domem. - Biedna zginęła przez zwinne rączki Jacoba - zaśmiał się.

Spojrzałem na niego ponuro.

- No już się tak na mnie nie patrz - uśmiechnął się i wszedł z samochodu. - Masz dziś jakieś humorki - powiedział otwierając mi drzwi. - Grunt, żeby ci jak najszybciej znikły do wieczora.

Spojrzałem prosto w stronę domu, by tylko nie spojrzeć się na blondyna.

- Pośpiesz się - warknął wyciągając mnie z samochodu. - Nie mamy całego dnia.

- Jasne... - odparłem idąc w stronę drzwi.

Weszliśmy do środka nie ściągając butów, a ja od razu skierowałem się do salonu.

Mężczyna poszedł za mną i przystanął obok mnie, gdy zabierałem swoją bluzę z kanapy.

- Co to przedstawia? - mężczyzna przystaną przy jednym z obrazów zawieszonych nad kominkiem w którym już od dawna nie zapalił się żaden ogień.

- "Urok śmierci" - odparłem zerkając na niego kątem oka.

- Urok śmierci? - powtórzył po mnie lekko zdziwiony.

- Każda śmierć ma swój urok, a tym bardziej ta niespodziewana - odparłem składając bluzę.

Zanim się obróciłem głośny strzał z pistoletu rozniósł się po całym mieszkaniu.

Moje ręce zadrżały, a bluza znów upadła na kanapę. Ze starchu nie umiałem się ruszyć. Usłyszałem jak Nathan upada na ziemię i głośne dyszenie.

Ktoś tu był, a ja nie umiałem się nawet ruszyć.

Zacząłem spokojnie oddychać by jak najszybciej się uspokoić i nie zacząć panikować.

Błagam... Błagam... Ja.. Ja nie chcę umierać...

Zamknąłem oczy próbując się nie rozpłakać, ale wtedy ktoś przytulił mnie od tyłu opierając swoją głowę o moje ramię.

Stałem jak wryty. Przez chwilę zapomniałem jak się oddycha.

- Teraz nikt ani nic nas nie rozdzieli... - usłyszałem z myślą, że się przesłyszałem.

/Nawet ja się tego nie spodziewałam, a przecież sama to piszę😨/

KulkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz