Przez kolejne dni panował względny spokój, choć moje kontakty z Joel'em nieco się ochłodziły i mam dziwne wrażenie, że z rudą również za jego sprawą. Albo naprawdę jestem paranoiczką, lub rzeczywiście dookoła mnie dzieje się coś, o czym nie mam pojęcia. Zaczyna irytować mnie ten fakt i to dość mocno.
-Porozmawiajmy - podeszłam do rudej.
Dziewczyna z uśmiechem na twarzy, zaraz się zemną, przywitała, pytając co, od niej chcę. Wyjaśniłam je pokrótce, ale przy okazji też wygłosiłam jej kazanie, którego wcześniej przez jej nieobecność i późniejsze dziwne zachowania, nie mogłam powiedzieć. Następnie wyszłyśmy przed bar, bo chciała zapalić. Nawet nie wiedziałam, że pali papierosy. Chyba że zaczęła nie dawno.
-Pracowałaś z Joel'em dłużej, niż ja - przytaknęła, odpalając fajkę. -Więc pewnie znasz go lepiej - skinęła głową. -Dziwnie się zachowuje ostatnio - zaczęłam najłagodniej, jak się da.
-Masz na myśli, jego obsesje? - zaciągnęła się, wypuszczając dym nosem.
-Obsesje? - powtórzyłam, robiąc przy tym zdziwioną minę.
-No na tego twojego kolesia z czarnej fury - podsumowała. -Choć moto ma lepsze - dodała po chwili, a mnie zamurowało. Dosłownie stanęłam, jak wryta.
Przecież on, ani razu nie wysiadł z samochodu, plus trzymał dystans, więc jakim cudem, wie coś, czego teoretycznie nie powinien? I dlaczego podzielił się tym z Rozą, zamiast faktycznie, przyjść skonfrontować się zemną, skoro jak widzę, posiada pewną wiedzę.
-Mówił ci dlaczego? - spytałam ze złudną nadzieją, że coś powie.
-Nie. Jedynie, że przyjaciółka z ciebie kiepska, ale kazałam mu się bujać - rzuciła niedopałek papierosa na ziemię i zgasiła butem. -Jakbyś była taka kiepska, nie przyszłabyś wtedy - uśmiechnęła się. -I dzięki za bezpieczny powrót do domu - Ruszyła w stronę baru. -A na Joel'a uważaj chyba jest na ciebie cięty - ostrzegła mnie, zanim zniknęła za rogiem budynku.
Kolejne dni przebiegły bez żadnych problemów. Prócz tego, że kontakt z barmanem ograniczył mi się do relacji czysto służbowych i to on był tego prowodyrem. Roza zachowywała się, jak zawsze, kierownik tawerny chyba jako jedyny nie miał żadnych zwariowanych humorów, jak moi współpracownicy i wciąż był niezmiennym sobą.
Zaskoczyła mnie jedynie pewna rozmowa z Malcolm'em V-ce Presidentem The Liberty Eagles przed Clubhouse'm, kiedy akurat wróciłam z pracy i szłam odpocząć do pokoju.
Rozmowę rozpoczął od zwykłego pytania dokąd się wybieram na prawie tydzień, bo słyszał od Ethan'a, że wzięłam kilkudniowy urlop, więc czy będę chciała znów przechować u nich motocykl. Pytanie, jak pytanie. Z pozoru nic podejrzanego, więc odpowiedziałam mu, że jadę w rodzinne stronę, bo muszę domknąć jeszcze kilka spraw. Prawda, skłamałam, ale przecież nie powiem mu, że jadę na coroczny zjazd klubu motocyklowego Sons of Odin, bo jestem córką byłego V-ce Presidenta tego klubu i obecną córką Presidenta, a na zjazd zaprosił mnie ich sekretarz (Secretary). Gdyż podejrzewam, że nie jeden doznałby tam ciężkiego szoku, a ja mogłabym szukać nowego miejsca pracy, jak również zamieszkania. Dobrze, że nikt się jeszcze nie zorientował, ile kłamstw nawymyślałam. Jednak ,wracając do meritum. W późniejszym etapie rozmowy, gdy powiedziałam, że zabieram harleya, zainteresował się konfliktem moim z barmanem. Interesujące. Oczywiście na zadane pytanie skąd wie, odrzekł, że staruszek, czyli Ethan lubi czasem mieć długi język. W takim razie idąc tym tokiem myślenia, skąd wie Ethan? Czyżby Joel się poskarżył, na coś, co sam zapoczątkował?
Ale powiedzmy, że zaraz zboczyliśmy z tego tematu, gdy zadzwonił mój telefon, wtedy zapytał, czy ten wyjazd na pewno ściśle prywatny, a nie jadę się zresetować i zabawić. Niby mówiąc, to śmiał się, więc czyżby taki żarcik? W każdym razie był, to sygnał, aby zakończyć pogawędkę i ulotnić się do pokoju, póki czas.
![](https://img.wattpad.com/cover/341714137-288-k961976.jpg)
CZYTASZ
Podróżując stalowym rumakiem
AzioneRyk silników, wiatr we włosach, uciekający pod stopami asfalt - poczucie wolności, buntu, niezależności okraszone wspólną pasją, braterstwem oraz wzajemną pomocą. Powoli zagłębiasz się w ten świat. Wpierw podziwiasz z zachwytem z oddali. Potem zaczy...