Rozdział 62 Szpital

165 16 1
                                    


Na widok lekarze zamarliśmy wszyscy. Wujek Roger obejmował mnie ramieniem, starając się dodać otuchy, zaś wujek Mike położył dłoń na moim ramieniu, ciepło się do mnie uśmiechając. Wróciły mi wspomnienia tej feralnej nocy sprzed 9 lat, wtedy też to tak wyglądało. Ta sama sceneria, ten sam personel i my, rodziną przepełniona złudną nadzieją. 
Lekarz podszedł do nas bliżej.

-Wszyscy jesteście państwo członkami rodziny? - jakby kiedyś już to słyszałam. Przytaknęliśmy jednocześnie. -Pan Riise został przywieziony w stanie ciężkim, nieprzytomny z licznymi obrażeniami - czułam, jak powoli robi mi się słabo. Już kiedyś też to słyszałam, a potem padła najgorsza formułka. 

Wujek Mike zdążył mnie chwycić drugą ręką i podtrzymać, kiedy się zachwiałam. Zaraz kazali mi usiąść, żebym za moment ja tutaj nie zemdlała, ale nie słuchałam dobrych rad, na chwilę obecną nie interesował mnie mój stan zdrowia. Musiałam usłyszeć na własne uszy co z moim narzeczonym. 

-Jesteś w ciąży, pamiętasz? - zwrócił się do mnie Roger. -Jeszcze ty chcesz mi tutaj zemdleć? 

Lekarz zaproponował mi środki uspokajające, gdy dowiedział się o ciąży i uznałam, że może lepiej będzie, jak porozmawia z wujkiem na osobności, żeby bardziej nie narażać mnie za stres. Oznajmiłam im więc, że niczego nie wezmę i nie uspokoję się, póki nie dowiem się, czy  z Nils'em wszystko dobrze, więc jak nie chcą mnie denerwować, niech nie przedłużają. W końcu się poddali.

-Pan Riise żyje, a jego stan jest już stabilny, niedługo zostanie przewieziony na salę i wtedy państwo będą mogli go zobaczyć - odetchnęłam z ulgą.

-A co mu jest? - dopytałam dla pewności, jakbym chciała mieć stuprocentową pewność, że nic mu nie jest. -Wskutek upadku doznał wstrząsu mózgu, na szczęście pełny kask zamortyzował w większym stopniu siłę upadku, liczne otarcia i zadrapania zapewne spowodowane ślizgiem po jezdni i niepełnym strojem motocyklowym. Dodatkowo wybity bark spowodowany silnym uderzeniem, gdyż po uderzeniu motocykl wbił się w przód samochodu, a pan Riise przeleciał nad maską samochodu i mamy tutaj szczęście w nieszczęściu, gdyż to głównie go uratowało, mimo że pokiereszowało - zakryłam usta rękę. - Niech się pani nie martwi, chłopak będzie zdrów, tylko przez najbliższe 4 tygodnie nie wsiądzie na motocykl - lekarz uśmiechnął się do mnie życzliwie. -Nastawią mu bark i skończą szyć rany i będzie mogła pani do niego wejść - odwzajemniłam uśmiech mężczyzny.

Usiadłam z ulgą na krześle, kamień spadł mi z serca. Tak bardzo bałam się, że stracę kolejną osobą, na której mi zależy. Otarłam łzy z policzków i uśmiechnęłam się smutno. Wujek podszedł do mnie i ukucnął przede mną, opierając łokieć o moje kolano i łapiąc mnie za dłoń. 

-Widzisz - gładził mnie po dłoni. -Nic mu nie jest - skinęłam ledwie zauważalnie. -Rozchmurz się - otarłam wolną ręką ponownie łzy, po czym wstałam.

-Masz rację - spojrzałam na wujka, który również wstał. -Darren naprawdę złapaliście Joe? - podeszłam do szeryfa.

-Jego oraz faceta, który mu towarzyszył wtedy - zamyśliłam się na chwilę.

-W takim razie brakuje wam jednego - szatyn spojrzał na mnie pytająco. -Oni nie działają we dwójkę. Porwali mnie we trójkę. Joe, facet z tatuażem skorpiona na twarzy i gość ze szramą na przedramieniu, a gdy mnie gonili w aucie również była ich trójka - motocykliści przyglądali się z zainteresowaniem naszej rozmowie. -Oni nie mogą wyjść, a przynajmniej Joe, musi zgnić w więzieniu - szeryf spojrzał na mnie wymownie.

-I zgnije. Na chwilę obecną przybiłem mu trzy próby morderstwa i każdy w tych przypadków rozebrałem na części pierwsze tak, by przybić mu jak najwięcej zarzutów. Za samą próbę może liczyć na 10 lat, a na tym jednym zarzucie się nie zatrzymuję. Zgadzasz się na ponowne wszczęcie śledztwa w sprawie śmierci twojego ojca? - zaskoczył mnie tym pytaniem. Spojrzałam na wujka, a następnie na szeryfa. -Wydaję mi, że policjanci, którzy wtedy się tym zajmowali coś przeoczyli - wyjaśnił.

Podróżując stalowym rumakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz