Trzy miesiące później
Upłynęło sporo czasu od ostatnich wydarzeń. Wszelkie problemy odeszły w niepamięć. Czy w naszym świecie w końcu zapanowała harmonia? Owszem. Jednak, jak burzliwe momenty musiały nas testować, byśmy dziś doszli do tego co mamy? A co mamy? Miłość, wspólną pasję, rodzinę, klub, nowych przyjaciół, spokój i dwa maluchy śpiące aktualnie w swoich pokojach. Jestem wykończona, jeszcze dochodzę do siebie po porodzie. Bo oczywiście z moim szczęściem, rodziłam naturalnie. Wyszłam ze szpitala po dwóch dniach, ponieważ nie było przeciwwskazań, ani dla mnie, ani dla dzieci, żebyśmy wrócili do domu. Jednak jeszcze przez kilka dni mam kategoryczny zakaz od lekarza i nie mogę siadać, póki wszystko się nie zagoi, mogę jedynie leżeć, a jak znudzi mi się leżenie, to mogę sobie zmienić na pozę półleżącą. Normalnie szaleje z wyborem pozycji, aż nie wiem, na którą się zdecydować.
Nie ukrywam, że przy drugim porodzie Axel'a, prawie nie zemdlałam. Oj ten ból to zdecydowanie nie były silniejsze bóle menstruacyjne, jak twierdziła Old Lady, a rozrywający, łamiący kości ból. Nie wiem, jak ja dałam radę, krzyczałam, płakałam i prosiłam, żeby to się skończyło, a tym dwom małym, widać, że już uparte od maleńkości, jak te osły, wcale się nie śpieszyło na świat. Natomiast pielęgniarka tak urocza była w tym wszystkim, że już przed samym porodem jeszcze pocieszyła mnie informacją, że poród bliźniąt jest jednym z najtrudniejszych i najboleśniejszych. Zbladłam tam i nawet miałam wrażenie, że chyba mam zawał. Dodatkowo przekonałam się, że moja wytrzymałość na ból jest znikoma. Rodziłam prawie 14 godzin i teraz oświadczam, że było to moje najgorszej godziny w życiu. Miałam obok siebie Nils'a, przez cały czas trzymałam go za rękę, a świadomość jego obecności dużo mi dawała, ale nie zmienia to faktu, że miałam ochotę przynajmniej trzykrotnie zamordować go podczas moich męczarni. Po wszystkim byłam tak wykończona, że gdy wróciłam na salę, nie wiedziałam, zbytnio co się dzieje. Pamiętam, że przy moim łóżku był Nils, który gładził mnie po włosach oraz wujek Roger mówiący mi, żebym odpoczęła, bo pielęgniarka i tak zabrała na razie dzieci, więc mam chwilę dla siebie. Skorzystałam z tej chwili, moje powieki były tak ciężkie, że nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam, tak szybko odpłynęłam. Nie miałam siły nawet rozmawiać. W życiu nie byłam tak wyczerpana, jak w tamtym momencie.
Muszę przyznać, że Nils w ostatnich dniach przed porodem, w szpitalu, a później gdy trójką wyszliśmy ze szpitala, spisywał się na medal.
Ostatnie tygodnie były katorgą, wielki brzuch przeszkadzał we wszystkim dosłownie, narzeczony nawet buty pomagał mi zakładać i wiązać, bo schylenie się wiązało się z ogromnym wyczynem. Gdy odeszły mi wody i zaczęłam panikować, on jeden zachował zimną krew, bo wujek z Sheila'ą wpadli w taką samą panikę, jak ja. Kobieta w tym całym zamieszaniu zgubiła gdzieś torebkę, tata niechcący roztrzaskał swój telefon, wszystko mu z rąk leciało. Zwłaszcza, jak im tak krzyczałam i panikowałam, krążąc dookoła własnej osi, a Sheila razem zemną. Komedia. Dobrze, że był Nils, bo karetka musiałaby przyjechać do naszej całej trójki, jakby go nie było z nami. Tymczasem zgarnął z sypialni, przygotowaną wcześniej moją torbę do szpitala, zapakował swoją histeryczkę do samochodu i zawiózł mnie do szpitala pod eskortą Darren'a i jego patrol partnera. Czemu akurat pod eskortą szeryfów? Ponieważ po drodze nas zatrzymali i patrol partner Darren'a chciał Nils'owi wlepić mandat za przekroczenie prędkości i jeszcze kazał na siebie czekać. Ja tu rodzę, a ten mandat, myślałam, że tam się przejdę do tego szeryfa. I tak mu wykrzyczałam, że ja tu rodzę, a jak mam czekać, to zaraz może osobiście odbierać poród na tym pieprzonym poboczu drogi. I nagle obeszło się bez mandatu, a szeryfowie biegiem popędzili do radiowozu, eskortując aż pod same drzwi, gdzie czekały już nawet dwie pielęgniarki. Podejrzewam, że Darren szepnął jakoś słówko do szpitalnego personelu.Jestem przeszczęśliwa, że mam to wszystko już za sobą, a mój narzeczony jak podejrzewałam, jest idealnym tatą. Natomiast ja, jak na razie fatalną matką, ale to było do przewidzenia. Nie, nie posiadam dalej instynktu macierzyńskiego, jak mówiłam, nie każda go musi mieć. Uczę się jednak powoli, jak zajmować się dziećmi, choć obecnie i tak mam ograniczone uchy. Nils przewija maluchy, a karmimy je jednocześnie, ponieważ Axel i Laila karmieni są butelką. Z różnych powodów inna opcja nie wchodzi w grę. Po prostu nie jestem w stanie i nie mam czym karmić. Lecz krzywda od butelki im się nie dzieje, więc jest dobrze.
Sheila, jako babcia też się dobrze spisuje, Roger, jako dziadek również nieźle sobie radzi. Pomagają wszyscy wujkowie z klubu również, a panie obsypują maluchy prezentami. Z taką ilością wujków i cioci nie ma opcji, żeby nie były rozpieszczone.
CZYTASZ
Podróżując stalowym rumakiem
ActionRyk silników, wiatr we włosach, uciekający pod stopami asfalt - poczucie wolności, buntu, niezależności okraszone wspólną pasją, braterstwem oraz wzajemną pomocą. Powoli zagłębiasz się w ten świat. Wpierw podziwiasz z zachwytem z oddali. Potem zaczy...