Rozdział 58 Polowanie

116 16 0
                                    


Tydzień później

Rozpętałam burzę. Śmignęłam pośpiesznie skrzyżowanie na późno żółtym. Następnie na kolejnych światłach na czerwonym w prawo, bo taka się składa, że u nas w USA można skręcać na czerwonym w prawo. W lewo już nie można skręcać, a jak przy sygnalizatorze jest znak NO TURN ON RED. To wcale nie wolno skręcać w prawo. Darren najwidoczniej odwiedził wskazana przeze mnie miejsce za miastem, ponieważ srebrny sedan nie chce odpuścić. Myśl Ann, myśl... Przecisnęłam się między samochodami, ale dużo to nie dało, bo auto zaraz siedziało mi na tyłku. Tata mocno inwestował w ten motocykl. Wiem, potrzebuję dojechać do drogi stanowej numer 580. Na zakrętach tracę delikatnie prędkość, ale Harlee posiada dwu cylindrowy silnik V-twin o pojemności ponad 1850 cm3, takie auto, jakim się poruszają, przypuszczam, będzie miało pojemność skokową poniżej 1500 cm3. Co za tym idzie? Mam przewagę, nie dużą, ale mam. Na prostej dam radę, byle tylko jakiś szeryf, albo highway patrol nie trafił się po drodze. Harlee wyciągnie 125 mph (202 km/h). Zdążyłam skręcić w lewo, kiedy honda próbowała zajechać mi drogę. Jeszcze dwa skrzyżowania i jestem na stanówce. Ich civic pojedzie maksymalnie pojedzie 114 mph (184 km/h). Jeśli w coś nie wywalę na drodze uda mi się ich zgubić. Przykro mi panowie, ale nie tym razem. Nie podzielę losu taty.
Na szczęście udało mi się dojechać do zjazdu prowadzącego na drogę numer 580. Jechałam prostą drogą, wymijając samochody. Sedan nie odpuszczał, a kierowałam się na Carson City, jednak przy najbliżej możliwej okazji, gdy auto zniknęła na chwilę z mojego pola widzenia, zjechałam z drogi stanowej i znalazłam się w Hidden Valley. Malutkie miasteczka, a raczej wioska, w której każdy z każdym zapewne jest sąsiadem i doskonale się znają. Dlatego widok głośnego, pędzącego na złamanie karku harleya, który finalnie kitrał się na tyłach jakiegoś sklepu wzbudziła sensacje. Zgasiłam silnik, udając przysłowiowego głupa i wyciągnęłam telefon, żeby zadzwonić do Nils'a. Pech chciał, że akurat teraz nie odbierał.

-Szlag, by to - przeklnęłam pod nosem, odwracając się za siebie. 

-Przepraszam? - zaczepiło mnie dwóch staruszków, którzy wcześniej siedzieli na ławce nieopodal sklepu, ucinając zażartą pogawędkę. Najwidoczniej zainteresowani moją obecnością, nie mogli się oprzeć, by nie ponarzucać mi się trochę. -Dlaczego ukrywa się pan za sklepem - jeszcze mnie pomylili, ale w sumie czasem w tych motocyklowych strojach, nie widać kto kim jest. 

-Potrzebowałam spokojnego miejsca do zadzwonienia - odparłam, ściągając kask, ale zostawiając komin na twarzy i spojrzałam na mężczyzn. -Przeszkadza panom, że tutaj stoję? Nic nie robię złego - odrzekłam miło, licząc, że szybko się ich pozbędę.

-Tutaj się tak nie jeździ - zwrócili mi uwagę. -Szeryf pilnuje - wtrącił drugi z mężczyzn, wskazując głową drogę przed nami. -Pani nie stąd? - przytaknęłam. 

-Panowie naprawdę rozumiem wszystko, ale chciałabym zadzwonić, że jak najszybciej móc się stąd ulotnić i nie zakłócać wam spokoju moją obecnością, także mogą panowie? - rozłożyłam ręce w geście bezradności.

Mężczyźni odeszli, przeklinając coś pod nosem. Prawdopodobnie moją osobę, ale nie mam czasu na miejscowych, straszących mnie swoim szeryfem, który zapewne jest dla nich wyznacznikiem największej władzy, a zarazem ich największym miasteczkowym bohaterem i oprawcą w jednym.
Nie mogąc dodzwonić się do narzeczonego, wybrałam numer do wujka.

-Halo? - odezwał się Roger.

-Wujek jest problem. Polowanie chyba się rozpoczęło - dodałam, cały czas nerwowo obserwując otoczenie.

-Ann?! - wrzasnął. -Gdzie jesteś?

-Hidden Valley. Zrobiłam ich na szybkość, ale muszę stąd spadać, bo już widzę, że szeryf się czai - zobaczyłam, jak funkcjonariusz wysiada z samochodu i zakłada swój kapelusz.

Podróżując stalowym rumakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz