Rozdział 82 Żegnaj

394 19 9
                                    


Wczorajszy dzień, był dniem niczym z bajki. Spełniły się wszystkie oczekiwania, przed którymi broniłam się tak wiele lat i wcale nie czuję się z tym źle. Jestem szczęśliwa, lecz wciąż ciężko mi uwierzyć, że Nils jest moim mężem. To wszystko wydaję się takie nierealne, niemożliwe, a jednak nie śnię i rzeczywiście jestem świeżo upieczoną żoną, natomiast za dwa dni jedziemy w naszą podróż poślubną. Jednak jest ona niespodzianką, gdyż została, zaplanowała przez wikingów i jest to właśnie prezent od nich, dlatego uznali, że powiedzą nam kilka godzin wcześniej dokąd mamy jechać, żebyśmy nie popsuli sobie niespodzianki. Bardzo przyjemna inicjatywa z ich strony i chętnie przystąpiliśmy na tę propozycję. 

-Mężu? - zaczepiłam go, śmiejąc się pod nosem, gdy zeszłam do kuchni wraz z Axel'em, dołączając do niego oraz Laila'i.

-Żono? - parsknął śmiechem, spoglądając na mnie podejrzliwie. 

-Pójdziemy, dziś wszyscy odwiedził mojego tatę? - spojrzałam na mężczyznę, który podał mi butelkę z mlekiem dla małego. -Mam mu tyle do opowiedzenia - dodałam z uśmiechem na twarzy, siadając na krześle przy okrągłym stole.

-Odwiedzimy dziadka? - smyrnął małą po nosku z uśmiechem na twarzy, która zaraz zaniosła się cichym chichotem. 

Miło mi się patrzy, jak Nils bawi się z dziećmi, coś mi się wydaję, że chętnie będą grzebać przy motocyklach z tatusiem, a szczególnie Laila coś mi się wydaję, bo co by Nils nie zrobił, czy nie powiedział, zaraz zanosi się śmiechem. Czyżby od małego córeczka tatusia rosła? Całkiem możliwe i cieszy mnie to, ponieważ chcę by dzieci miały z nami dobre relację. Pragniemy zapewnić im wszystko to, czego my nie mieliśmy. By miłością było obdarowane po równo, a nie jak w moim przypadku, że tylko tata za mną był, czy w przypadku Nils'a, że tylko mama szczerze go kochała. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby nigdy nie poczuły się odrzucone, bądź różnie traktowane, nie damy ich skrzywdzić i ochronimy przed złe świata, aby w przyszłości broń boże nie doświadczyły tego co my. Choć potencjalny opryszek, który zechce wyrządzić im krzywdę, będzie miał naprawdę ciężki żywo. Wpierw będzie musiał stawić czoła rodzicom, którzy nie zawahają się przed niczym, następnie ciociom oraz wujkom wikingom, później jeszcze kolejne starcie z ciociami oraz wujkami orłami, a na domiar złego jest jeszcze wujek Rayan. Także coś mi się wydaje marne szanse na pokonanie tyle przeszkód.

Nakarmiliśmy dzidziusie, następnie odbyła się chwila wspólnego odpoczynku, a przewinięciem zajął się Nils, bo tak mnie jakoś ta, pełna pieluszka zmogła z nóg. Swoją drogą, jak my już toczymy walki o przewijanie, to co będzie potem, jak każde próbuje się wymigać od tego. To jest ta, najmniej lubiana z nas czynność, jak są dziadkowie u nas, to im podsuwamy maluchy, żeby je przewinęli, a oni jako dziadkowie, wymigać się tak łatwo nie mogą. Następnie ubraliśmy odpowiednio do pogody Laila'ę oraz Axel'a i powędrowaliśmy wolnym spacerkiem w stronę cmentarza, oczywiście po drodze nie zapominając o obiecanych czterech czerwonych różach. Kiedyś na grobie taty składałam jedną różę, a od dziś przyjdzie mi składać o trzy więcej. Zastanawialiście się może czemu akurat czerwone róże? I dlaczego te kwiaty towarzyszą mi wszędzie, nawet obowiązkowo musiały być podczas ślubu? 
Będąc dzieckiem, dziewczynki zawsze marzą, by mieć w przyszłości takiego męża, jak swój tata. On jest pierwszym mężczyzną w naszym życiu, którego pokochałyśmy, a w dorosłym życiu często poszukujemy takiego wzorca. Mówią, że ponoć, jeśli nasz tata na przykład ma oczy brązowe, czy ciemne włosy, naturalne jest, że bardziej podobać będą nam się brązowoocy bruneci, niż niebieskoocy blondyni. I ciężko mi się z tym nie zgodzić patrząc na mojego męża o karmelowych oczach i czarnych, jak smoła włosach. Tak mój tata miał ten sam kolor włosów oraz oczu, co Nils. Natomiast czerwona róża była moim pierwszym kwiatem, jaki w życiu dostałam i wręczył mi ją nie kto inny, jak mój tata. Od tej pory stała się naszym malutkim symbolem, który dołączaliśmy, gdzie tylko mogliśmy. Róże dostał po raz pierwszy w wieku sześciu lat, gdy chodziłam za nim i mówiłam, że w przyszłości to tata ma być moim mężem. Od tamtej pory na jakieś święta dostałam jedną czerwoną różę, zaś na urodziny otrzymywałam, tyle róż ile lat kończyłam. 
Zresztą te kwiaty najmocniej oddają uczucie. Ich symbolika znana jest na całym świecie ze swoich najpiękniejszych i najwspanialszych uczuć.  Jednakże odcienie czerwonego również mają swoją symbolikę. Tata wręczał mi zawsze róże o odcieniu nieco purpurowym, ponieważ ten kolor jest symbolem wiecznej miłości. Natomiast ja wręczam teraz tacie róże o intensywnym odcieniu, gdyż ten kolor czerwieni kojarzony jest z dramatem i bólem, a symbolizuje też nieprzemijającą miłość oraz głęboki szacunek. Dlatego często wykorzystywane są w wieńcach na Wszystkich Świętych. 

Podróżując stalowym rumakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz