Jeylen? Jeylen? Co ja o nim pamiętam? Niestety nie za wiele, bo w tamtym czasie nie interesowałam się zbytnio, zapamiętałam jedynie, że częste problemy miał z nim mój tata. Wielokrotnie dywagowali nad wyrzuceniem go z klubu, ale finalnie w trakcie głosowania wychodziło inaczej. Zawsze znalazł sobie jakiegoś sprzymierzeńca, który był odmiennego zdania, a nie jednogłośna decyzja, to nie decyzja.
Położyłam się na łóżku, zwijając w pozycję embrionalną i ucięłam sobie krótką drzemkę, bo co innego na chwilę obecną mogę zrobić? Próbowałam wyważyć te drzwi, ani drgnęły. Zamka nie mam czym spróbować otworzyć, a wszelkie próby krzyku nie odnoszą żadnych krzyków, gdyż jak przypuszczam, nawet nie przechodzą przez tyle par drzwi.
Pomyślałam o wujku. Potem Nils'ie. I tak się zastanowiłam co jeśli nie wrócę? Jak zareagują? Odpuszczą po dłuższym czasie mojej nieobecności? Przestaną szukać i zapomną? Obawiam się, że nie i podejmą najgorszą z decyzji, choć z ich perspektywy, najlepszą. Nils się odda, tylko to nie gwarantuje stuprocentowej pewności. Ba, on mnie nie puści. Po to chciał wikinga, by mieć do mnie wolną drogę.-Wstawaj! - zbudził mnie głośny krzyk. Spojrzałam w stronę drzwi i dostrzegłam porywacza. -Przebieraj się - rzucił mi na łóżko nowe ciuchy.
-Po co? - uniosłam brew ze zdziwienia, przeglądając rzeczy. -Zamierzasz patrzeć?! - rzuciłam ze złośliwością, widząc, że siada. -Pewnie nie krępuj się - dodałam po chwili z sarkastycznym uśmiechem, gdy tylko dostrzegłam jego zadowolenie w oczach.
-Nie możesz paradować w ciuchach, w których zniknęłaś - odpowiedział na pytanie, które zadawałam sobie w myślach. Skubany, cwany jest.
Zaczęłam bez pardonu przebierać się w czarny dres przy nim. I tak widział już wystarczająco dużo, a nie mam sił, ani ochoty toczyć z nim obecnie słownej batalii o opuszczenie pomieszczenia. Zresztą nie posłuchałby, więc szkoda czasu.
-Kto go wtedy widział? - spytałam, ściągając bluzkę z krótkim rękawem i zamieniając ją na hebanową bluzę z kapturem. -Pytanie za pytanie - zaproponowałam odrzucając zdjęty z siebie materiał na łóżku.
-Mój przyjaciel, Joel - zamurowało mnie, kiedy usłyszałam to imię.
Dlatego się nim interesował? Żeby przekazywać, to dalej? Ale po co, czemu? I kiedy on zauważył jego jupę, jeśli ja cały czas zerkałam w stronę tawerny, kiedy ją ubierał. Przeoczyłam coś? Na to wychodzi, lecz teraz będę się zastanawiać kiedy niby. Jestem w lekkim szoku, nie ukrywam, nie spodziewałam się takiej odpowiedzi, ale ten barman coś mi śmierdział od początku. Teraz nasuwa się na myśl jedno pytanie. Wiedział o wszystkim, czy zrobił to nieświadomie?
-Jesteś z nim? - zapytał po chwili, zgodnie z zasadą, którą zaproponowałam. Czyli zgodził się na grę, świetnie.
Hm, właśnie jestem z nim? Niby razem, ale nie ogłosił tego, więc jakby dalej nie do końca, pogmatwane to...Nie oczekuję, oczywiście by światu krzyczał całemu, że zemną jest. Nic z tych rzeczy, ale jeśli faktycznie tak jest, miałoby było gdyby bliskie osoby dowiedziały się, iż nie jestem zupełnie taka obca i nie trzeba mnie tak traktować. Ale coś mi się wydaję, że on sam nie wiem jeszcze, lub ja coś mylnie odczytuję. Ponieważ zbyt się tym wszystkim przejmuję.
-Nie wiem - zwruszyłam ramionami, odpinając sobie.
-No tak, nie ogłosił - zaśmiał się, lustrując uważnie wzrokiem moje ciało. Czym prędzej ściągnęłam jeansy i wsunęłam na siebie spodnie dresowe.
-Skąd się znacie z Joel'em? - usiadłam na łóżku, kątem oka spoglądałam w kierunku mężczyzny w czasie, gdy zawiązywałam trampki.
-Długa historia. Trafiliśmy na siebie w ciężkich okresach życia. Dwóch zdołowanych facetów i flaszka whisky wystarczy, by nawiązać znajomość - puścił mi oczko. -Nie to, co z babami - przewrócił oczami. -Latać za nimi i się starać - parsknął.
CZYTASZ
Podróżując stalowym rumakiem
ActionRyk silników, wiatr we włosach, uciekający pod stopami asfalt - poczucie wolności, buntu, niezależności okraszone wspólną pasją, braterstwem oraz wzajemną pomocą. Powoli zagłębiasz się w ten świat. Wpierw podziwiasz z zachwytem z oddali. Potem zaczy...