Na korytarzach pałacu panowała cisza. Cała służba gdzieś zniknęła i nastolatka nie widziała żywej duszy od czasu obiadu. Po wyjściu rodziców Harry również wyszedł. Wytłumaczył się jakimiś obowiązkami, które posiadał jako następca tronu.
Neveah wyszła ze swojego pokoju i przemierzała długi korytarz. Promienie słoneczne wpadały przez okna, oświetlając obrazy, które wisiały na ścianach. Dziewczyna znała kolejność obrazów na pamięć. Jej pradziadkowie, dziadkowie, a następnie rodzice z jej bratem.
Harry stał po prawej stronie swojego ojca, do którego był zresztą bardzo podobny. Obaj mężczyźni mieli te same uśmiechy oraz oczy. Starszy z mężczyzn siedział na tronie, a w dłoniach trzymał berło. Na głowie miał złotą koronę, która wyglądała na ciężką. Na oparciu fotela była oparta smukła ręka, która należała do matki dziewczyny. Czarne włosy leżały na jednym z ramion. Zielona sukienka była rozkloszowana od pasa w dół, zasłaniając przy tym nogi.
Neveah poszła dalej aż dotarła do schodów, z których postanowiła zejść. Skręciła w lewo, a następnie w prawo i znalazła się przed drzwiami, które prowadziły do ogrodu znajdującego się z tyłu budynku.
Zeszła po schodkach i spacerowała po ogrodzie wśród różnobarwnych kwiatów. Woń roślin unosiła się w powietrzu, powodując uśmiech na twarzy dziewczyny. Brunetka obkręciła się wokół własnej osi, przemieszczając się pomiędzy kwiatami. Zatrzymała się, a jej wzrok przykuła postać, która siedziała w altance.
Podeszła po cichu do atlanki i stanęła obok swojego brata.
- Jak tam, królu? - zapytała sarkastycznie, kłaniając się pokracznie przed swoim bratem.
- Oh, cicho siedź - powiedział Harry i popchnął delikatnie dziewczynę.
Dalej miał na sobie białą koszulę i czarne spodnie garniturowe. W dłoni trzymał telefon, który był odblokowany.
- Z kim piszesz? - zapytała brunetka, widząc otwarty czat.
- Ze znajomą - odpowiedział szybko. Za szybko.
Neveah mimowolnie uniosła brwi, a jej telefon zawibrował w jej dłoni.
- Jak się czujesz po obiedzie? - zapytał, chcąc jak najszybciej zmienić temat. - Mama nie miała nic złego na myśli - dodał.
- Jak zawsze - westchnęła. - Przyzwyczaiłam się do jej humorków. Nie każdy może być jej ulubieńcem - powiedziała, a chłopak uśmiechnął się słabo. - Cieszę się, że udało mi się stąd wyrwać - dodała ciszej.
- Opowiedz mi coś więcej o szkole - brunet usiadł i poklepał miejsce obok siebie.
Telefon dziewczyny ponownie zawibrował.
Neveah usiadła na ławce obok swojego brata i spojrzała się przed siebie.
- W Alfei jest normalnie - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - Naprawdę tego potrzebowałam. Oczywiście są lepsze i gorsze momenty, ale czuję się tam dobrze.
- Masz tam jakiś przyjaciół? - zapytał Harry.
- Całe tabuny - powiedziała od razu z głupim uśmiechem.
- Pytam na poważnie - dodał chłopak, a Neveah spojrzała w innym kierunku.
- Wiesz, że ciężko jest zawrzeć znajomości skoro nie można komuś powiedzieć wszystkiego - powiedziała, ale dalej nie patrzyła się w oczy swojego brata.
- Zawahałaś się na chwilę - zauważył brunet. - Mów kto jest tym szczęściarzem.
- Dogadywałam się ze Stellą, ale zniknęła bez słowa - starała się ominąć temat Rivena, ale brat znał ją zbyt dobrze.