Dziewczyna zerwała się z łóżka, trzymając rękę na swojej klatce piersiowej. Jej serce biło jak oszalałe.
Miała dziwny sen. Bardzo dziwny. Czuła się w nim strasznie obco, tak jakby był on zaprogramowany. Widziała kobietę, która stała na sali szpitalnej. W tle było słychać płacz dziecka oraz głos tej kobiety.
Znajdź mnie.
Było to dziwne uczucie, bo czuła się jakby nie była tam mile widziana. Jakby była intruzem. Wiedziała, że to nie była wiadomość dla niej, ale zastanawiała się dlaczego ją otrzymała.
Wstała z łóżka i poszła do aneksu, by nalać sobie wody do szklanki. Wypiła całą zawartość szklanki i skupiła się na drugiej części snu.
Widziała zniszczone miasteczko i martwych ludzi. Ręka się jej zatrzęsła, a szklanka spadła na podłogę, roztrzaskując się w drobny mak.
- Cholera - powiedziała na głos.
Zaczęła zbierać odłamki dłońmi, ale szybko zrezygnowała z tego pomysłu i sięgnęła szufelkę i zmiotkę. Sprzątnęła szkło i wróciła do łóżka. Jednak ciężko było jej zasnąć.
Była roztrzęsiona, a sen cały czas do niej powracał.
Nigdy nie pamiętała swoich snów po przebudzeniu, ale w tym było coś specjalnego. Tak jakby wcale nie był to sen, a... wspomnienie!
Pozostaje jednak pytanie, dlaczego zobaczyła czyjeś wspomnienie.
W ramach ostrzeżenia?
~ ~ ~
Rano brunetka była bardzo zmęczona, ponieważ nie odespała wczorajszego dnia ani emocji związanych z ratunkiem Silvy. Wszystko przez ten dziwny sen.
Szybkim krokiem szła korytarzem, by zdążyć na lekcje z panią Dowling. Jednak usłyszała, że ktoś ją woła. Rozejrzała się wokół i zobaczyła Silvę, który stał oparty na jakiejś lasce. Machnął w jej stronę ręką, więc podeszła do niego.
- Dzień dobry - powiedziała. - Jak się pan czuje? - zapytała.
- Przyjdź dzisiaj na trening. Zobaczymy co potrafisz - powiedział.
- Jest pan pewny? - zapytała. - Możemy to przełożyć - dodała.
- Nic mi nie jest - powiedział, ale było widać, że to nie prawda. Kluczem do polepszenia się jego samopoczucia jest zabicie Spalonego, który go zranił. - Ze mną walczyć nie będziesz. Mieliśmy to zrobić wczoraj, ale wyszło jak wyszło. Przyjdź dzisiaj o 16.
Czas do godziny treningu minął bardzo spokojnie i szybko. Lekcje, lunch, lekcje. Neveah wróciła do swojego pokoju i rzuciła plecak na łóżko, zajadając się jakimiś wafelkami, które znalazła w szafce kuchennej. Sięgnęła z szafy czarne legginsy i czarny stanik sportowy. Włosy związała w luźnego warkocza, który opadał na jej ramię. Na stopy założyła te same buty, które miała wczoraj. Najlepiej się w nich czuła podczas treningów.
Wyszła ze swojego pokoju i ruszyła w kierunku Auli Specjalistów. Ściślej mówiąc terenu za Aulą. Już z daleka słyszała odgłosy walki oraz jakieś krzyki. Zaczęła intensywniej czuć emocje osób, które znajdowały się na treningu.
Zirytowanie. Ból. Radość.
Szła w kierunku Silvy, który stał przy parze walczących chłopaków. Poprawiał ich postawę i dawał rady dotyczące wykonywania uderzeń. Odwrócił się, by podejść do innej pary, ale wtedy zauważył dziewczynę, która zmierzała w jego stronę. Ruchem ręki zaprosił wszystkich Specjalistów do siebie. Stanęli przy podwyższeniu, które znajdowało się nad zbiornikiem wodnym.