Harry po nieudanej wizycie u swojej siostry poszedł do profesor Dowling.
- Dzień dobry - powiedział brunet, wchodząc do otwartego gabinetu dyrektorki.
- Dzień dobry, książę - powiedziała kobieta, dygając delikatnie. - Jak czuje się Neveah? - zapytała.
- Przychodzę w tej sprawie - odpowiedział chłopak. - Razem z rodzicami stwierdziliśmy, że chcemy by Neveah wróciła na kilka dni do domu. Nasza zaprzyjaźniona uzdrowicielka sprawdzi jej stan zdrowia po tej przemianie - wytłumaczył.
- Rozumiem - odpowiedziała kobieta. - To bardzo dobry pomysł. Przyda się jej trochę wolnego.
- Mam jeszcze jedno pytanie - powiedział brunet.
Walczył ze sobą czy ma je zadać, ale stwierdził, że woli poznać prawdę niż żałować, że tego nie zrobił.
- Słucham - kobieta uśmiechnęła się zachęcająco.
- Co ją łączyło z tym specjalistą? - zapytał. - Na pewno musiała pani coś widzieć albo o czymś słyszeć.
- Neveah i Riven bardzo się do siebie zbliżyli podczas jej pobytu w szkole.
- Myśli pani, że to było przez nasz układ? Przez układ pomiędzy mną a Riven'em - sprecyzował.
- Nie, to było coś mocniejszego od waszego układu - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - To co się działo pomiędzy nimi, działo się mimo niemu.
~ ~ ~
Neveah siedziała w samochodzie. Droga do domu nigdy się jej nie dłużyła tak bardzo jak dzisiejszego dnia.
- Dlaczego nie Sky? - zapytała, odzywając się po raz pierwszy odkąd kazała bratu ją zostawić. - Każdy mówi, że jest najlepszy.
Brunet ucieszył się, że usłyszał głos swojej siostry, ale uświadomił sobie, że nawet się na niego nie spojrzała. Wpatrywała się w krajobraz, który zmieniał się za oknem.
- Stella się przy nim kręciła, a nie chciałem by zaczęła coś podejrzewać - wytłumaczył.
Dziewczyna pomyślała, że było to sprytne posunięcie ze strony jej brata.
O nic więcej się go nie spytała.
~ ~ ~
Zajechali pod pałac, a dziewczyna nie czekała aż ktoś otworzy jej drzwi. Błyskawicznie wyszła z samochodu i poszła do swojego pokoju. Po drodze witała się ze służbą, która cieszyła się na jej widok. Chciała uniknąć pytań swoich rodziców oraz rozmowy z nimi.
Jednak nie było to jej dane.
Usłyszała delikatne pukanie do drzwi swojego pokoju. Westchnęła, ale powiedziała:
- Proszę.
Leżała na swoim łóżku, przytulając do siebie maskotkę. Wpatrywała się w sufit, ale po zbliżających się krokach rozpoznała swojego tatę.
- Nie złość się na nas - powiedział mężczyzna, przysiadając na łóżko swojej córki.
- Nie złoszczę się - odpowiedziała, ale dalej na niego nie spojrzała.
Wpatrywała się w jeden punkt na suficie.
- Jesteś zła - stwierdził.
- Nie na was - odpowiedziała.
- Więc na kogo? - zapytał, kładąc dłoń na dłoni swojej córki.
- Na siebie - odpowiedziała, patrząc w oczy swojego taty.