Rozdział 6

9 0 0
                                    


Po udanych zakupach wyruszyłyśmy do centrum, aby poszukać jakiejś knajpki ze śniadaniami. Nietrudno było takową znaleźć, ponieważ znajdowała się ona niedaleko.

Wnętrze prezentowało się zadowalająco. Ściany miały kolor przypominający kawę cappuccino.

Razem z dziewczyną zajęłyśmy miejsca przy oknie i zaczęłyśmy przeglądać kartę dań.

Blair wybrała naleśniki z truskawkami i czekoladą. Ja natomiast, żeby zachować dietę daną przez trenerkę, zdecydowałam się na sałatkę z jabłkiem, brokułami, czerwoną cebulą i papryką. Muszę przyznać, że było pyszne.

Kiedy dziewczyna naprzeciwko mnie, zjadła swoją porcję, zapłaciłyśmy za jedzenie i wyszłyśmy z lokalu. Następnie pokierowałyśmy się do budynku szkolnego, ponieważ za niecałą godzinę miał mieć miejsce apel.

Zdołałyśmy przyjść w samą porę. Poszłam szybko odnieść nasze buty do pokoju i migiem wróciłam do przyjaciółki.

Dyrektorka powiedziała, że bardzo się cieszy z naszego pojawienia się w ten dzień, po czym coś tam jeszcze dodała, ale jej nie słuchałam.

Po jakże ważnej i głębokiej przemowie wszyscy udali się z wychowawcami do swoich klas.

- Dobrze uczniowie, na ławkach macie kartki ze swoimi imionami i listą książek, do zakupu jakby ktoś jeszcze się za to nie zabrał — mówiła nauczycielką po wejściu do pomieszczenia. - Chciałabym również przedstawić wam nowe dusze tej o to klasy.

Wskazała na nas ręką, pozwalając tym samym każdemu się nam przyjrzeć i zapoznać. Od razu kiedy to uczyniła, jakieś dwie dziewczyny podbiegły w naszą stronę z szerokimi uśmiechami na twarzach.

- Cześć, jestem Evie, a to Alice — powiedziała energicznie jedna z nich, wskazując na najpewniej jej przyjaciółkę. - Mamy nadzieję, że się z nami zaprzyjaźnicie.

- Jasne, jestem Lauren, a to moja siostra Blair — powiedziałam, posyłając im uśmiech. To miłe z ich strony, że nie bały się do mnie podejść. Cóż z powodu krótszej bluzki doskonale było widać moje wyrobione mięśnie, co często odstraszało laski do podejścia. Jakby wygląd coś zmieniał.

- Ćwiczysz coś? - zapytała po chwili ciszy blondynka, z tego co zapamiętałam, miała na imię Evie.

- Trenuje sama, wcześniej byłam w szkole wojskowej — odparłam, dostrzegając zainteresowanie klasy.

- Serio?! - wykrzyknęła z zaskoczenia. - Ja bym się nigdy nie odważyła. Podobno znęcają się tam nad dziećmi.

- Idzie się przyzwyczaić — powiedziałam z wymachem ręki. - Nie znęcają się, prędzej zadają ćwiczenia i każą chodzić po ciemku w lesie samemu i przetrwać do rana.

- CO?! - krzyknął zdziwiony chłopak z pierwszej ławki naprzeciwko biurka nauczyciela. - Chyba żartujesz.

- Nie, w tym akurat nie — oznajmiłam, widząc twarze pozostałych wyrażające zaskoczenie.

- No co? Ja nie kontroluje praw w wojsku — powiedziałam, próbując się nie roześmiać.

- Co jeśli ktoś nie wrócił?? - spytał ktoś ostrożnie.

- No to wtedy się o nim zapomina i prowadzi treningi z tymi, co przeżyli — odpowiedziałam śmiertelnie poważnie, chociaż w środku drżałam ze śmiechu i tego, jacy Ci ludzie są naiwni.

- Boże, jaka katorga — powiedział jeden z widoczną załamką w głosie.

- Dobrze dzieci, pogadacie sobie o tym kiedy indziej — przerwała nam nauczycielka, widząc zmartwione miny kilkoro z nas. Cóż chyba tylko mnie i Blair było do śmiechu, bo kątem oka dało się zauważyć, że dziewczyna również jest na skraju od roześmiania się na całego.

Spojrzałyśmy się na siebie i zaczęłyśmy się śmiać jak opętane. Złapałyśmy się za ramiona, próbując ustać na nogach.

- Co was tak śmieszy dziewczynki? - zapytała wychowawczyni w trakcie gdy reszta przyglądała nam się w osłupieniu.

Trochę udało mi się opanować śmiech, po czym postanowiłam im to wytłumaczyć:

- Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, bo to były tylko żarty. Przecież nikt nie zostawiłby nas w samotności.

- Ja pierdziele. Ale się dałem wrobić dziewczynom — powiedział ktoś załamany z tyłu przy oknie.

- Dobrze, skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy, możecie zmykać — oznajmiła pani, wyganiając nas z sali.

Przed wyjściem zgarnęłam listę książek do kupienia, po czym razem z psiapsi udałyśmy się do sekretariatu po klucze od szafek.

Kiedy byłyśmy na miejscu, lekko zapukałam w drzwi i weszłam do środka.

Uprzednio dogadałam się z Blair, że ja pukam, a ona mówi, żeby nie było.

Never Say NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz