Rozdział 23

2 0 0
                                    

Wstaliśmy rano i zaczęliśmy się szykować do odjazdu. Pożegnałam się z rodziną i wsiadłam do samochodu. Blair i jej mama również.

Zajechaliśmy do szkoły, do której kiedyś chodziłyśmy, aby się wypisać i nie mieć problemów.

Na korytarzu spotkałam chłopaków, którzy jak mnie zobaczyli przybiegli szybko.

- Lauren! Jak dawno cię nie było! Gdzie cię powiało? - zadawał pytania jeden z nich.

Mój chłopak na niego zasyczał, na co chłopak się wzruszył.

- Och! TY TEŻ JESTEŚ SUPER! - krzyknął i rzuciłam się w objęciach Siriusa.

Ten niczego nieświadomy stał w bezruchu.

- Uczę się komunikacji między gatunkowej! To super, że ktoś też się o tym uczy.

Zaśmiałam cicho, kiedy chłopak po tych słowach zaczął charczeć na mojego chłopaka, który poczuł się nieswojo.

Schował się za moimi plecami i ponaglił unikając spojrzenia chłopaka.

Odnajdując kluczyki od pokoju weszłam do sekretariatu załatwiając szybko potrzebne rzeczy.

Weszłam do auta i o dziwo pachniało wodą kolońską. Odwróciłam się w stronę kierowcy i zobaczyłam chłopaka z wcześniej z różą pomiędzy wargami.

Pomyliłam auta. Pomyślałam chcąc wysiąść z samochodu. Lecz on mi się zatrzasnął.

- Chcę byś była moją loszką - powiedział.

Wysunęłam kły i odepchnęłam drzwi od swojej strony na bok, przez co kompletnie odleciały.

Wyszłam i zaczęłam się kierować w stronę swojego chłopaka, który zatrzymał drzwi w połowie lotu.

- Gdzie zaparkowałeś kurwa - powiedziałam do niego.

- Wiesz, że sam nie mam pojęcia - podrapał się po głowie.

Przełożyłam rękę do czoła zamykając oczy. "Boże z downem" - pomyślałam z załamaniem.

- Dobra wiem co. Zaryzykujemy - powiedział podekscytowany. - Dzwoń do przyjaciółki, aby zmieniły się w ptaki, a ja zamienię się w wilka biorąc cię na garba. Co ty na to.

Skrzywiłam się nieco, ale pomyślałam - "Czemu nie?" Zadzwoniłam do Blair z tą informacją, na co się skrzywiła, ale to zrobiły.

Ja i Sirius poszliśmy na bok, a ten zaczął się wykręcać na ziemi.

Po chwili ujrzałam pięknego czarnego wilka. Podniósł łapę tak, abym mogła na niego wsiąść co mi bardzo ułatwił i po chwili na nim siedziałam.

- Wow! - krzyknął niespodziewanie chłopak obok nas.

- Zabić go? - zapytałam Siriusa.

- Jeżeli go złapiesz słonko.

- Ruszaj! Wioo! - krzyczę próbując zachować powagę, ale widząc jego minę wybuchnęłam śmiechem.

Ruszył. Biegł za chłopakiem, aby po chwili wziąć go w pysk.

Odeszliśmy z powrotem na bok gdzie nie było świadków, bo w każdej chwili mogły zobaczyć nas ludzie w autach.

- Ej, bo nigdy nie próbowałam przemienić człowieka w wampira. A ja jestem połową tego i tego.

- Dawaj zobaczymy.

Ugryzłam się w nadgarstek, aby przyłożyć go do ust chłopaka. Ten się upierał, ale widząc, że niechcący połknął skręciłam mu kark.

Zostawiliśmy go tak na pastwę losu i ruszyliśmy do domu.

Widząc, że przyjaciółka była szybciej od nas trochę się wkurzyłam, ale w końcu możemy się przytulić czyż nie?

- Chodź idziemy na zakupy - powiedziała ciągnąc mnie za rękę.

Nie upierałam się, tylko po prostu poszłam.

Pojechaliśmy do pobliskiej kawiarni, kupując ciasto na wynos. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i zaczęłyśmy pić kakao, które wcześniej zamówiłyśmy.

Płacąc za wszystko wyszłyśmy i ruszyłyśmy do domu. Chciałam zrobić niespodziankę Siriusowi, przez co nie mogłam usiedzieć w miejscu. To było urodzinowe ciasto. Nie wiedziałam dokładnie, kiedy ma urodziny, więc chciałam mu je urządzić dzisiaj.

Niestety stanęliśmy w korku. Bardzo się zdenerwowałam, więc dziewczyna rzuciła na mnie zaklęcie uspokajające.

Po chwili siedziałam cicho. Śpiewałam sobie tekst znanych mi autorów i zapomniałam o tym, o czym myślałam chwilę wcześniej.

Dojechałam do domu watahy i wyszłam z auta wraz z Blair. Weszłam cicho nie chcąc zdradzać swojego położenia i ruszyłam do gabinetu Siriusa, w którym może się znajdować.

Otworzyłam powoli drzwi, a to, co zobaczyłam zmiotło mnie z planszy. Posuwał na swoim biurku omegę, która była o stokroć brzydsza ode mnie.

Ciasto o mało nie wypadło mi z rąk, a ja wciągnęłam za głośno powietrze, co zwróciło jego uwagę.

Zamknęłam szybko drzwi i pobiegłam do Blair, wymawiając tak szybko słowa, że ledwo mnie zrozumiała.

Rzuciła na mnie zaklęcie, przez co nie byłam widoczna dla wilkołaków i poszłam zadzwonić do ojca.

- Halo córuś? Co tam? - zapytał zmartwiony. - Jeszcze dzisiaj się widzieliśmy.

- Zdradził mnie ze służką... weź wszystkich. Weź benzynę. Weź wszystko rozumiesz. Wszystko.

Nie zastanawiałam się. Sama poszłam wyjaśnić wszystko matce Blair, prosząc o pomoc, na co zgodziła się bez wahania.

Never Say NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz