Rozdział 21

2 0 0
                                    

Po zakończonej walce udaliśmy się do zamku.

- Nie ma takiej opcji! - Krzyknął tata kiedy wyczuł wilkołaka. - To, że nam pomogłeś bardzo cenię, ale mate mojej córki?!

-Przepraszam, ale nikt nie wybiera swojej przeznaczonej. Taki jest nasz los i Pan o tym wie.

Chrząknęłam szturchając go łokciem.

-Wasza wysokość - poprawił się w pozycji ukłonu.

-Tatku spokojnie. Będę go męczyć, aż sam odejdzie - zrobiłam w jego stronę słodkie oczka i usta ułożyłam w dziubek.

- Dobrze więc. Odpuszczę ci. Zobaczymy czy będziesz traktował ją dobrze - uległ.

Nagle ojciec wstał i pokazał nam, abyśmy poszli za nim do jadalni.

Usiadł na swoim miejscu a my zaraz obok po jego lewej stronie. Mama przyszła kilka sekund później i usiadła po jego prawej.

- Słuchajcie kochani. Przyjedzie wujek Hunter wraz z ciocią Luną i dzieciakami - oznajmiła mama.

-W końcu spotkamy się po tyłu latach. Wieki ich nie wydziałem - uśmiechnął się tata na nowinę żony.

Ktoś z hukiem wszedł przez drzwi, a po chwili dało się zauważyć kuzynów i kuzynki.

-Lauren! Chodź skarbie uściskam cię! - Krzyczała ciocia zadowolona, że mnie widzi.

W wampirzym tempie do niej podbiegłam przytuliłam mocno.

Poczułam jak wujek wyszarpuje mnie z objęć cioci i mnie przytula jak najmocniej.

-Zaraz wyjadą ze mnie flaki - wystękałam.

Staruszek się przestraszył i szybko puścił.

-Taki żarcik - puściłam do niego oczko.

- Przywitał się z dzieciakami. Ucieszą się gdy do nich podejdziesz - zatrzymała na chwilę. - Wilkołak.

Zasyczała spoglądając na niego.

-Tak właściwie mój mate. Przeznaczony wiesz jak to sprawy co nie.

Chciałam przywitać się z kuzynami, ale w pokoju dało się zauważyć szalejące wampiry.

Jeden z nich się zatrzymał koło mojego chłopaka I wyciągnął kły, aby wbić się w jego tętnice.

Podbiegłam do nich i go odrzuciłam w głąb pokoju.

-Lauren! Wieki cię nie widziałem. Co robisz? Chciałem wyssać mu krew. Mniej wilkołaków mniej problemów. Sama mówiłaś - wygadał Sam, na co Sirius się odwrócił w naszą stronę.

-Wybacz ząbkuje i gada głupoty - próbuję się uratować.

-Ale ja mam dwieście lat!

-Właśnie. Ząbkowanie się spóźnia.

Ten machnął na mnie ręką I się przytulił. Jego siostrą również to zrobiła.

-Dobra kochani siadajcie do stołu - powiedział tata.

Zrobiliśmy to, a po chwili kelnerki przyniosły nam jedzenie. Kelner za to przyniósł garnek i chochlę wraz z kieliszkami.

Zatrzymał jedną z dziewczyn i nadstawił nad stołem. Poderżnął jej gardło, a soczysta krew wylądowała w garnku.

-Wreszcie coś się dzieje - zaśmiała się ciocia. Wszyscy wysunęliśmy kły ciesząc się z tego.

W rodzinne spotkania zawsze przyjeżdżają 2 ludzkie kelnerki. Jedną wykorzystujemy, a drugą zabijamy.

Wielką chochlą polał nam do kieliszków i podał.

-Poproszę wodę - powiedział Sirius.

Kelner przyniósł mu to o co prosił i wszyscy wznieśliśmy toast.

-Za moją przyszłą królową! - Krzyknął tata władczo.

-Za naszą - poprawiła go mama.

-Za naszą przyszłą królową! - wszyscy krzyknęli, a ja się uśmiechałam trzymając kieliszek z krwią w powietrzu.

-Liczymy z mamą, że odziedziczysz żywioł ognia - mrugnął do mnie.

Uśmiechnęłam się władczo do ojca I jednym chełstem wypiłam zawartość kieliszka. Zrobili tak samo, a ja wiedziałam, że niedługo całe moje życie się zmieni.

W końcu podano do stołu. Na stole znajdowała się wielka świnia z jabłkiem w pysku. Wokół niej jakieś sałatki małe rybki grzyby enoki w sosie bardzo ostrym i 3 Bochenki chleba.

Wszyscy zajadaliśmy się tym, co było. Ja wzięłam grzyby, które były moimi ulubionymi.

-Dobra słuchajcie - zaczął wujek. - Dawajcie kto pierwszy mrugnie to musi przebiec do Szwecji i z powrotem.

-No dobra czemu nie - zgodził się ojciec.

Never Say NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz