Rozdział 27

2 0 0
                                    

Udałam się do pokoju z chęcią wyspania się, ale nie było mi to dane, ponieważ coś zaczęło się ze mną dziać. Poleciałam w wampirzym tempie do prywatnej toalety i wystarczyła chwila gdybym nie nadstawiła się nad toaletą a bym zwymiotowała na podłogę.

Wymiotowałam parę razy, aby po chwili umyć zęby specjalną pastą na kiełki, którą przyniósł mi tatko.

Trzeba o nie bardzo dbać co wmawiał mi od urodzenia. Więc dbałam o nie jak tylko mogłam.

Kiedy wymioty ustały położyłam się do łóżka.

Skarbie?"

Usłyszałam jego pierdolony głos w najgorszej chwili mojego życia. Wszystko miałam wyostrzone o stokroć bardziej i nawet mój nos wywąchuje moje wymiociny sprzed dwudziestu metrów w kiblu, które spuściłam.

Jesteś tam?"

„Nie ma mnie"

Odpowiedziałam krótko I zamknęłam oczy chcąc zasnąć. Ale kurwa coś poszło nie tak.

Dlaczego spaliłaś cały mój dom wraz z watahą? Mój ojciec zmarł w pożarze, który wywołałaś".

Nudziło mi się, a odpowiadając na twoją pieprzoną wypowiedź to moja miłość do ciebie tak samo zmarła w dniu spalenia ci domu".

Boże. Kurwa. Daj mi spokój i daj mi zasnąć.

Oto wieczór najgorszy z najgorszych. Wymiotowałam cały czas odliczając przerwy gdzieś pięciominutowe.

Poszłam szybko zrobić sobie herbatę miętową, bo niby pomaga na takie wymioty i po chwili zaparzyłam pachnącą torebkę wodą z czajnika.

Dałam jedną łyżeczkę cukru, aby nie była mętna i ruszyłam do pokoju. Wypijałam trochę herbaty, ale czułam, że zaraz znowu mogę zwymiotować.

Gdzieś nad ranem mi się poprawiło więc poszłam spać.

Obudził mnie głośny łomot w drzwi i krzyk ojca.

- Jesteś spóźniona! Zawijaj szybko, bo zaraz przeminie twoja wypowiedź!

Ubrałam się szybko w elegancką suknię i wyczesałam włosy spinając w niechlujnego koka.

Wyszłam szybko ze szminka w ręce i posmarowałam nią wargi podczas biegu.

Wbiegłam do stanowiska gdzie znajdowały się kamery i usiadłam na jednym ze stołków.

- Drodzy mieszkańcy królestwa wampirów - zaczęłam przez co głosy w mieście ucichły. - Zapewne wiecie, że zbliża się do nas wielkimi krokami krwawa pełnia. Chciałabym was prowadzić tej nocy w miejsce, gdzie nie znajdziecie przeszkód na drodze do pożywienia. Z mojej strony to tyle. Wszystko jest przemyślane po stokroć więc jeżeli coś będzie nie tak dam znać w najbliższym czasie.

Światło zgasło. Mogłam wstać I iść się przebrać w coś bardziej porywistego.

- Wasza wysokość - przyszedł służący. - Ktoś chce się z panią spotkać.

- Wpuścić - powiedziałam jedynie i weszłam do pokoju.

Ubrałam się w czerwona sukienkę, którą po moich bokach miała czarną koronkę od moich pach do końca sukienki. Sama ona sięgała mi do połowy uda.

Ubrałam wysokie szpilki w takich samych kolorach. Czerwone i po bokach czarny kolor. Zapięłam się zamkiem i ruszyłam w miejsce tronu gdzie miałam przywitać gościa.

Usiadłam wygodnie i wyczekiwałam. Nagle drzwi się otworzyły a cały mój dzień się rozjebał.

Służący popchnęli Siriusa na kolana przede mną, na co jęknął cicho, ale mimo wszystko na mnie spojrzał.

Ręce miał związane z tyłu w razie bezpieczeństwa, aby nie zrobił mi krzywdy.

- Czego chcesz - wysyczałam w jego stronę. - Przyprowadź Blair.

Służący skinął głową, a po chwili go nie było.

- Chciałbym prosić cię o wybaczenie... - uśmiechnął się do mnie jedynie jakby serio na to liczył.

- Zniszczyłeś mi życie i prosisz o wybaczenie? Hmm. Ciekawe - zastanowiłam się. - Wiesz co? Mam w piździe co ode mnie chcesz. Ja mam pomysł jak się ciebie pozbyć.

- Ale przecież jestem twoim ukochanym. Nie możesz zrobić mi krzywdy. To zaboli nas obu.

- Hmm. Mój ojciec jest uważany za najlepszego króla wampirów. Jednak ja. Ja będę tą, która będzie postrachem na całym świecie - powiedziałam.

Przestraszył się. Gestem ręki pokazałam ochroniarzowi, aby go wywlókł do podziemia, by go torturowali, ale nie zabili. Wyrywali zęby, ale nie całe tylko w połowie.

Bili go batem i niszczyli go psychicznie.

Ja za to udałam się do jadalni, aby spożyć żywą ludzką służkę.

Wbiłam się w jej tętnice, na co zajęczała cicho, a ja nie zwróciłam na to uwagi i piłam dalej aż nie zemdlała.

Robiłam przez cały dzień wszystko i nic. Mój przyjaciel Aaron zmarł niedawno, przez co czułam skruchę, a moje wymioty nie polepszały mojego nastroju.

Kiedy nadszedł zmrok ruszyłam ku bramie ciągnąc za sobą resztę wygłodniałych wampirów.

Zaprowadziłam ich w miejsce, gdzie miasto w nocy tętniło życiem, a w dzień nie było ani żywej duszy.

Wampiry rzuciły się na ludzi piszczących w strachu przed nami, a ja ruszyłam do milionera.

Chciałam, aby to odbiło się w Siriusie. Pragnęłam tego, aby milioner mnie posiadł i trzymał w swych ramionach.

Never Say NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz