Rozdział 7

6 0 0
                                    

Odebrałyśmy klucze od sekretarki, po czym ruszyłyśmy do pokoju.

Na miejscu przebrałyśmy się w coś wygodnego. Kiedy Blair poszła do łazienki, w celu zmycia makijażu zdecydowałam się zadzwonić do ojca.

- Halo skarbie, coś się stało? - spytał po trzecim sygnale.

- Mam sprawę, ale to nic poważnego. Po prostu potrzebuję z Blair książek do szkoły — odparłam błagalnym tonem.

- Dobrze słoneczko, zobaczymy, co da się zrobić. Masz gdzieś listę?

- Tak. Zaraz prześlę Ci zdjęcie — powiedziałam po chwili ciszy.

- Nie musisz tego robić. Mój ochroniarz jest przed drzwiami do pokoju, możesz mu wręczyć tę kartkę — oznajmił. No tak, można się było tego po nim spodziewać.

- Pewnie, to ja już będę kończyć, muszę coś zjeść — pożegnałam się z tatą, by po chwili wręczyć listę mężczyźnie, o którym wspominał.

Bez większego przedłużania poszłam w stronę miejsca, gdzie trenowałam wczoraj.

Zostawiłam kartkę przyjaciółce, gdzie mogę się znajdować, gdybym nie wróciła do niej przez noc.

Miałam na sobie czarne krótkie spodenki i dużą bluzę.

Zanim jednak udałam się do lasku poszłam do sklepu ze sztucznymi włosami, żeby przypadkiem nikt mnie nie poznał.

Nie zajęło mi to dużo czasu, ponieważ od razu po wejściu dostrzegłam blond perukę sięgającą mi do piersi.

Bez większego namysłu poszłam z nią do kasy, aby kilka minut później założyć ją na głowę. Pasowała idealnie.

Po wyjściu z budynku zaczęłam biec do szkoły, z której na spokojnie mogłam pokierować się do lasu.

Kątem oka spostrzegłam grupkę chłopaków palących papierosy.

- Hej, nowa! - Krzyknął jeden z nich.

Postanowiłam się zatrzymać i dowiedzieć czego chce.

- Lauren — poprawiłam go, gdy podeszłam bliżej.

- Możemy z tobą pójść pobiegać? Zobaczymy jak trenujesz — zapytał drugi.

- Jasne, ale nie wiem, czy dotrzymacie mi tempa — powiedziałam uśmiechając się pewnie.

- Wiesz, ty jesteś dziewczyną, a my chłopakami — mówił kolejny. - To oczywiste, że będziemy szybsi.

- Tak? To spróbujcie mnie dogonić — odparłam i zaczęłam biec truchtem przed siebie.

Chciałam zmylić ich z tropu i zobaczyć tę pewność siebie. Nie musiałam długo czekać, aż biegli ze mną ramię w ramię.

- I co mała? Jesteśmy szybsi — powiedział pewnie chłopak, próbując mnie wyprzedzić. - Zawsze możemy przyspieszyć.

- Spróbujcie wyprzedzić to.

Odpowiedziałam ruszając jak z petardy zostawiając ich w tyle. Kątem oka zobaczyłam zdziwione twarze zebranych, ale zdecydowałam się biec utrzymując tempo i nie czekając na nich wbiegłam do lasu.

Udałam się tam, gdzie wczoraj, czyli nad oczko wodne. Zwolniłam więc bieg, by przysłuchać się przyrodzie.

W pewnym momencie usłyszałam coś za moimi plecami. Chwilę później ktoś złapał mnie za ramiona, po czym powalił na kolana. Ja pierdole to były nowe spodnie, a już są uwalone ziemią.

Never Say NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz