Rozdział 3

6 1 0
                                    

- Laura — słyszałam jak przez mgłę.

- Lauro! Obudź się — ponownie usłyszałam kobiecy głos.

Wstałam jak z petardy gotowa iść na trening, ale powstrzymała mnie trenerka.

- Dzień dobry, coś się stało? Czemu budzi pani tylko mnie?- zapytałam, uprzejmie się witając.

- Twój ojciec kazał przygotować cię do wyjazdu, tylko musisz się pożegnać ze wszystkimi — wyjaśniła.

Zabrałam się za zawiązywanie butów, by po chwili włożyć na siebie kurtkę służbową, po czym bez zbędnego gadania wyszłam z kobietą na plac do treningów.

- Chciałabym z wielkim szacunkiem pożegnać ważną dla nas osobę, a waszą przyjaciółkę — zaczęła.- Panno Lauren, dziękuję Ci za służbę z nami i poświęcenie na treningach oraz zadań w terenie.

- Dziękuję wam, a szczególnie pani, że mogłam tutaj być i kroczyć u waszego boku pomagając tym chronić ważne dla nas osoby — oznajmiłam.

Trenerka się tylko uśmiechnęła i pochyliła lekko głowę, oddając mi szacunek.

- To był zaszczyt brać udział w walkach z tobą Lauro!- Krzyknęli chórem w moją stronę ludzie, których znałam.

- Dobrze kochani, to co zawsze! A ciebie proszę do mojego gabinetu. Musimy załatwić sprawy z opuszczeniem wojska — powiedziała, kierując się do wspomnianego miejsca.

Weszliśmy do bazy danych i komputerowi w jednym. Była tam masa ludzi kontrolujących nasze umiejętności wraz z innymi potrzebnymi informacjami.

Kobieta zasiadła na fotelu przed biurkiem, by po chwili kazać mi uczynić to samo.

- Dobrze, więc tu są twoje dokumenty służbowe, wraz z kartoteką treningów i jedzeniem, jakie masz spożywać — pokazała mi plik kartek spiętych ze sobą w jedną całość.

- Czy będzie taka możliwość, bym mogła was tu czasem odwiedzać?- Spytałam.

- Oczywiście, ale nie za często. Możesz wtedy sprowadzić niechcianych wrogów, a tego chyba nie chcemy.

- Dobrze. Dziękuję pani za wszystko, do widzenia — pożegnałam się, uśmiechając szczerze w jej kierunku.

Wychodząc z biura, zobaczyłam ojca w samochodzie z moją przyjaciółką oraz ochroniarza, który pakował moją walizkę do bagażnika.

Wsiadłam, witając się z nim i Blair, zamykając za sobą drzwi.

- Lauren, to zaklęcie jest zbyt potężne dla mnie. Jeżeli mi się poszczęści, będziesz mogła normalnie chodzić w nocy po lesie, a zgrzytaki nie dosięgną cię na odległość pięciu metrów — oznajmiła, trzymając w ręce księgę.

- No dobrze, ale czemu twoja walizka też tu jest?

- Chyba nie myślałaś, że puszcze cię samą w ich sidła — uśmiechnęła się cwaniacko.

Przewróciłam oczami i się już nie odezwałam.

Dojechanie na miejsce zajęło nam 10 minut.

Budynek był przestronny, ale nie tak duży jak nasz.

- Nie czuję tutaj zapachu wilkołaków — powiedział cicho tata, ale i tak go usłyszałam. W końcu jestem w 50% wampirem.

- Myślisz, że nas przyjmą?-Zapytałam.

- Jeżeli nie, to będą wąchać kwiatki od spodu, a ja o to zadbam — powiedział, dumnie się prostując.

Ruszyliśmy do budynku z ochroniarzem. Dziewczyna zostawiła księgę w samochodzie, żeby przypadkiem nie zgubić jej gdzieś w szkole.

Udaliśmy się do gabinetu dyrektorki, gdzie uprzejmie nas powitała.

- Dzień dobry, chciałbym zapisać moje córki do waszej placówki — powiedział stanowczo ojciec po wejściu do pomieszczenia. Blair co prawda nie była moją siostrą, ale do podpisania papierów można było przecież skłamać, prawda?

- Dzień dobry, nie ma problemu. Mogłabym wiedzieć, ile dziewczynki mają lat oraz do której klasy miałyby chodzić? - spytała kobieta, siadając przy biurku.

- Obie rocznikowo mają 19 lat, Blair skończyła je miesiąc temu. Natomiast Laura za miesiąc będzie miała urodziny — odparł tata, siadając na fotelu, znajdującym się naprzeciwko dyrektorki. - Zgodnie z wiekiem, powinny teraz zacząć klasę maturalną.

Never Say NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz