Rozdział 26

1 0 0
                                    

Chłopak szedł za mną kiedy rozkazałam mu to uczynić. Wszyscy, którzy mnie mijali kłaniali się w pas.

Weszliśmy do spiżarni władców i otworzyłam jedną z lodówek. Tak. Dopiero po koronacji się o tym dowiedziałam.

Wyciągnęłam jedną torebkę i rzuciłam w stronę młodociana. Ruchem głowy pokazałam mu, aby się napił co zrobił niechętnie wykrzywiając się.

Na półkach obok pięciu lodówek znajdowały się szklane butelki. Oczywiście z krwią z różnych wieków, które były zbierane na ważne chwilę w przyszłości.

Jedna z nich ma nawet swoje miejsce. Z pierwszego wieku. Kiedy to mój pradziadek założył królestwo, w którym wampiry mogłyby być sobą, aż do dzisiaj.

Wyszliśmy ze spiżarni i pokierowaliśmy się w stronę jadalni gdzie mój ojciec i mama spożywali obiad.

- Tatku - powiedziałam. - Mamy nowego wampira!

Ten tylko zaklaskał w dłonie i wstał witając się z nim.

- Dawaj powiedz to jak się uczyłeś o porozumiewaniu się z harczeniem - przypomniałam mu, na co przyjął postawę odważnego.

Zaczął charczeć na biednego nic nie świadomego ojca, a ja wybuchłam śmiechem widząc jak rodzice się mu przyglądają.

- Pana kolej - powiedział.

Ojciec spróbował tylko po swojemu i kiedy odbył swoją część rozmowy chłopak znowu zaczął.

- Dobra dobra fajnie poznać twoją mamę i żonę, ale najpierw zjedzmy - powiedział nagle ojciec, na co wybuchłam jeszcze większym śmiechem widząc minę chłopaka.

Pewnie nie o to mu chodziło co było dosyć komiczne, bo nie miał nawet żony.

- Kochanie musisz się pokazać na kamerach dla całego królestwa, aby powiedzieć, co myślisz i w ogóle - bla bla gadał o tym, ale nie przejęłam się tym zbytnio. - Zbliża się pełnia.

To słowo zmieniło mój tok myślenia. W pełnię będę musiała prowadzić wszystkie wampiry do miasta, aby się pożywiły jak nigdy.

Zapewne spytacie: Lauren, ale czemu masz zaprowadzić ludzi do miasta akurat teraz. Czy nie znudziło im się w te pełnię, która jest co miesiąc.

Otóż to. Ta pełnia, o której jest mowa jest specjalna. Występuje ona co 100 lat najczęściej w dzień koronacji nowego króla wampirów.

Właśnie wtedy jest najkrwawsza noc ze wszystkich innych. Musiałam dzisiaj ogłosić dokąd mamy się udać, aby zacząć łowy. Gdzieś gdzie zgrzytaki będą mieli mniej miejsca do popisu.

Wampiry mają to do siebie, że jeżeli jeden z nich ma kłopot idzie mu pomóc. Zgrzytaki o tym wiedzą. Wiedzą też o mocach królów więc jest mało procent szans na to, aby nas zaatakowały.

Nowicjusze akurat nie umieją się powstrzymać tak jak jeszcze niedawno ja i będą chcieli pić ile dusza zapragnie. A raczej łakomstwo. Dusza dawno przepadła w dniu, w którym stało się wampirem.

Skierowałam się do Blair gdzie podobno był jej chłopak i zapukałam w drzwi. Jedyne co słyszałam to jęki więc wyważyłam drzwi kopnięciem i spojrzałam na parę.

- Żyjesz - stwierdziłam.

- Jesteś martwa - zauważył.

- Miałeś zginąć.

- Ach tak? Coś nie wyszło waszmość skurwysyńskość.

Wysunęłam kły, a ręce miałam w gotowości. Podniósł się nagle odsuwając od Blair, przez co widziałam jak jego kutas pulsował.

- Przeszkodziłaś nam. Chcę spłodzić dziecko, a ty nam się wtrącasz.

Spojrzałam na niego poważnie. Blair zakryła się prześcieradłem i wstała.

- Na kolana. Już.

- Nie.

Stał tak i nic sobie nie robił z tego, że rozmawia z królową.

- Dlaczego on żyje - zapytałam. - Blair?

- No bo ten cały plan wydawał się być dobry, a ja nie chciałam, aby zginął. Nie dorównuję matce sile więc nie mogłabym go uratować z płonącego domu.

- Niech przeprosi.

- Nie przeproszę - upierał się. - Nie ma bata.

W wampirzym tempie podbiegłam i kłami wyrwałam skórę z łopatki. Ten wrzasnął tylko i i spiął całe ciało.

- Zabiję go jeżeli nie przeprosi - powiedziałam w stronę przyjaciółki, która próbowała coś zrobić.

- Jesteś moją przyjaciółką...

- Jestem królową - przerwałam jej. - I należy mi się szacunek. A byle psinka nie będzie mnie obrażać z powodu bycia twoim mate.

Spojrzała błagalnie w stronę chłopaka, na co ten się ugiął i klęknął przepraszając na tyle cicho, że usłyszałam.

W dłoni trzymałam jego skórę, którą po chwili rzuciłam w jego stronę, aby mu przyszyli i wyszłam z pokoju.

Never Say NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz