Rozdział 4

26 15 3
                                    

Henryk obudził się z bólem głowy, z trudem otworzył oczy, a gdy podniósł się do pozycji siedzącej, spojrzał na zegarek, była szósta rano. O tej godzinie w całym podziemiu były zapalane już wszystkie światła. Dla pewności nastolatek przetarł oczy, po czym wszystko wróciło do normy.

Wstając z łóżka i szykując się do wyjścia Henryk próbował zrozumieć, co się stało, jednak razem z wyjściem spod prysznica niepokój zniknął. Chłopak dokończył szykowanie się i wyszedł z pokoju.

***

Piter wyszedł z jaskini i wziął łyk gorącej kawy. Skierował wzrok na Natashę, która patrzyła na słońce z grymasem.

- Lecisz szpiegować dalej tego dzieciaka?

- Taa... Ej, zastanawiałeś się kiedyś, jak by to było, gdybyśmy nigdy nie podpisali tych cholernych paktów z Anszelem?

- A ty co, filozofem chcesz zostać?

Kobieta odwróciła się w jego stronę i zmarszczyła brwi, mówiła poważnie. Demon przewrócił oczami i podszedł bliżej Natashy.

- Nie obchodzi mnie, co by było gdyby. Piękne w życiu jest właśnie to, że nie można go cofnąć. Może spieprzyłem parę spraw, to fakt, ale to właśnie dzięki nim stoję tu, a nie na przykład kilometr dalej. Więc kminienie, co by było, gdybym nie podpisał tego cyrografu, jest zwyczajnie głupie.

- Może masz rację... Zresztą nieważne, do zobaczenia wieczorem.

Demonica przekształciła się w muchę i odleciała. Kiedy była jeszcze wystarczająco blisko, usłyszała krzyk sprzymierzeńca:

- Ja zawsze mam rację, wbij sobie to nareszcie do głowy!

***

Podczas drogi Henryk minął bar. Z ciekawości spojrzał przez szybę. Dostrzegł tam Jurija leżącego pod stołem i sprzątaczkę krzyczącą na niego.

Chłopak rozejrzał się z nadzieją, że ktoś znajomy tu przyjdzie, jednak jak na złość tak się nie stało. Osiemnastolatek przewrócił oczami i wszedł do baru.

- ZAMKNIĘTE, NIE WIDZI TABLICZKI?!

- Przepraszam, nie wiedziałem, że tu pracuje wiedźma, która zjadła żabę, zamiast ją całować.

- Coś ty, powiedział gówniarzu?!... Zaraz cię szacunku trochę nauczę!

- Na szacunek trzeba sobie zasłużyć, nie zdobywa się go ot tak, bo jest się starą prukwą.

Kobieta zacisnęła dłoń wokół mopa, po czym zaczęła nim wymachiwać. Widząc w tym okazję, nastolatek zaczął uciekać, chwycił wujka za ubrania i opuścił lokal.

Tuż przed barem usadził wciąż śpiącego Jurija. Wyjął z jego portfela sto bonów, po czym zwrócił mu portfel.

- To za fatygę i narażenie się tamtej jędzy... Będzie na nowe farby.

 Wolfgang Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz