Rozdział 22

6 3 0
                                    

Podczas drogi Trawis od niechcenia wyjaśnił młodym łowcom, że zabił demona, oraz poinformował ich o śmierci Dereka oraz Johna. Gdzie zdawał się być rozbawiony tym faktem.

Henryk tłumaczył sobie dziwne zachowanie mężczyzny żałobą i postanowił się w to nie wtrącać. Zwrócił się do Melodii, wziął głęboki oddech i zapytał, gryząc niepewnie wargę:

- Nie wiem, jak się za to zabrać, ale muszę wiedzieć... W jaki sposób wróciłaś do życia?

Dziewczyna spojrzała na niego z ukosa, po czym jak gdyby nigdy nic wzruszyła ramionami.

- Nie pamiętam.

Henryk, słysząc to, zatrzymał się i spojrzał na nią ze współczuciem. Melodij również się zatrzymała i rzuciła mu twarde spojrzenie.

- Nie patrz tak na mnie. To, że nie pamiętam kilku godzin z życia, nic nie znaczy... W zasadzie jest to, jakbym smacznie spała wtedy.

Ostatnie słowa powiedziała z wymuszonym uśmiechem, po czym wróciła do dalszej drogi.

W pewnym momencie Trawis zatrzymał się, skupił swój wzrok na zachodzącym słońcu i odwrócił się do pozostałych.

- Chodzenie po nocy jest niebezpieczne, zrobimy tutaj postój i wyruszymy z samego rana.

Rodzeństwo skinęło głowami na tę propozycję. Oboje przygotowali miejsce na sen, podczas gdy Trawis poszedł po chrust na ognisko. 

Pomiędzy nastolatkami panowała cisza, którą postanowił przerwać Henryk. Otworzył usta, jednak Melodij w porę mu przerwała.

- Jeśli znowu poruszysz temat mojej śmierci, przysięgam, że cię zabiję. - Dziewczyna rzuciła mu ostre spojrzenie. 

- No dobra - warknął od niechcenia, przewracając oczami. Przygryzł on dolną wargę, skupiając wzrok na miejscu, z którego poszedł Trawis.

- Coś długo ten twój koleżka nie wraca.

- Sprawdzę, co u niego.

Jak powiedział, tak zrobił: poszedł śladami łowcy, uważnie obserwując otoczenie. 

Nie minęło sporo czasu, kiedy odnalazł Trawisa. Otworzył usta, by go zawołać, jednak po chwili je zamknął. Coś było nie tak.

Mężczyzna stał odwrócony tyłem do niego, niczym słup. Henryk powoli zaczął zbliżać się do niego; nie spuszczając wzroku z łowcy, podniósł z ziemi kamień.

Gdy dzielił ich zaledwie krok, mężczyzna odwrócił się, chwycił rękę młodego łowcy, a następnie ją wykręcił, obezwładniając go.

- Witaj, książę.

Henryk zmarszczył brwi, kopnął demona z całej siły, po czym, korzystając z chwili, odsunął się od niego.

- Gdzie jest Trak!?

- Wygrzewa się obecnie w ogniu piekielnym, razem ze swoimi kumplami. Których, nawiasem mówiąc, również zabiłem - odpowiedział rozbawiony.

Henryk zacisnął wargi, odsunął od siebie niewygodne myśli, po czym rzucił demonowi twarde spojrzenie.

- Pożałujesz, że zabiłeś Traka.

Fyren prychnął rozbawiony, włożył ręce do kieszeni i spokojnie zaczął podchodzić do chłopaka.

- Po co udajesz, że obchodzi cię jego śmierć? Obaj wiemy, że gówno cię oni tak naprawdę obchodzą. Ciężko się dziwić, w końcu jesteś synem samego Lucyfera, empatia nie jest waszą cechą rodzinną.

Chłopak zagryzł dolną wargę, cofając się ostrożnie. Skupiał się na planowaniu kolejnego ruchu, nie zwracając uwagi na słowa demona. Podniósł z ziemi grubą gałąź, po czym szybko odwrócił się i zaczął biec w stronę obozu.

Nie uszedł jednak daleko, ponieważ pojawił się przed nim Fyren z lekko spuszczoną głową i zmarszczonymi brwiami.

- Zawiodłeś mnie, książę, brak wspomnień zrobił z ciebie tchórza. Ale spokojnie, gdy cię w końcu zabiję, będzie już po sprawie.

Henryk głośno przełknął ślinę, gdy demon odepchnął go siłą woli wprost na drzewo, pozbawiając go przytomności. Uśmiechnął się krzywo, po czym zrobił krok w jego stronę.

Nagle oczy Fyrena rozszerzyły się, upadł on na ziemię, desperacko walcząc o oddech.

- Tylko ja mogę zabić Henryka, ty szlachecki pomiocie!! - odezwał się ostry głos w jego głowie, należący do Anszela. Demon skrzywił się z powodu bólu, po czym desperacko zaczął przepraszać demona w swojej głowie.

Niestety bezskutecznie, ponieważ jego serce chwilę później się zatrzymało, a szlachecki demon upadł bezwładnie na ziemię.

 


 Wolfgang Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz