Rozdział 21

3 3 0
                                    


Gdy Henryk zniknął łowcom z oczu, cała trójka skupiła się na demonie, który właśnie wyszedł im naprzeciw. Miał drwiący uśmiech i lekceważącą postawę; uśmiechnął się do nich szyderczo, co tylko sprawiło, że Trak się spiął.

- Piękne słowa, naprawdę. Przeczytałeś je w jakimś tandetnym wierszu, czy sam jesteś ich autorem?

Mężczyzna na te słowa zmarszczył brwi. Już miał strzelić do demona, gdy nagle ten siłą woli wytrącił im broń z rąk, nie dbając o chirurgiczne wyciągnięcie rurki z ich ramion.

Rzucił Derekiem i Johnym o drzewa, pozbawiając ich przytomności, po czym, wciąż rozbawiony, zbliżył się do Trawisa. Mężczyzna skrzywił się, ścisnął nóż w ręce, nie odrywając wzroku od demona.

- Jestem ciekaw, czy twoje poglądy nie ulegną zmianie, gdy ci powiem, że tamten dzieciak, któremu pozwoliłeś uciec, to syn samego Lucyfera.

Łowca rzucił demonowi twarde spojrzenie, nie wierząc w jego słowa. Dyskretnie chwycił za ostrze noża, raniąc się w rękę, po czym wbił je w jego brzuch.

- Sukinsyn - wyszeptał demon, jednak z jego twarzy nie zniknął ten irytujący uśmieszek.

*****

Henryk szedł przez las, opierając się o każde drzewo i głośno dysząc oraz płacząc. Nie płakał jednak z powodu bólu, lecz hipokryzji, jaką pokazał.

- Zamiast bawić się w mściciela, powinienem siedzieć na dupie. Może wtedy do tego wszystkiego by nie doszło.

Chłopak zacisnął pięści, po czym z nienaturalną siłą uderzył w drzewo, w myślach obrażając siebie na wszystkie możliwe sposoby. Jego psychiczne samookaleczanie przerwało warczenie.

Nastolatek powoli odwrócił się, a jego oczy rozszerzyły się, gdy zobaczył przed sobą demonicznego wilka. Henryk chwycił za broń, jednak zanim zdążył wycelować w zwierzę, ono rzuciło się na niego, przewracając chłopaka, następnie gryząc go w rękę oraz zdrową nogę.

Nastolatkowi z trudem udało się odrzucić wilka, jednak gdy to zrobił, zwierzę na niego zawarczało. Chłopak pospiesznie chwycił za pistolet, po czym strzelił do niego, raniąc go w łapę.

- Pieprzony kundel - wydusił z siebie Henryk, zanim stracił przytomność.

Gdy się obudził, na początku poczuł przyjemne ciepło, po czym powoli zaczął otwierać oczy. Nastolatek znajdował się w zapuszczonej piwnicy, przywiązany do ciężkiej szafy. Nagle jego oczy się rozszerzyły, gdy zobaczył Melodij leczącą jego rany dotykiem.

- Melodij?

Dziewczyna podniosła wzrok i zadziornie się uśmiechnęła, zaprzestając leczenia.

- Śpiąca królewna raczyła wreszcie wstać.

Henryk zmarszczył brwi i lekko otworzył usta, jednak ostatecznie nic nie powiedział. Postanowił zwyczajnie cieszyć się obecnością siostry. Poprawił się on do pozycji siedzącej i rzucił Melodij zirytowane spojrzenie.

- Morda! Po co w ogóle ktoś zawlókł nas do tej piwnicy?

- Sama chciałabym to wiedzieć.

Henryk przewrócił oczami, po czym zaczął próbować się wyswobodzić. Chwilę to zajęło, jednak ostatecznie udało mu się rozwiązać sznur. Od razu podszedł do siostry i również ją uwolnił.

Melodij podziękowała mu od niechcenia, po czym oboje zwrócili się w stronę schodów prowadzących do wyjścia.

Nagle usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi, a następnie kroki. Nastolatek zaczął przeklinać w myślach swoje szczęście; spojrzał na siostrę, która wydawała się być spięta, po czym wrócił wzrokiem na schody.

Kilka sekund później, które dla rodzeństwa zdawały się być wiecznością, ukazał im się Trawis. Widząc go, chłopak odetchnął z ulgą i delikatnie się uśmiechnął.

- Już się bałem, że to demon po nas wrócił. A to ty.

Trawis rzucił mu krótkie spojrzenie, po czym rozkazał wyjście. Melodij wpatrywała się w niego z podejrzliwością, co nie uszło uwadze Henrykowi, który spojrzał się na nią surowo.

- Kim jest ten facet?

- To Trawis, wspaniały łowca i mój przyjaciel.

Dziewczyna, słysząc to i widząc blask w oczach brata, westchnęła, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

- Niech ci będzie, ale jeśli nas pozabija, zabiję cię. - Zaśmiała się sucho, mijając chłopaka i kierując się do wyjścia.


 Wolfgang Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz