Rozdział 23

5 3 0
                                    


Henryk otworzył drzwi prowadzące do piwnicy. W środku było dokładnie tak, jak ostatnim razem, gdy porzucili to miejsce. Jego wyraz twarzy jednak się nie zmienił, gdy spojrzał na samego siebie, siedzącego na fotelu.

- I co, stoczę teraz walkę sam ze sobą, by sprawdzić, czy jestem człowiekiem, czy demonem? Sorry, ale mnie to nie jara.

Drugi Henryk prychnął rozbawiony. Stanął przed chłopakiem, a jego oczy zmieniły kolor na czerwony.

- Nie wiem, co jest gorsze: twoje zachowanie czy fakt, że myślisz, że masz coś do gadania. Jesteś synem Lucyfera i nawet brak wspomnień tego nie zmieni.

Demon chwycił go za ubranie, po czym rzucił nim o drzwi.

****

Henryk nagle wyrwał się ze snu, otworzył oczy szeroko i wziął głęboki oddech. Rozejrzał się dookoła, zdając sobie sprawę, że jest w obozie, a przy ognisku siedzi jego siostra.

- Ile byłem nieprzytomny? - Chłopak syknął z bólu, zmieniając pozycję na bardziej wygodną.

- Może kilka, kilkanaście minut... Co tam się w ogóle wydarzyło? Gdy cię znalazłam, miałeś rozbitą głowę, a Trawis leżał martwy.

Henryk zacisnął usta i spojrzał w dół, przypominając sobie wszystko, co się wydarzyło i co demon mu powiedział.

- Później ci opowiem, na razie jestem zmęczony -powiedział, zmuszając się do uśmiechu.

Następnego dnia rodzeństwo Wolfgang wyruszyło dalej. Podczas drogi Henryk wyjaśnił siostrze, co zaszło w lesie, pomijając fakt bycia synem diabła.

Gdy dotarli przed bramę prowadzącą do podziemnego miasta, rodzeństwo zdziwił strażnik, który dziwnie się im przyglądał. Po krótkiej weryfikacji swoich fałszywych tożsamości udali się do środka.

- Nie uważasz, że dziwnie się zachowywał?

Melodij wzruszyła ramionami, starając się o tym nie myśleć.

Nagle kilkoro mężczyzn rzuciło się na nich, powalając ich na ziemię. Jakiś czas później rodzeństwo siedziało w celach policyjnych.

- Nie ma to jak znowu trafić za kratki, prawda, braciszku? - Dziewczyna uśmiechnęła się do brata ironicznie, na co ten przewrócił oczami, po czym zmarszczył brwi.

- Ty tylko potrafisz leczyć, nie dostałaś jakiejś innej mocy, gdy byłaś martwa, by nas stąd teraz wyciągnąć?

- Jeśli jakimś cudem wydostaniemy się stąd, przysięgam, jesteś martwy. - Melodij rzuciła mu srogie spojrzenie, które zniknęło, gdy tylko do pomieszczenia weszła rudowłosa kobieta.

- Witam, moi drodzy.

- No, nareszcie jakiś ludź. Czy łaskawie powiesz nam, co my tu, do cholery, robimy?

Eleen zachichotała, podczas gdy łowczyni spojrzała na brata zdezorientowana.

- Naprawdę nie wiesz, kim ona jest?

- Striptizerką? - spytał sarkastycznie, nieco znudzonym tonem.

Kobieta odgarnęła swoje włosy z twarzy i z fałszywym uśmiechem podeszła bliżej krat.

- Puszczę mimo uszu tą sugestię. Jestem twoją królową, Henryku, a raczej powinnam nią być, gdybyście przebywali tutaj legalnie.

Oczy nielicencjonowanych łowców rozszerzyły się. Oboje wpatrywali się w Eleen z nutą przerażenia na twarzy.

- Dlatego niestety muszę was eksmitować,  pójdziecie pod opiekę mojego brata. - Po tych słowach kobieta udała się w stronę wyjścia, gdzie czekało na nią dwóch ochroniarzy.

Ale jestem ostatnio miłosierna, oddaję tego dzieciaka Adamowi za zaledwie połowę tego, ile początkowo chciałam. Mam nadzieję, że będzie on o tym pamiętał – pomyślała, opuszczając komisariat policji.


 Wolfgang Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz