Rozdział 26

5 1 0
                                    


Remek i Melodij ukrywali się w krzakach, obserwując strażnika bramy, prowadzącej do podziemnego miasta.

- Jak go ominiemy? - zapytała bardziej siebie niż starszego chłopaka obok niej.

- Chyba mam pomysł.

Mężczyzna wyjaśnił swój pomysł i nie czekając na nic, wziął się za realizację. Wychodząc z krzaków, zaczął krzyczeć w stronę mundurowego, chcąc tym go zdenerwować:

- Ej, barani łbie! Zapomnieliście już, kto jest odpowiedzialny za rozróbę na komisariacie?!

Strażnik rzucił mu znudzone spojrzenie. Zmierzył go od góry do dołu, oceniając skalę zagrożenia, po czym cmoknął językiem, odwracając wzrok. Skupił się na brudzie pod paznokciem.

- Za mało mi płacą, bym cię gonił.

Na twarzy Remka pojawiło się zacięcie. Nie tak to miało wyglądać. Zaczął desperacko szukać w czeluściach swojego umysłu planu B. Cokolwiek, byle nie stać tu jak idiota.

Wiedząc, że Melodij na niego liczy, przygryzł dolną wargę, doprowadzając do krwawienia. W końcu jednak wpadł na co prawda głupi, ale jednak pomysł.

- Będziesz tam tak stał, czy sobie pójdziesz?

Młody mężczyzna uśmiechnął się złośliwie i zaczął iść w jego stronę. Nim jednak strażnik zdążył zrobić cokolwiek, przywalono mu prosto w twarz. Choć oczy Remka mówiły "przepraszam", z jego ust wydobyła się cięta odzywka:

- Czy teraz jestem wart gonienia mnie charytatywnie?

Widząc, jak mężczyzna przed nim robi się coraz bardziej czerwony ze złości, choć nie przywalił mu wcale mocno, Remek rzucił ostatni bezczelny uśmiech i pobiegł w stronę lasu, a za nim strażnik.

Gdy oboje zniknęli z radaru Melodij, odczekała jeszcze chwilę dla pewności, po czym ruszyła w stronę miasta, dziękując w duchu Remkowi za poświęcenie.

**

Młody mężczyzna biegł przez sporą część drogi, starając się zgubić swój ogon. Co jakiś czas oglądał się za siebie. Kiedy dostrzegł zbliżającą się w jego stronę sylwetkę mężczyzny, automatycznie przyspieszył.

Przebiegł on jednak zaledwie kilka kroków, aż potknął się o wystający korzeń. Szybko spróbował się podnieść, jednak powstrzymał go ból w kolanie.

Syknął z bólu, kiedy zdał sobie sprawę, że strażnik właśnie go dogonił.

- Masz przesrane, dzieciaku.

Remek mógł jedynie szyderczo się uśmiechnąć, kiedy starszy mężczyzna zaczął go kopać. Trwało to krótko, jednak wystarczająco mocno, by połamać kilka z jego żeber.

 Wolfgang Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz