Rozdział 3

37 24 2
                                    

Do sali z ogromnym stołem, przy którym siedziało 11 antropomorficznych istot, wszedł król Adam Sylwa. Był on postawnym mężczyzną z blond lokami, a jego matowe oczy były zasłonięte ciemnymi okularami.

- Witaj, wielka 11, zapewne już wiecie, po co was tu zebrałem?

- Pewnie chodzi o tego gówniarza, który przejął moce spalonego?

- 5, słownictwo!

- A ty co, 6, jeszcze nie wyjęłaś sobie tego kija z dupy? Choć nigdy nie widziałem twojej twarzy, mogę sobie wyobrazić, jaka jesteś brzydka.

- Jeśli myślisz, że takimi dziecinnymi zagrywkami spowodujesz, że zniżę się do twojego poziomu, to grubo się mylisz... Lordzie, co do chłopaka, nie dostał on miesiąca, by udowodnić, że panuje nad mocami?

Nagle w sali zapadła cisza. Została ona jednak szybko przerwana przez 3. Spadła ona z krzesła, śmiejąc się szaleńczo. Niektórzy patrzyli na nią dziwacznie, a kiedy wróciła do normalności, usiadła na swoim miejscu i poprawiła maskę.

- Przepraszam za to, po prostu bardzo rozbawiły mnie słowa 6, która naiwnie wierzy, że królowi zależy, by chłopak umiał się kontrolować.

- A tak przypadkiem nie jest?

- Ehhh, droga szósteczko, jestem tu krócej od ciebie, a nawet ja zauważyłam, że to wszystko jest grą pozorów. By wydawało mu się, że ma wolną wolę.

- Bardzo ładnie, 3, dlatego właśnie zwołałem was, by omówić, jak wykorzystamy go na swoją korzyść.

***

Henryk przed położeniem się spać przypiął się kajdankami do łóżka. Na jego twarzy pojawił się grymas przypominający uśmiech, po czym zasnął.

Podczas snu odczuwał jakieś wstrząsy, jednak wytłumaczył sobie to jakoś i spał dalej. Obudziło go dopiero wiadro zimnej wody na głowę. Chłopak podniósł się; nie znajdował się już w swoim pokoju, tylko na hali, a nad nim stali Albert i Waleria.

- Was porąbało!? By taszczyć tu mnie z łóżkiem! Klucz był na szafce, do cholery!

- Czy ty sugerujesz, że taszczyliśmy to łóżko niepotrzebnie?... Albert zabije cię, czemu nie wziąłeś tego klucza!?

- Jestem od robienia, nie od myślenia, i tak powinnaś się cieszyć, że zwyczajnie nie odciąłem mu rąk.

- Podaj mi choć jeden powód, dlaczego miałabym cię nie zamordować?

- Matka przestanie ci wtedy robić naleśniki na śniadanie przez kolejny tydzień, a znaleźć miejsce teraz na cmentarzu jest w chuj ciężko, więc ciesz się, póki żyję, kochana siostro.

Waleria przewróciła oczami na niego i wróciła do nastolatka, którego jednak tam nie było, tak jak belki w łóżku. Kobieta zmarszczyła brwi i przeklęła siebie, że musi niańczyć takiego gówniarza.

Innym razem chłopak ukrył się w pokoju Patryka, a dokładniej w szafie.

- Serio myślisz, że dwójka łowców cię tu nie znajdzie?

- Oni nie są nieomylni, poza tym ja chcę ich tylko troszeczkę powkurzać, a nie uciec.

- A mi się wydaje, że po prostu uciekasz, jednak nie przed łowcami, a swoim mocami.

Te słowa mocno wkurzyły Henryka. Uderzył w drzwi od szafy i krzyknął, że zaraz przyłoży Patrykowi. Chłopak niezbyt się tym przejął, kazał się uspokoić bratu i wyszedł do baru.

Gdy tylko nastolatek usłyszał dźwięk zamykających się drzwi, od razu skulił się i próbował zasnąć. Bez skutku, ponieważ nie mógł wyrzucić z głowy słów Patryka.

- Ten kretyn myśli, że uciekam od mocy! Pfff, nieudacznik. Ja te moce wykorzystam, by wytępić tą cholerną władzę, a wszystkich łowców pozbawić głów. Ci kretyni nie zasługują na życie.

- Bardzo mnie cieszy, że według ciebie nie zasługuję na życie, chętnie tą informacją podetrę sobie dupę. A teraz wyłaź z szafy, Henryk.

Nastolatek przewrócił oczami i wyszedł z szafy, gdzie w półmroku stała Waleria. Kobieta była tak wściekła, że wydawała się posiadać mroczną aurę wokół siebie.

- Radzę ci dobrze: przyjdź jutro z rana na halę, albo skończysz marnie.

Nastolatek pokiwał głową i wyszedł z pokoju Patryka. Udając się do swojego pokoju, na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.

- Z chęcią przyjdę, moja droga łowczyni.

***

Natasha w formie orła wleciała do jaskini, gdzie czekały na nią pozostałe dwa demony: Frank i Pip.

- I jak sytuacja?

- Lipa. Anszel nie zdążył jeszcze namieszać, a Henryk chce pozabijać niektórych ludzi.

- Fuck, musimy w takim razie, kiedy zdecyduje się na spotkanie z Anszelem, przechwycić go. Byleby nie doprowadzić do ich spotkania.

- A czy Pip będzie mogła kogoś wtedy zabić?

Frank spojrzał na demonicę wyglądem przypominającą siedmiolatkę i pogłaskał ją delikatnie po głowie.

- Może podczas innej misji. Idź, Pip, pobaw się królikiem, którego upolowałaś.

Dziewczynka skinęła radośnie głową, wyciągnęła nóż i pobiegła w głąb jaskini, śpiewając: „Chodź, króliczku, do zabawy, tym razem inaczej ci organy poukładam”.



 Wolfgang Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz