Rozdział 29

4 0 0
                                    

(Wspomnienie)

Remek szedł wąskim korytarzem tuż za starszą kobietą, prowadzącą go do konkretnego pokoju. Gdy tam dotarli, młody mężczyzna rozejrzał się dokoła, zdając sobie sprawę, że jest otoczony przez maszyny parowe.

- Zawsze myślałem, ciociu, że jesteś lekarzem. Nigdy nie podejrzewałbym, że masz zapędy do bycia naukowcem.

Melodij uśmiechnęła się delikatnie na komentarz bratanka, podchodząc do jednej z maszyn, która wydawała się być niedokończona.

- Muszę ci coś powiedzieć - powiedziała poważnym głosem.

Remek spiął się na słowa Melodij. Może i brzmi to dziecinnie, ale nie lubił, gdy ktoś do niego tak mówił, bo oznaczało to coś złego.

Kobieta odwróciła się w stronę młodzieńca ze smutnym uśmiechem na twarzy. W jej oczach było widać łzy, a gdy otworzyła usta, jej głos zaczął się łamać.

- Kocham cię jak syna, którego nie było mi dane mieć, wiesz o tym... Dlatego wiem, że jesteś jedyną osobą, której mogę powierzyć to zadanie. Zadanie cofnięcia się w czasie i uratowania całej ludzkości.

- Zdajesz sobie sprawę, że to brzmi szalenie? -zapytał niepewnie Remek, robiąc bezpieczny krok do tyłu, wciąż jednak utrzymując kontakt wzrokowy z ciotką.

Kobieta pokiwała głową, rozumiejąc sceptycyzm bratanka.

- Tak, wiem, ale czy tak naprawdę jest inne wyjście...? Ten świat jest skończony. Ilu zostało ludzi? Garstka, jak nie mniej. Po ponownym otwarciu bramy byliśmy już skazani na zagładę, dlatego trzeba jej zapobiec w przeszłości.

Mężczyzna nie przestawał patrzeć na Melodij, zastanawiając się, czy kobieta przypadkiem nie oszalała. Wehikuł czasu? Sama nazwa wydawała się absurdalna, a co dopiero samemu zostać podróżnikiem w czasie.

- A co w takim razie z tobą? Jeśli linia czasowa przestanie istnieć, już nigdy cię nie zobaczę.

Kobieta ponownie się uśmiechnęła, podchodząc bliżej bratanka i głaszcząc go po jego miękkich rudych włosach.

- Jesteś taki podobny do ojca. Zawsze cenisz bliskich ponad siebie. Może i tutejsza ja przestanie istnieć, ale gdzieś tam w cudownej przyszłości prowadzę szczęśliwe życie.

Remek skrzywił się w niezadowoleniu, odpychając od siebie jej dłonie. Może i jest dziecinnym marzycielem, ale wolałby uratować tutejszą Melodij, niż żyć ze świadomością, że nie istnieje. Jednak nic na ten temat nie powiedział, zacisnął usta i spuścił wzrok.

- A co w takim razie ze mną? - zapytał smutno.

Melodij również spuściła wzrok, a jej żołądek się zacisnął, utrudniając jej swobodne mówienie.

- Według mojej teorii również przestaniesz istnieć, gdy tylko spowodujesz, że całe to gówno się nie wydarzy.

 Wolfgang Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz