Rozdział 27

6 2 0
                                    


- Co ty odpierdalasz, Remek!? - krzyknęła Melodij, wciąż będąc w emocjach po wcześniejszym. Została jednak zignorowana.

Remek wpatrywał się w Henryka z pustym wyrazem twarzy, dociskając jedną ręką klatkę piersiową, a drugą celując w chłopaka, który z powodu dużej utraty krwi rozmazywał się.

- Odpowiedz na cholerne pytanie, Remigiusz!

Mężczyzna skrzywił się z powodu krzyku. Spojrzał na nią krótko i przełknął ślinę, gdy zobaczył jej zagubione oczy.

- I tak tego nie zrozumiesz.

- Dupa, a nie nie zrozumiem...

Henryk nawet ich nie słuchał, patrzył się na lufę beznamiętnie, zastanawiając się jednocześnie, co normalna osoba czułaby na jego miejscu. Strach, złość, a może rozpacz; jednak jednego chłopak był pewny. Jeśli umrze, jako syn diabła trafi do piekła, a tego nie chce.

- Jestem z pierdolonej przyszłości! – krzyknął, wzbudzając niemały szok wśród zgromadzonych.

- Co? - zapytała w szoku Melodij.

Remek zacisnął usta, naprawdę nie chciał i nie wiedział, czy może to powiedzieć. Czy nie rozwaliłoby to linii czasu bardziej niż już jest rozwalona.

- Nie będę się wdawał w szczegóły, ale to prawda. Przybyłem z przyszłości, by powstrzymać ciebie przed dołączeniem do Anszela.

Szok na twarzy dziewczyny zmienił się w dezorientację. Po co niby Henryk miałby dołączyć do największego drania, jaki istnieje?

Spojrzała ona na brata, szukając odpowiedzi, jednak ich nie znalazła. Dlatego też zmarszczyła brwi i stanęła między nimi.

- Nieważne, co Henryk zrobił w TWOJEJ przyszłości, tu póki co jest niewinny, więc jeśli chcesz zabić mojego brata bez powodu, najpierw strzelaj do mnie.

Powiedzieć, że chłopak był w szoku, to mało powiedziane. Owszem, Melodij często gadała, że zrobiłaby dla niego wszystko, ale nigdy nie traktował tego dosłownie. Aż zrobiło mu się głupio i wyszeptał:

- Dzięki, Melodij.

Choć łowczyni trzęsła się ze strachu, gdy usłyszała brata, nagle cały strach uciekł. Spojrzała prosto w brązowe oczy Remka, te same, które strasznie przypominały jej Patryka.

Oboje patrzyli na siebie przez dobrą chwilę, aż w końcu mężczyzna z bronią odpuścił; schował pistolet, mówiąc w międzyczasie:

- Dobra, niech ci będzie, wygrałaś... Ale jeśli nie zniknę przed inwazją demonów, zastrzelę go, nie patrząc nawet na ciebie.

Dziewczyna niepewnie skinęła głową. Zastanawiała się przez chwilę, o co chodzi ze zniknięciem i inwazją demonów, jednak uznała, że zapyta się później.

 Wolfgang Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz