Rozdział 30

3 0 0
                                    

Patryk wyszedł z kolejki, nieśmiało dziękując za posiłek. Odwrócił się na pięcie i zeskanował wzrokiem całą stołówkę więzienną. Zacisnął dłoń na metalowej tacy, którą trzymał, zastanawiając się, jak do tego wszystkiego mogło dojść. Gdyby rok temu ktoś powiedział mu, że trafi do więzienia, chyba by go wyśmiał, a teraz co? Stoi jak słup w więziennych ciuchach, z plecakiem pełnym problemów i jedynym marzeniem: by ponownie sięgnąć po narkotyki.

Chłopak oblizał wargi na samą myśl o nich, tak bardzo chciał znowu odciąć się do tego całego gówna. Westchnął on z frustracją, po czym dostrzegł w tłumie znajomą twarz. Uśmiechnął się jak małe dziecko na jego widok, szybkim krokiem podszedł do jego stolika i usiadł naprzeciwko niego.

- Gilbert, stary druhu, dobrze cię tu widzieć... Błagam, powiedz, że masz cokolwiek. - Drugą część nastolatek wyszeptał z desperacją, na co siedzący przed nim mężczyzna uśmiechnął się.

- Dla mojego starego przyjaciela zawsze coś się znajdzie.

Gilbert podał mu dyskretnie woreczek pod stołem. Dopiero wtedy Patryk zdał sobie sprawę, że nie ma mu jak zapłacić. Spojrzał na niego zbitym wzrokiem, na co ten, jakby czytał mu w myślach, machnął ręką.

- Spokojnie, zapłacisz mi przysługą kiedy indziej.

- Dzięki.

Nastolatek włożył woreczek do kieszeni spodni, po czym, by nie wzbudzać podejrzeń strażników, zabrał się za jedzenie. Normalnie pewnie nie mógłby tego nawet przełknąć, jednak teraz posiłek wydawał się najpyszniejszy na świecie.

- A powiedz, za co siedzisz?

Gilbert spojrzał się na niego jak na kretyna.

- Naprawdę, domyśl się.

Dopiero wtedy Patryk zdał sobie sprawę, jak głupie było to pytanie. Spuścił głowę i do końca apelu słowem się nie odezwał.

Gdy wrócił do swojej celi, czekał już na niego jego współlokator. Czyli dwumetrowy mężczyzna z tatuażami i dodatkowo łysy, o pseudonimie Bag.

Chłopak westchnął zmęczony, wiedząc, że mięśniak zaraz go pobije.

- Co masz taką minę kopniętego szczeniaczka? Zaraz dobrze się zabawimy.

Nastolatek przełknął ślinę, modląc się, by jak najszybciej ten koszmar się skończył.

Jakiś czas później nadszedł czas na spacerniak. Patryk od razu wyhaczył wśród więźniów Remka i do niego podszedł.

- Jak się trzymasz? - zapytał niepewnie młody mężczyzna. Czuł lekki stres związany z rozmową z ojcem bez Melodij czy nawet Henryka.

Na to pytanie uśmiechnął się jak głupi i wziął głęboki wdech nosem. Czuł się jak nowo narodzony, nawet to, że nie tak dawno został pobity, mu nie przeszkadzało. Znowu poczuł tą utęsknioną błogość. Spojrzał Remkowi prosto w oczy i powiedział do niego z uśmiechem:

 Wolfgang Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz